[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dobrze, niech tak sobie myśli, cymbał jeden, przynajmniej nie
będzie się nimi interesować.
W windzie nie byli sami. Barrie więc skrupulatnie trzymała język
za zębami, tak samo jak wtedy, kiedy szli do swego apartamentu.
Apartament okazał się tak samo luksusowy, jak apartamenty w
znanych jej hotelach europejskich. Nawet bardzo luksusowy, a ona
jeszcze kilka godzin temu denerwowała się, czy jego stać będzie na
taki właśnie hotel.
Odczekała, aż boy hotelowy, zachwycony napiwkiem, zniknie za
drzwiami. Wtedy wyprostowała się, skrzyżowała ręce na piersiach i
zmierzyła Zane'a wzrokiem:
- Koniki?- - spytała słodko. - Rodzinny biznes? A braciszek
generałem Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych?
- No tak - mruknął Zane, zajęty odpinaniem futerału z bronią. -
Tak się złożyło.
- Czyli ja po prostu wcale ciebie nie znam!
Złożył na stoliku broń i futerał, potem rozpiął swoją torbę i wyjął z
niej garnitur.
- Nie, Barrie. Ty mnie znasz, nie znasz tylko wszystkich
szczegółów o mojej rodzinie, ale nie mieliśmy jeszcze czasu, żeby o
tym pogadać. Nie mam zamiaru niczego przed tobą ukrywać.
Odpowiem na każde twoje pytanie.
- Zane! Ale ja wcale nie muszę wszystkiego dokładnie
wiedzieć...
Zane zaczął rozpinać koszulę.
117
- Kochanie! Ale ja i tak obiecuję, że złożę ci dokładny raport. Ale
nie teraz. Teraz leć pod prysznic, ja zajmuję drugą łazienkę. Potem
bierzemy ślub, wracamy i wskakujemy do łóżka, a za... jakąś
godzinkę będziemy mogli pogadać.
Barrie odruchowo spojrzała na łóżko, właściwie łoże o wymiarach
królewskich.
- Sądzisz, że w tym hotelu jesteśmy całkowicie bezpieczni?- -
spytała.
- Wystarczająco, aby skupić się na pewnych rzeczach.
- Aha.
Znów spojrzała na łóżko i wzięła oddech. Bardzo głęboki oddech.
- A może... może zmienić trochę kolejność? Aóżko, potem
pogadamy, a ślub jutro rano?
Ręka Zane'a zawisła w powietrzu.
- Faktycznie. Ja nawet cię nie pocałowałem.
- No właśnie.
- Barrie... Nie! - Jego głos był teraz inny, lekko zachrypnięty,
jakby bardzo wzruszony. - Barrie, nie pocałowałem cię, bo się
bałem. Gdybym zaczął, żadna siła nie oderwałaby mnie od ciebie. A
ja zdaję sobie sprawę, że między nami wszystko odbywa się na
odwrót. Od samego początku. Kiedy zobaczyłem cię po raz
pierwszy, byłaś naga. I już wtedy chciałem cię mieć. A teraz chcę...
jak diabli. Ale nie pozbyliśmy się jeszcze kłopotów. Rozumiesz,
gdyby mnie zabili... Dlatego chcę, żebyśmy wzięli ślub jak
najprędzej. Nikt nie wie, co zdarzy się jutro, a ja chcę naszemu
dziecku dać nazwisko... Mackenzie. Będziecie oboje mieli rodzinę,
oparcie... rozumiesz, gdyby coś się stało...
Zielone oczy Barrie zalśniły od łez. Patrzyła na mężczyznę,
którego już raz dosięgła kula z jej powodu. On ma rację. Ona go
zna, nawet jeśli jeszcze nie wie, jaki jest jego ulubiony kolor, czy
jakie ukończył szkoły. Ona wie już to, co najważniejsze. Jakim
człowiekiem jest Zane Mackenzie. Dlatego tak gorąco go pokochała.
I to nieważne, że on jest zatrważająco opanowany i skryty, że jego
czujne oczy zauważą wszystko i bardzo trudno będzie mu zrobić
jakąś miłą niespodziankę w dniu jego urodzin. Nie szkodzi, ona
sobie z tym wszystkim poradzi.
118
On gotów jest oddać za nią życie. A ją niechaj stać będzie
przynajmniej na szczerość. - Kocham cię, Zane.
119
ROZDZIAA JEDENASTY
Miał na sobie ciemnoszary garnitur, czarne buty i czarny kapelusz.
Barrie była ubrana na biało. W długą sukienkę o prostej, klasycznej
linii, bez rękawów i bez żadnych ozdób. Ciemnokasztanowe włosy
zwinęła w węzeł i upięła z tyłu głowy. Wyglądało to nieco surowo,
dlatego wyciągnęła kilka pasm włosów i pozwoliła im luzno opadać
wokół twarzy. A w uszy wpięła kolczyki z malusieńkich perełek.
Szykowała się w łazience koło sypialni, Zane zajął łazienkę za
salonikiem. Oboje gotowi byli uczynić ten ważny krok, dzięki
któremu zostaną małżeństwem.
A przedtem, kiedy tak otwarcie wyznała swą miłość, po twarzy
Zane'a przemknął wyraz wielkiego zadowolenia, takiej męskiej
satysfakcji.
- Ja nie znam się na miłości - oświadczył tak spokojnie, że
zapragnęła rzucić się na niego i porządnie nim potrząsnąć. - Ale
nigdy jeszcze nie pragnąłem tak żadnej kobiety, jak ciebie. Wiem, że
to małżeństwo będzie małżeństwem na zawsze. Będę opiekował się
tobą i naszymi dziećmi. I co wieczór będę wracał do domu, do
ciebie. Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa.
Nie było to wyznanie miłości, niewątpliwie jednak była to
deklaracja oddania się jej bez reszty. W oczach Barrie znów zalśniły
łzy, w ciągu ostatnich dni pojawiające się tam bardzo często. Tym
razem były to łzy szczęścia. O, tak. Jej pełen rezerwy wojownik
kocha ją niewątpliwie, skoro aż do takiego stopnia pozwolił sobie
uzewnętrznić swoje uczucia. Przez tyle lat nieustannie trzymał je na
wodzy, w sytuacjach pełnych napięcia, nierzadko zagrażających
życiu, których by nie przetrwał, gdyby zabrakło mu największego
opanowania, precyzji myślenia i zdolności do błyskawicznego
podejmowania decyzji. A miłość nie ma nic wspólnego ani z
opanowaniem, ani z precyzją. Jest uczuciem, i to uczuciem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl