[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie zatrzaskując ich jednak. Tej nocy wnętrza kościółka nie oświetlały świece, tylko nad
ołtarzem spokojnym płomieniem paliła się mała oliwna lampka. Ten nikły blask rzucał
cienie na wszystko dookoła i tylko gdzieniegdzie srebrzyście odbijał się od mar świętej
Winifredy, które przy tym oświetleniu, stojąc niemal na tym samym poziomie, co lampka,
przybrały kształt czarnej trumny.
Poza zasięgiem miękkiego, złotego światła wszędzie panowała ciemność pachnąca
starością i kurzem. Od strony, nie większej niż weranda, zakrystii, za ołtarzem do wnętrza
prowadziło drugie wejście, lecz nie wydobywał się z niego najmniejszy nawet podmuch,
który poruszyłby płomień. %7ładne zatem burze, czy to w powietrzu, czy w duszy, żadne
wiatry lub obecność żywych stworzeń nie zakłócały spokoju tego miejsca.
Brat Columbanus przystanął przed ołtarzem i oddał krótki, niemal wymuszony pokłon.
Nie było tu nikogo, kto mógłby go zobaczyć, nie widział też żadnej żywej duszy na
cmentarzu i w okolicznych lasach. Odsunął na bok jeden z klęczników, drugi zaś ustawił
na środku kaplicy naprzeciw mar. Jego zachowanie, jakkolwiek nieco bardziej praktyczne
niż w chwilach, kiedy widzieli go inni, nie różniło się wiele od tego, do którego zdążył
wszystkich przyzwyczaić. Przybył tu, aby spędzić noc czuwając na kolanach i był do tego
przygotowany, lecz nie widział potrzeby, aby wysilać się zbytnio przed nastaniem świtu,
kiedy to pojawią się jego towarzysze i wszyscy razem zabiorą świętą Winifredę w podróż
powrotną. Columbanus wyścielił klęcznik zwiniętymi fałdami habitu i usadowiwszy się
tak wygodnie, jak było to możliwe, złożył głowę na dłoniach.
Noc nie była chłodna, a drewniane ściany dodatkowo jeszcze ocieplały wnętrze kaplicy.
Kiedy zamknąwszy oczy osłonił je przed światłem lampy i blaskiem odbitym od
połyskliwych powierzchni, nic nie przeszkadzało już ogarniającej go -jakże pożądanej -
senności i po krótkiej chwili mnich zapadł w sen.
Jak się zdawało, spał mocno przez cale trzy godziny, lecz kiedy zbliżała się północ,
drzemkę począł zakłócać powtarzający się, natrętny sen o jakiejś kobiecie, która niskim
głosem, wytrwale i bez ustanku wzywała go po imieniu:  Columbanusie... Columbanu-
sie.." I nawet we śnie odniósł wrażenie, iż owa nieznajoma ma niewyobrażalnie wiele
czasu i będzie go tak nawoływać przez całą wieczność, podczas gdy jemu niewiele godzin
już pozostało, ale musi natychmiast obudzić się i uciec od niej.
Poderwał się nagle, zesztywniały od czubków palców, do granic wytężając słuch i wzrok,
lecz wokół, tak jak poprzednio, panował łagodny mrok, a relikwiarz zdawał się być
ciemniejszy nawet, tak jakby płomień, choć spokojny, obniżył się nieco i był teraz do
połowy przysłonięty przez trumnę. Zapomniał sprawdzić, czy jest dość oliwy. Pamiętał
jednak, że było jej pełno, kiedy ostatni raz widział lampkę po pogrzebie Rhisiarta, a od
tego czasu nie minęło więcej niż kilka godzin.
Zdawało się, że ze wszystkich jego zmysłów słuch powróci doń ostatni, bowiem czując
zimny dreszcz na całej skórze, stwierdził, iż ów głos ze snu wciąż w nim trwa, łagodnie
przeniknąwszy z marzenia w świat realny. Bardzo miękki, bardzo niski, spokojny i czysty
- choć nie szept - raz bliższy, raz dalszy, uparcie powtarzający:  Columbanus...
Columbanus.. Cóżeś ty uczynił?"
Głos dobiegł od strony relikwiarza. Zwiatło stawało się coraz słabsze, mnich wpatrywał
się w nie z przerażeniem i niedowierzaniem.
- Columbanusie, Columbanusie, mój fałszywy sługo, który bluzoisz przeciwko mojej
woli i mordujesz mych wybrańców, co powiesz Winifredzie na swoją obronę? Czy
sądzisz, że zdołasz oszukać mnie, tak jak oszukałeś przeora i twych braci?
Spokojny i niespieszny głos dobiegł z ciemnego zagłębienia za ołtarzem, tak małego, tak
przerażającego, i odbijając się echem wypływał ze swego świętego zródła.
- Ty, który mieniłeś się mym wyznawcą, postąpiłeś wobec mnie równie niegodziwie, jak
występny Cradoc. Czy wydaje ci się, że umkniesz karze? %7łe unikniesz końca? Nigdy nie
pragnęłam opuszczać miejsca mego wiecznego spoczynku, tu, w Gwytherin. Któż oprócz
twego własnego demona pychy mógł twierdzić, iż jest inaczej? Położyłam dłoń na
dobrym człowieku i uczyniłam zeń mego obrońcę. Człek ten dziś został pochowany,
przyszło mu męczeńską śmiercią opłacić wierność mej woli. Grzech ten zapisany jest w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl