[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- I pewnie zawsze zabiera pan ze sobą na wakacje broń? A więc
o to chodziło. Collin domyślił się natychmiast, że policja znalazła w
zgliszczach hotelu jego pistolet.
147
ous
l
a
and
c
s
- Owszem - przytaknął bez wahania. - Myślę, że jako policjanta
nie powinno to pana dziwić.
- Ja nawet śpię z nim pod poduszką - zauważył Raeburn.
- Ale to nie ma nic do rzeczy. Popytałem trochę o pana i
dowiedziałem się, że po strzelaninie, w której został pan ranny,
zwolniono pana z obowiązków służbowych. To po cholerę pan tu
przyjechał i wtyka nos w nie swoje sprawy!
- W nic się nie mieszam - skłamał Collin. - Przypadkowo byłem
świadkiem wypadku pani Green i jak pan wie, udało mi się ją
uratować. Nic dziwnego, że się nią zainteresowałem... - zawiesił głos.
- To bardzo piękna kobieta. Poza tym muszę przyznać, że w związku z
jej kłopotami przyszło mi do głowy mnóstwo pytań. Cóż, odchylenie
zawodowe. Gdyby pan był na moim miejscu, postępowałby pan
dokładnie tak samo.
Raeburn zaklÄ…Å‚ pod nosem.
- Nie wiem, Cash, co jeszcze pan wymyśli, ale nie podoba mi
się, że ktoś przeszkadza w prowadzeniu dochodzenia. Jeżeli wie pan
coś o Greenie lub jego żonie, lepiej niech mi pan o tym powie.
- Szczerze mówiąc, interesuje mnie tylko pani Green -Collin
udał, że nie rozumie intencji sierżanta, - A dzwonię do pana, bo
chciałbym się dowiedzieć, co odkrył pan w związku ze sprawą pożaru.
- Jeszcze nic - odburknął niechętnie sierżant. - Wciąż czekam na
wyniki z laboratorium.
- Nie ma podejrzanych? Nikt niczego nie widział?
- Wszyscy wokół spali - zniecierpliwił się Raeburn.
148
ous
l
a
and
c
s
- A co z McKenzie'm?
- Jego żona wyciągnęła go z aresztu za kaucją dwa dni temu i
przysięga, że w dniu pożaru był z nią w domu przez cały czas.
- Niewykluczone, że go kryje - Collin nie dawał za wygraną. -I
myślę, że lepiej będzie, jeżeli upewni się pan, czy ten facet nie kręci
siÄ™ zbyt blisko pani Green.
- PilnujÄ™ tego. A teraz, Cash, niech pan mi powie, co jeszcze pan
przede mnÄ… ukrywa?
- Niczego nie ukrywam. - Collin pociągnął łyk kawy. Musiał
przyznać, że nie docenił Raeburna. Był sprytniejszy niż na to
wyglądał.
- Nie wierzę panu - odpowiedział sierżant. - Wiem, że Green
pracował w Charleston. Jestem pewien, że wzięliście go już tam na
oko.
- Mamy go w aktach - przyznał Collin, zadowolony, że tak
właśnie Raeburn zinterpretował jego zachowanie. - Czy wie pan, że
występował pod fałszywymi nazwiskami i że został zatrzymany pod
zarzutem oszustw podatkowych?
- To już nie pańska sprawa - warknął Raeburn. - Niech pan
zostawi swoje prywatne dochodzenie, bo oskarżę pana o utrudnianie
śledztwa.
- Posłuchaj, Raeburn - Collin stracił cierpliwość. - Nie pozwolę
na to, żeby przez ciebie Sydney skończyła tak, jak jej mąż - oznajmił
ostro, po czym rzucił słuchawką.
149
ous
l
a
and
c
s
Kiedy odwrócił się, zobaczył ją stojącą boso przy drzwiach.
Miała na sobie tylko ciemny podkoszulek i białe szorty. Mokre, umyte
przed chwilą włosy kleiły jej się do twarzy. Boże, jak pragnął teraz
przyciągnąć ją do siebie i przegnać strach z jej niebieskich oczu.
- CHCIAAABYM SPOTKA SI z pierwszą żoną Douga -
oznajmiła.
- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł.
- Możliwe, ale muszę to zrobić - powiedziała, obracając
nerwowo obrączkę na palcu. - Nie potrafię ci tego wytłumaczyć, ale
uważam, że powinnam ją poznać. Collin zamyślił się na chwilę i dopił
kawÄ™.
- W porządku - zgodził się wreszcie - ale pojadę z tobą. Sydney
zawahała się.
- Podejrzewasz, że ta kobieta może wiedzieć o czymś, co
wiązałoby się z jego śmiercią? - zapytała, unikając jego spojrzenia.
- Kto wie? - Collin wzruszył ramionami. - To zależy od tego, ile
czasu upłynęło, odkąd widziała go po raz ostatni. Być może nie
utrzymywała z nim żadnego kontaktu. Tak czy inaczej, lepiej to
sprawdzić.
Skinęła głową w milczeniu. Jeśli Doug wyrządził tamtej
kobiecie taką krzywdę jak jej, chciała spojrzeć jej w oczy. Może uda
jej się znalezć wtedy lekarstwo na własny ból i rozczarowanie.
Zapomnieć raz na zawsze o przeszłości.
Po śniadaniu, które ledwie skubnęła, poprosiła, żeby Collin
zawiózł ją do Charleston, do żony Douga.
150
ous
l
a
and
c
s
- Ma na imię Gina - przypomniał jej, kiedy już wjeżdżali w
granice miasta.
Chcąc stłumić narastające zdenerwowanie, rozejrzała się
ciekawie po okolicy. Szeroka, trójpasmowa ulica, którą jechali,
prowadziła wśród schludnych domów, zbudowanych z szarej cegły.
Przed drzwiami wielu z nich leżały zabawki, stały dziecinne,
trójkołowe rowerki.
Collin zwolnił przy jednym z takich domów, którego czerwone
niegdyś okiennice wymagały malowania. Podobnie zresztą jak cały
budynek. Sydney poczuła ucisk w żołądku, kiedy sprawdził adres i
oznajmił, że są na miejscu.
Jeżeli Doug naprawdę rozwiązał swoje pierwsze małżeństwo,
dlaczego utrzymywał to w tajemnicy? - zastanawiała się.
- Jesteś gotowa? - zapytał Collin.
Siedmio-, może ośmioletni chłopczyk objechał ich samochód na
rolkach, po czym puścił się pędem w dół uliczki. Pojawił się jednak
znowu, kiedy wysiadali. Ubrany był w wyblakłą koszulkę z krótkimi
rękawami i dżinsowe spodnie.
- Kogo państwo szukają? - zagadnął ich. W drzwiach ukazała się
szczupła kobieta.
- Jaycee, prosiłam cię, żebyś nie rozmawiał z nieznajomymi -
spojrzała na chłopca karcąco.
Wzruszył ramionami i szybko odjechał. Sydney zdążyła jednak
zauważyć, że miał duże, brązowe oczy, łudząco podobne do oczu
Douga. Czyżby był jego synem?
151
ous
l
a
and
c
s
Kobieta wytarła ręce o fartuch i podeszła do nich niepewnie.
Sydney zwróciła uwagę na jej niemodną, bawełnianą sukienkę.
Poczuła ukłucie żalu.
- W czym mogłabym państwu pomóc? - zapytała. Collin
uśmiechnął się do niej życzliwie.
- Chcielibyśmy porozmawiać z panią, pani Waters. Nazywam się
Collin Cash, a to... - wskazał na Sydney - to jest Sydney Green.
Sydney uprzejmie skinęła głową i uważnie przyjrzała się
nieznajomej. Miała zielone oczy i długie, falujące ciemne włosy. Nie
olśniewała wprawdzie urodą, ale nie można było odmówić jej
wdzięku. Mimo to Sydney nie potrafiła wyobrazić jej sobie jako żony
Douga.
- Interesuje nas pani były mąż... - odezwał się Collin.
- Mam nadzieję, że nie prowadzicie państwo dochodzenia z
urzędu skarbowego - przerwała mu.  Powiedziałam już, że nie
widziałam Greena ani nie słyszałam o nim od czterech lat. I nie mam
zamiaru spłacać jego długów.
Cztery lata... Sydney odetchnęła z ulgą. Cztery lata to chyba
wystarczająco długi okres, by uczucia, jakie Gina żywiła do Douga,
nieważne, dobre, czy złe, wyblakły. Dzięki temu łatwiej im będzie
rozmawiać. Zaniepokoiły ją jednak jej ostatnie słowa.
- Nie rozumiem. O jakich długach pani mówi? - zapytała. Gina
przyjrzała im się podejrzliwie.
- Jesteście ze skarbówki czy nie?
152
ous
l
a
and
c
s
- Nie, proszę pani, nie jesteśmy z żadnego urzędu - uspokoił ją
Collin. - Chcielibyśmy z panią porozmawiać prywatnie.
- Pani zapewne nie wie, że Doug nie żyje - wtrąciła się Sydney. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl