X

 
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ki badań daktyloskopijnych narzędzia zbrodni.
 I...?  Zacisnęła dłonie na słuchawce.
 Nóż pochodzi z hotelowej kuchni, a na trzon-
ku są tylko twoje odciski.
 Nie zabiłam go  stwierdziła Jessica, choć
z mniejszym przekonaniem niż rankiem. Kto wie,
może pod wpływem narkotyku dokonała jednak tej
zbrodni? To straszne podejrzenie już od jakiegoś
czasu tliło się jej w głowie.
 O nic cię nie oskarżam  zapewniła Beth.
 Chciałam tylko, żebyś wiedziała.
 Dziękuję. Skąd masz takie informacje? Nie są
objęte tajemnicą śledztwa?
 Są, ale mam wielu pożytecznych przyjaciół...
 Również w policji?
 Szczególnie w policji. O odciskach dowiedzia-
łam się od znajomego z laboratorium kryminalis-
tycznego.
Jessica przypomniała sobie widok, jaki ukazał się
jej oczom zaraz po przebudzeniu. Nóż wbity w klat-
kę piersiową. Czerwona plama na koszuli. Martwe
spojrzenie wyrazistych niegdyś oczu. Dobry Boże,
co będzie, jeśli naprawdę zabiła Marcusa Haydena?!
Jeśli zwabiła go do swego pokoju i wbiła nóż
w pierś...
Cienie przeszłości 51
 Skontaktowałam się z Latimerem i powiado-
miłam go, że jestem twoim obrońcą. Od tej pory
każde przesłuchanie musi się odbywać w mojej
obecności.
 Przecież jeszcze cię nie wynajęłam.
 Nie, ale zrobił to Conner. Powiedział, że koszty
się nie liczą, natomiast mam za wszelką cenę
uchronić cię przed więzieniem. Zobowiązał się
wszystko uregulować z własnej kieszeni. Sądziłam,
że wiesz o tym.
 Kiedy ci to powiedział?
 Przed paroma minutami. Zadzwoniłam, żeby
mu przekazać informację o śladach na nożu.
Wszystkie dowody wskazywały na to, że to ona
zabiła Marcusa Haydena, a mimo to jego brat uparł
się, by jej pomóc. Nic z tego nie rozumiała.
 Beth, jak dobrze znasz Connera?
 Bardzo dobrze.
 Dlaczego pokłócił się z Marcusem?
 Sama go o to zapytaj  odparła wymijająco.
 Problem w tym, że lepiej mu idzie zadawanie
pytań niż udzielanie odpowiedzi.
 Faktycznie, lubi panować nad sytuacją.
 Tylko lubi?  Jessica roześmiała się.  On to po
prostu uwielbia.
 To prawda. Ale ma naprawdę dobre serce.
 Pewnie masz rację. Po prostu jest mi trudno
zaufać komuś, kogo znam tak krótko.
 Jestem adwokatem i codziennie stykam się
z ludzmi, którzy próbują mi wcisnąć różne kłam-
stwa. Wprawdzie nauczyłam się odróżniać ziarno
52 Joanna Wayne
od plew, ale mimo to ufam tylko nielicznym.
Wtym, co mówię, nie ma żadnej przesady: bez
wahania powierzyłabym Connerowi swoje życie.
Tylko czy Jessica powinna mu tak samo zawie-
rzyć? To pytanie nurtowało ją jeszcze długo po
odłożeniu słuchawki.
Zbierało się na burzę, więc zrobiło się bardzo
duszno, dlatego otworzyła kilka okien. Wyszła na
werandęznajdującąsięnatyłachdomu, abyzaczerp-
nąć świeżego powietrza. Chwilę pózniej rozległ się
pierwszy grzmot. Jeszcze stłumiony, odległy, ale
zapowiadał silne wyładowania.
Mimo że nie bała się piorunów, poczuła się
nieswojo. Była sama w obcym domu znajdującym
się na odludziu. Coraz silniejszy wiatr miotał wyso-
kimi, smukłymi sosnami, które otaczały budynek.
Jessica powróciła do salonu, gdzie wciąż palił się
ogień w kominku, i usiadła w przepastnym fotelu,
aby przeczekać burzę. Zamknęła oczy. Przeszłość
znów ją dopadła. Zrobiła tak wiele, by o niej
zapomnieć, a jednak okazało się, że od przeszłości
uciec się nie da. Co więcej, to, co tak bardzo starała
się wykreślić z pamięci, mogło ją teraz zniszczyć.
Ogarnął ją paniczny lęk.
Obudziła się z szalonym biciem serca. Wokół
panowała ciemność, nieco tylko rozproszona przez
żarzące się węgielki na dogasającym kominku. Jes-
sica nawet nie zauważyła, jak zasnęła zwinięta
w kłębek w fotelu, wciąż ubrana w szlafrok, który
nałożyła po kąpieli. Zrobiło jej się chłodno, więc
Cienie przeszłości 53
otuliła się szczelniej miękką tkaniną. Burza roz-
pętała się na dobre, za oknem nie widać było nic
poza strugami ulewnego deszczu. By odpędzić nie-
przyjemny mrok, przycisnęła włącznik lampki, nie-
stety nic to nie dało. Jedynymi promieniami światła,
jakie wpadały do pomieszczenia, były błyskawice,
rozświetlające raz po raz ciemne niebo. Gdy rozległ
się grzmot, dom aż zadrżał w posadach. Najpraw-
dopodobniej uderzenie pioruna pozbawiło okolicę
elektryczności, co by wyjaśniało także panujący
wewnątrz chłód. Jessica postanowiła rozpalić na
nowo w kominku, a potem przebrać się i czekać na
powrót Connera.
Układała właśnie polana, gdy nagle z tylnej części
domu dobiegł ją brzęk tłuczonego szkła. Zamarła
w bezruchu. Pewnie potężny wiatr cisnął jakaś gałąz
w szybę.
Albo ktoś się włamał do domu...
ROZDZIAA CZWARTY
To na pewno wiatr, pocieszała się Jessica. Wiało
tak, że młode sosenki gięły się do samej ziemi.
,,Wydaje mi się, że jesteś w niebezpieczeń-
stwie  ... Dobrze pamiętała te słowa Connera.
Postanowiła przedostać się do jego sypialni, gdzie
zostawiła pistolet. Problem w tym, że pokój znaj-
dował się na tyłach domu, a więc blisko miejsca,
z którego rozległ się brzęk szkła. Wkorytarzu hulał
przeciąg, jakby ktoś otworzył drzwi. Ta myśl tak ją
przeraziła, że upuściła drewno, które odbiło się
z hukiem od metalowego parawanu.
Czuła się, jakby wehikuł czasu przeniósł ją
w przeszłość. Znów miała dziesięć lat i kryła się
w wilgotnej piwnicy domu dziecka. Tyle że wtedy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl