[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jadały owsiankę ze swoimi młodszymi siostrami, pożyczały im kredki do ust i
swetry. Dziewczyny w wieku Novalee, które nigdy nie będą tak stare jak ona.
Rozdział 5
Jedyną biblioteką, jaką Novalee kiedykolwiek widziała od środka, była
obwozna biblioteka, która przyjeżdżała do szkoły podstawowej w Tellico Plains,
dlatego wchodząc do Biblioteki Hrabstwa Seqoyah, miała wielkie oczekiwania. Ta
biblioteka nie stała na kołach.
Jeszcze zanim bezszelestnie zamknęły się za nią drzwi, wiedziała, że znalazła
się w miejscu szczególnym. Niemal wstrzymała oddech, podziwiając ciemne
drewno, rzezbione w najróżniejsze skomplikowane wzory, wysokie okna z grubymi
matowymi szybami, czerwone aksamitne zasłony, ściągnięte srebrnymi sznurami,
żyrandole z kryształowymi łezkami, które łapały światło, dobywając z niego bogate
błękity i głębokie zielenie, obrazy w złotych ramach, przedstawiające nagie kobiety
o ciężkich brzuchach i grubych udach. No i książki. Regały książek, sterty książek,
ściany książek. Więcej książek, niż Novalee widziała w życiu.
Nagle zorientowała się, że jest w tym miejscu coś innego. Nie światło filtrujące
się srebrzyście przez matowe szyby. Nie spokój. Nie zapachy  politury, wosku i
drewna. Ale coÅ›. CoÅ›...
 Czego szukasz?
Rozejrzała się w poszukiwaniu właściciela głosu i z najwyższym trudem
dostrzegła w drugim końcu sali jakąś postać. Był to mężczyzna, zgarbiony w fotelu
o wiele na niego za małym, pochylony nad otwartą książką, leżącą na długim,
wąskim stole. Mężczyzna miał brodę w kolorze miedzi, ale jego włosy, w
większości ukryte pod czapką typu pończocha, były ciemniejsze od mahoniu.
 Szukam książki  powiedziała.
 Bibliotekarki nie ma.
 Och.
Czekała, że mężczyzna jeszcze coś powie, ale on wrócił do lektury i więcej już
na nią nie spojrzał. Nie wiedziała, czy ma czekać na bibliotekarkę, czy szukać
sama. W obwoznej biblioteczce w Tellico Plains dzieciaki po prostu łapały co
kolorowsze i grubsze książki, ale Novalee wiedziała, że nie jest to metoda na
znalezienie książki o kasztanowcach. Zdecydowała się więc czekać na
bibliotekarkÄ™.
Podeszła do dwóch oszklonych gablotek, stojących pośrodku sali. W jednej
leżały błyszczące monety, złote i srebrne, z obcych krajów. W drugiej znajdowała
się kolekcja noży do otwierania listów, z trzonkami zdobionymi drogimi
kamieniami albo rzezbionymi, w kości słoniowej czy jadeicie.
Przeszła koło obrazów, patrząc w oczy namalowanym na nich postaciom, które
zdawały się odwzajemniać jej spojrzenie. Zatrzymała się przed dziewczyną
wkładającą pończochę. Dziewczyna była naga i gruba. Brzuch miała tak okrągły,
tak pełny, że Novalee zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie jest w ciąży.
Podeszła bliżej do obrazu.
 Renoir.
Był to głos mężczyzny, tego w brązowej czapce, który jednakże nie siedział już
przy tamtym stole. Novalee na próżno szukała go wzrokiem.
 Co pan powiedział?  spytała, ale mężczyzna się nie odezwał. Poczuła się
nieswojo i zaczęła się zastanawiać, czy ona i ten człowiek nie są przypadkiem
jedynymi osobami w całym budynku. Miała ochotę iść, ale przecież drzewko,
ukryte za drzwiami wejściowymi, umrze, jeśli szybko czegoś z nim nie zrobi.
Zbliżyła się do drzwi frontowych, żeby mieć w razie czego ułatwioną ucieczkę,
i zaczęła posuwać się alejką między półkami pełnymi książek, czytając tytuły. W
pewnym momencie wyciągnęła Encyklopedię wymarzonego domu. Ilustracje nie
były kolorowe. Odkładając książkę, po drugiej stronie regału zauważyła brązową
czapeczkę. Szybko wstawiła tom na półkę i ruszyła alejką wzdłuż regałów. Na
końcu zakręciła. I wtedy usłyszała kroki mężczyzny, który zawróciwszy w drugim
końcu alejki, właśnie się do niej zbliżał.
 Odłożyłaś książkę na niewłaściwe miejsce  mruknął.
Novalee przywarła mocno do ściany.
 Jej miejsce jest między Encyklopedią wymarzonego ogrodu a Encyklopedią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl