03 Julie Kistler Na Ĺlubie brata

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ale wokół panowała cisza.
Wynieśmy się z tego holu powiedział,
pochylając się znowu i całując ją szybko i słodko.
Zgoda. Wzięła go za rękę i poprowadziła do
swojego pokoju. Nadal uważała to za głupi po-
mysł, ale gdzie indziej mogli się udać? Ale tylko
na krótką rozmowę uprzedziła.
Uhm.
Nie zabrzmiało to przekonująco.
Ledwo znalezli się za drzwiami, Jace wziął ją
Na ślubie brata 89
w ramiona, dorwał siędo jej ust i pożeglował z nią
do łóżka. Opadli na poduszki.
Andie zrobiła wielkie oczy. Czy naprawdę Jace
McKinley znajduje się w jej łóżku?
ROZDZIAA SZ�STY
Wczesny ranek
Nie powinniśmy tego robić wymamrotała.
Ale już zamknął jej usta wargami, wędrując rękami
po wypukłościach jej pośladków pod jedwabnym
szlafrokiem, a ona nie była w stanie sformułować
sensownej myśli. Nie przy tak różnorodnych do-
znaniach i niewiarygodnej przyjemności zaślepia-
jących jej umysł.
Ani się obejrzała, jak miała rozchylony szlafrok,
jej góra od piżamy i jego podkoszulek były podciąg-
nięte do góry, a ich gołe brzuchy przywierały do
siebie. Zręcznym ruchem delikatnie ujął jej pierś
i uszczypnął jej sutek, przyprawiając ją o taką
rozkosz, że aż głośno jęknęła. Czy kiedykolwiek
była tak strasznie podniecona? Westchnęła i za-
częła przesuwać palce, wędrując po jego mocnej
klatce piersiowej, po płaskim brzuchu, krążąc wo-
kół paska jego dżinsów.
Na ślubie brata 91
Wciągnął powietrze i wstrzymał oddech, ale jej
nie powstrzymywał. Niecierpliwa dłoń Andie
przesunęła się wzdłuż twardego wybrzuszenia
jego dżinsów. Nie do wiary, jak bardzo czuła się
złakniona jego całego, wiedząc przecież, że taki
prezent absolutnie jej się nie należy.
Jace, nie powinniśmy... powtórzyła.
Szsz mruknął, obsypując pocałunkami jej
policzki i ucho, przyciskając wargi do jej szyi,
w miejsce, gdzie tak mocno i szybko biło tętno.
W tym czasie udało mu się ściągnąć z niej
szlafrok, i oto leżała pod nim, w samych tylko
skąpych czarnych majtkach i w krótkiej górze od
piżamy porozpinanej od góry do dołu.
Kiedy patrzył na nią pociemniałymi, prawie
czarnymi oczami, robiło jej sięna przemian gorąco
i wilgotno. Oblewała się potem. Zdawało się, że
jego dłonie i usta są wszędzie, podniecając ją
w zawrotnym tempie, wznosząc na wyżyny z pręd-
kością światła. Jeśli go nie powstrzyma, pozostaną
za chwilę nadzy, spleceni w skotłowanej pościeli.
Ale Andie tak wzięło, iż bała się, że umrze, jeżeli
choć na chwilę oderwie się od niego. Chciała go.
Chciała go całego.
Więc skąd się bierze, u licha, ten cienki, głupi
głosik, upominający ją, że zle robi? Słyszała, jak
piszczy w jej głowie: Jesteś szalona. Nie rób tego!
Nie mogę. Obciągnęła przód piżamy. Jace
powiedziała, starając się, z mizernym rezultatem,
zapanować nad głosem. Zdaje się, że mieliśmy
porozmawiać.
92 Julie Kistler
Natychmiast odchylił się do tyłu.
Co? Poważnie wolałabyś...? Mrucząc jakieś
przekleństwo, zsunął się na bok i jęknął, zakrywa-
jąc rękoma twarz. O co chodzi, Andie? Myślisz,
że uwierzę, że nie chcesz tego tak samo jak ja?
Tak, oczywiście, że tak. Chcętego. Podciąg-
nęła się bliżej. Chodzi o to... przepraszam, Jace,
ale to dom moich rodziców. Nigdy nie przyprowa-
dziłam tu żadnego mężczyzny. Nigdy.
%7łartujesz.
Nie. To znaczy, nie mieszkam tutaj aż tak
długo. Właściwie to raz jestem, raz mnie nie ma...
Dlaczego teraz o tym mówi? Niepotrzebny jest
mu cały jej życiorys. Okej, to długa historia...
Miałam wiele prac w ciągu ostatnich paru lat.
Jestem jednym wielkim chodzącym niepowodze-
niem, jedną wielką katastrofą. Nie miałam pienię-
dzy, a bezrobocie jest straszne i... sprowadziłam się
z powrotem do domu. Jest mi okropnie przykro
z tego powodu, ale taka jest prawda.
Czy naprawdę uważasz, że twoi rodzice
spodziewają się po tobie, że będziesz żyła w czys-
tości pod ich dachem? zapytał, wyraznie zdezo-
rientowany.
Nie, ale... A właściwie tak, chyba tego oczeku-
ją. A poza tym kochanie sięz tobą pod ich dachem, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Odnośniki