[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i kiedy słuchał historyjek, jakie mała wymyślała o każdej
z tych postaci. Z aprobatą skinął głową.
Dziewczynka uklękła i położyła jego rysunki przed figurą
Matki Boskiej. Potem wzięła od matki długą, cienką świecę
i zapaliła ją od grubej gromnicy. Ze złożonymi rączkami
i schyloną główką Kit przedstawiła Najświętszej Dziewicy
własne prośby:
- Błogosławiona Matko, piękny aniele, wysłuchaj mego
błagania - zaczęła dzwięcznym głosem. - Nie proszę cię
o pokój, bo o to dba mój tata.
Kilka osób, w tym Alan, zaśmiało się cicho na te słowa.
- Nie proszÄ™ ciÄ™ o dostatek, bo niczego nam nie brakuje; "
To oświadczenie wywołało z kolei głosy żywej aprobaty
i pochwały.
RS
- Proszę cię, byś zadbała o wujka Iana - oznajmiła Kit.
- Jest zimno i wujek Ian potrzebuje damy, która ogrzałaby
jego łoże. Ciocia Jules mogłaby to robić równie dobrze
w Dunniegray jak w Byelough, gdybyś sprawiła, że zostanie
żoną wujka. O to tylko cię proszę. Amen.
RozlegÅ‚o siÄ™ kilka stÅ‚umionych okrzyków, po czym zapa­
nowała nienaturalna cisza.
Ian popatrzył gniewnie na Alana, potem na Honor. Czy
w Byelough nie może się uchować żadna tajemnica? Czy
wszyscy muszą wiedzieć, że Juliana przyszła do niego w noc
przed świętym Michałem?
Ujął Julianę za rękę i sapiąc z oburzenia, pociągnął ją za
sobą do wyjścia.
Odważył się podnieść na nią wzrok dopiero wtedy, gdy
stanęli na schodach przed zamkiem. W porannym słońcu
śnieg skrzył się i błyszczał niczym diamentowy kobierzec.
%7łe też w taki piękny dzień ich sprawy musiały przybrać tak
okropny obrót! Dobre imiÄ™ Juliany zostaÅ‚o na zawsze zhaÅ„­
bione.
Popatrzyła na niego wielkimi oczami,przygryzając wargi.
- Nie bÄ™dziesz musiaÅ‚a dÅ‚ugo znosić tego wstydu - za­
pewnił ją szorstko. - Gdy tylko będziesz gotowa, zawiozę cię
do klasztoru, jaki sobie wybierzesz.
- Jak to do klasztoru? - spytała zdumiona.
- PowiedziaÅ‚aÅ› mi, że chcesz iść do klasztoru, ale nie mo­
żesz, bo nie masz wiana. - Sięgnął w zanadrze, wyciągnął
sakiewkÄ™ z pieniÄ™dzmi i wcisnÄ…Å‚ jej w rÄ™kÄ™. - Oto mój pre­
zent dla ciebie. Z takim wianem powitajÄ… ciÄ™ chÄ™tnie w każ­
dym klasztorze, do jakiego zechcesz wstąpić.
- Oszalałeś! - krzyknęła. - Nie mogę pójść do klasztoru!
- Gdy wniesiesz dostatecznie bogate wiano, nikogo nie
będzie obchodziło, czy jesteś dziewicą.
RS
- Obawiam siÄ™, że nie bÄ™dzie to takie Å‚atwe! - zaprote­
stowała oburzona.
Ian bezsilnie opuścił ręce.
- Dlaczego? Dlaczego spierasz siÄ™ ze mnÄ…, skoro wszyst­
ko, czego chcę, to spełnić pragnienie twego serca.
Juliana zmarszczyła brwi i popatrzyła na niego boleśnie.
Nagle z całej siły uderzyła go pięściami w pierś.
- Głupcze! Jak mam iść do klasztoru, skoro od trzech
miesięcy noszę w łonie twoje dziecko!
Ian wstrzymał dech.
- Matko Przenajświętsza! Dziecko?
Juliana cofnęła się o krok.
- Nie sądzę, byśmy mieli prawo obwiniać o to Zwiętą
Dziewicę - powiedziała szyderczo i gorzko. - Modlitwa Kit
nijak się ma do faktu, że jestem brzemienna. To owoc moich
uczynków. I twoich.
Nie zwracając uwagi na śnieg, Ian osunął się i usiadł na
schodach, chowając twarz w dłoniach.
- Mamy dziecko - szepnÄ…Å‚ takim gÅ‚osem, jakby wciąż je­
szcze nie dawał wiary słowom Juliany.
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
Juliana nie mogła się doczekać, aż Ian przyjdzie do siebie.
Zdawała sobie sprawę, że przeżył prawdziwy szok. Ale
przecież wcale nie chciaÅ‚a powiedzieć mu tego w taki spo­
sób. Ani tak wcześnie. Gniewne słowa same wyrwały się
z jej ust. Teraz gorzko żałowała, że nie ugryzła się zawczasu
w język.
Ian będzie ją musiał poślubić, czy będzie tego chciał, czy
nie. Alan nie pozwoli, by sprawy potoczyły się inaczej. Ale
ona nie miaÅ‚a powodów do radoÅ›ci. W koÅ„cu poznaÅ‚a odpo­
wiedz na dręczące ją od tylu tygodni pytanie, czy Ian będzie
ją jeszcze chciał za żonę. Gotów był poświęcić sakiewkę
złota, byle tylko uwolnić się od kłopotliwej kochanki.
Z drugiej strony, skoro podzieliła się z nim wiadomością,
która okazała się dla niego tak trudna do przyjęcia, mogła mu
ulżyć, oznajmiając i lepszą nowinę. Może wówczas łatwiej
mu będzie pogodzić się z tym, co zaszło.
- Alan obiecaÅ‚ mi wiano - powiedziaÅ‚a, rozcierajÄ…c ra­
miona, bo przeszedł ją lodowaty dreszcz.
Teraz dopiero uświadomiła sobie, że wciąż trzyma w ręku
wypchanÄ… sakiewkÄ™. Z obrzydzeniem cisnęła na ziemiÄ™ zÅ‚o­
to, którym Ian chciał się wykpić. Odrzucił jej miłość, zranił
dumę i złamał serce.
- Zabierz to - powiedziała. - Nie będzie mi potrzebne.
Ian podniósł sakiewkę i wstał.
- To zÅ‚oto miaÅ‚o być prezentem dla ciebie, Juliano. Mó­
wiłaś o klasztorze tak, jakbyś chciała...
- %7łyć w klasztorze? Doprawdy! Kpiłam sobie ż samej
siebie. Czy naprawdę potrafisz sobie wyobrazić mnie jako [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl