[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ich potrzebom. Jedynym minusem był upał. Klimatyzator nie działał, a okna musiały być
szczelnie zamknięte i dobrze zaciemnione, żeby nikt z zewnątrz nie wykrył ich obecności.
Zajmujący kuchnię technicy byli gotowi do przechwycenia wszystkich rozmów
komórkowych. Technik w sypialni miał przechwycić sygnał lokalizatora GPS, który Jack
umieścił w kapsule z pieniędzmi. Andie stała przed szczegółową mapą w saloniku. Była to
najnowsza mapa warstwy wodonośnej dorzecza Suwannee River. Obok niej, w kałuży wody
na podłodze, stał Peter Crenshaw, wciąż w mokrych piankach. Na mapę patrzył również
Bruce Gelhorn, dyrektor Zarządu Gospodarki Wodnej Suwannee River, szczupły mężczyzna
z klasyczną opalenizną a la szop pracz, z dwoma białymi owalami po okularach
przeciwsłonecznych na ogorzałej twarzy. Gelhorn był nie tylko kartografem, ale i świetnym
płetwonurkiem, i osobiście zbadał większość zródeł pod zbiegiem Santa Fe i Suwannee.
Andie drgnęła. W słuchawkach głośno zatrzeszczało i odezwał się dowódca grupy
obserwacyjnej z July Spring, dokładnie naprzeciwko Czarciego Ucha.
- Swyteck płynie w górę rzeki z prędkością mniej więcej trzech węzłów.
- Przyjęłam - odrzekła Andie.
Ponownie spojrzała na mapę.
- Po co wysłał go w górę rzeki?
Gelhorn podszedł bliżej.
- Można się tego dowiedzieć tylko w jeden sposób: patrząc na to, co tu mamy. W
zasadzie jest to ciąg zródeł bijących z niezwykle rozbudowanej sieci podziemnych grot.
Niektóre są zbadane, inne nie.
- Ale moi ludzie widzieli światło w Czarcim Uchu - powiedział Crenshaw. - Ja też, na
własne oczy. A to znaczy, że musi być w pobliżu.
- To wapienny labirynt. Można tam szukać kogoś przez całe życie.
- Daleko nie ucieknie - zauważyła Andie. - Prędzej czy pózniej zabraknie mu powietrza.
- Nie byłbym taki pewny - odparł Gelhorn. - Nie ulega wątpliwości, że jest
doświadczonym płetwonurkiem. Wynika to choćby z relacji pana Crenshawa. Niewielu zna
boczne wejście do Czarciego Ucha, to za kratą.
- Zgoda - odrzekł Crenshaw - ale agentka Henning ma rację: on musi kiedyś wyjść, chyba
że zamiast płuc ma skrzela.
- Tak, kiedyś musi. Jednak na pewno wszystko sobie zaplanował i założył, że FBI
obstawi Ginnie Springs i Czarcie Ucho ze wszystkich stron. Dlatego wÄ…tpiÄ™, czy wyjdzie
akurat tam.
- Co pan chce przez to powiedzieć? - spytała Andie. - %7łe ma zapasowe butle?
- Otóż to.
- Ale skąd? - spytał Crenshaw. - Ile? Nosi je z sobą? W tych jaskiniach trudno jest pływać
z dwiema, główną i rezerwową.
- I znowu zakładam, że on umie planować i doskonale zna teren. Moim zdaniem domyślił
się, że będzie musiał zostać pod wodą dłużej, niżby chciał, i porozkładał zapasowe butle
wzdłuż całej trasy. Aatwo je ukryć, bo pełno tam szczelin i skalnych występów. Płynie,
zmienia butlę, płynie do następnej, i tak dalej. Może je zmieniać wiele razy. Wszystkie części
warstwy wodonośnej są ze sobą połączone. Oczywiście nie może tam siedzieć w
nieskończoność, ale kilka godzin wytrzyma na pewno. A przez ten czas zdąży wypłynąć poza
obstawiony przez was teren i wyjść na suchy ląd.
Andie milczała. Gelhorn przedstawił im właśnie scenariusz, na który nie byli
przygotowani.
- A więc wszystko zależy od tego, jak szybko zareagujemy na sygnał lokalizatora, kiedy
się w końcu wynurzy. I tak wracamy do mojego pytania: po co wysłał Swytecka w górę
rzeki?
- Bo sam płynie w dół? - rzucił Crenshaw.
- Albo chce, żebyśmy tak myśleli - odparła Andie.
- Mam jeszcze jedną sugestię - powiedział Gelhorn. - Niedaleko stąd jest miejsce, gdzie
rzeka płynie pod ziemią.
- Pod ziemią? Cała rzeka?
- Tak, przez pięć kilometrów. Wypływa dopiero tutaj. - Gelhorn postukał palcem w mapę.
- W parku stanowym O'Leno. Są tam bardzo niebezpieczne syfony, na całym odcinku.
- Syfony?
- Aykawce albo ponory, przeciwieństwo zródeł, czyli wywierzysk. Największe są właśnie
na Santa Fe. Wsysają pod ziemię ponad sto trzydzieści sześć tysięcy metrów sześciennych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl