[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stanąć twarzą w twarz ze swoim mężem, który będzie na nią
139
wściekły... No tak, ale przecież z jego strony nie groziło jej żadne
prawdziwe niebezpieczeństwo.
- Barrie, uważaj na siebie. Wkrótce odezwę się do ciebie.
- Pa, tatku - wyszeptała, powiesiła słuchawkę na widełkach i
ruszyła w drogę powrotną.
Zdążyła zrobić około dziesięciu kroków i poczuła na ramieniu silną
dłoń, której teraz obawiała się najbardziej. Nie zauważyła, kiedy
podszedł. Po prostu nie było go jeszcze przed ułamkiem sekundy. A
teraz już był, jakby wynurzył się z tłumu, jak rekin z oceanu. I
niezależnie od wszystkiego poczuła ulgę, że go widzi, że oszczędził
jej męki oczekiwania, pewnie coraz większej w miarę zbliżania się
do hotelu.
Tym niemniej był to szok, bo poczuła, że słabnie. Oparła się o
niego, a on objął ją wpół.
- Nie wolno ci wychodzić na takie słońce bez nakrycia głowy -
powiedział surowym tonem.
- Szczególnie wtedy, gdy jesteś na czczo.
Tylko tyle, ani słowa więcej. Był całkowicie opanowany, jego furia
ochłodła, już ją pokonał. Tak, pokonał. Bo nie była na tyle naiwna,
aby przypuszczać, że znikła całkowicie. Po prostu wziął furię pod
kontrolÄ™. On to potrafi.
- Musiałam ostrzec ojca - wyznała zmęczonym głosem. - A nie
chciałam dzwonić z hotelu.
- Rozumiem.
Niby rozumiał, a powiedział to takim tonem, jakby zaklął. I szybko
dowiedziała się dlaczego.
- A może i szkoda, że nie zadzwoniłaś z hotelu, bo tak się składa,
że dziś rano do Las Vegas przybyła dość dziwna grupka ludzi, no i
mogli ciebie namierzyć. Te twoje włosy. Rude zawsze rzucają się w
oczy. Te prawdziwie rude, bo jest ich tak niewiele. I Barrie nagle
poczuła się winna, że natura obdarzyła ją włosami właśnie tego
feralnego koloru.
Ale przede wszystkim ogarnęło ją przerażenie.
- Zane? - szepnęła. - Oni są tutaj? Porywacze?
- Na pewno nie tamci z Ben Ghazi. Inni. Tu toczy się niezła gra,
mała, i obawiam się, że to wszystko kręci się wokół ciebie.
140
Słońce prażyło niemiłosiernie, upał rósł z minuty na minutę. Każdy
następny krok wymagał od Barrie coraz większego wysiłku. A w jej
głowie kołatała się jedna myśl. %7łe są teraz na ulicy, i może ona
przez tę swoją głupią ucieczkę z hotelu naraża teraz i Zane'a, i siebie
na niebezpieczeństwo...
- I może tak właśnie jest - dokończyła swą myśl na głos. - Jestem
rozpieszczoną, nierozsądną damulką. Mam więcej tych swoich
rudych włosów na głowie niż rozumu. Ale ja naprawdę nie
chciałam...
- Wiem - przerwał Zane i, o dziwo, jakoś tak mocniej przygarnął
ją do siebie. - Ale ja wcale nie twierdzę, że masz więcej włosów niż
rozumu. Za to twierdzę, że masz prawdziwy talent, żeby wymykać
się po angielsku. Mało komu udałoby się zwiać mi sprzed nosa z
tego hotelu. Chyba tylko Spooky dałby radę. No i może Chance.
Nikt więcej.
Wrócili do hotelu, na swoje dwudzieste piętro. Na stole w saloniku
czekało śniadanie. Zane zamknął starannie drzwi na zamek i
popchnął lekko Barrie w kierunku stołu.
- Jedz! - rozkazał. - Musisz zjeść przynajmniej tosta z dżemem. I
koniecznie pij dużo wody.
Sam przysiadł na oparciu fotela i sięgnął po telefon. Barrie usiadła
za stołem i posłusznie sięgnęła po tosta. Dokładnie posmarowała go
dżemem. Jadła powolutku, przeżuwając dokładnie, żeby nie
zdenerwować swojego żołądka. I popijała metodycznie wodą.
Tymczasem Zane zaczÄ…Å‚ rozmowÄ™ przez telefon, o dziwo, nie
wyczyniając żadnych numerów, żeby Barrie niczego nie słyszała. A
ona natychmiast zorientowała się, że Zane rozmawia ze swoim
bratem, Chancem.
- Jeśli już ją namierzyli, to mamy jakieś pół godziny - mówił
Zane. - Powiedz wszystkim, żeby byli w stanie gotowości. A ty
zachowaj dystans. Cześć!
- A dlaczego dystans? - spytała Barrie z buzią pełną tosta.
- Chance ma zwyczaj pakować się tam, gdzie nie musi. I już
nieraz się sparzył.
- Ale ty taki nie jesteÅ›?
- Nie. Może tylko... czasami... sporadycznie.
141
Był spokojny. Jeszcze spokojniejszy niż zwykle.
Ale to była cisza przed burzą. Barrie otarła usta serwetką.
- W porządku. Czuję się już lepiej. A teraz powiedz, co się
dzieje.
- Chance mówi, że dzieje się dużo. I musimy po prostu czekać.
142
ROZDZIAA TRZYNASTY
Zane liczył, że będą czekać może pół godziny albo i dłużej. A
telefon zadzwonił o wiele wcześniej.
- Roger?- - rzucił Zane do słuchawki i prawie natychmiast ją
odłożył. Barrie? Oni właśnie wchodzą. Musisz przejść na inne
piętro.
Chwycił ją za rękę, zmusił, aby poderwała się z krzesła. Spojrzał
przelotnie na jej twarz, pobladłą, stężałą. Poczuła na brzuchu ciepłą,
silną dłoń.
- Musisz, Barrie.
Tak, tak trzeba. Ze względu na dziecko zmusi te swoje
zesztywniałe ze strachu nogi, aby przeniosły ją w bezpieczne
miejsce.
Przykryła dłoń Zane'a swoją dłonią.
- Tak, już idę, Zane. Ale nie sądzisz, że powinnam mieć ze sobą
broń?
Zawahał się chwilę, potem przeszedł szybko do sypialni, gdzie
stała jego torba. I wrócił z pistoletem.
- To kompakt, pięciostrzałowy. Umiesz się z nim obchodzić?
Barrie wzięła pistolet, wyczuła pod palcami gładkość drewna.
- Gdzieś tam kiedyś strzelałam, co prawda nie z pistoletu, ale
poradzÄ™ sobie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- Alan Dean Foster Alien 03 Alien 3
- Donita K Paul [DragonKeeper Chronicles 03] DragonKnight (pdf)
- Gordon Dickson Dragon 03 The Dragon on the Border (v1.3)
- 061. Roberts Nora Irlandzka wróşka 03 Irlandzki buntownik
- Emily Ryan Davis [Taken in Bondage 03] Tangled & Bound [EC Taboo] (pdf)
- Diana Castilleja [Aiza Clan 03] Unbound Trust (pdf)(1)
- Jefferson Bass BF 03 The Devil's Bones (com v4.0)
- Brian Lumley [Necroscope 13] [E Branch 03] Avengers v1.0
- Dynastia AshtonĂłw 03 Child Maureen Skandal w wyĹźszych sferach
- Cat Marsters [Empire 03] City of Lust (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- teen-mushing.xlx.pl