[ Pobierz całość w formacie PDF ]

puszczenie. Musimy znalezć dowody.
" A to, że jego volkswagen ma wgniecioną karoserię?  powiedział Cy
gan.  I to z prawej strony.
 A to, że pisał do tego malarza, że ma wielkie kłopoty?  dodał Julek.
Tolek uśmiechnął się z zadowoleniem.
 Widzę, że dobrze kombinujecie. To wszystko może świadczyć przeciw nie
mu, ale to jeszcze nie dowody. Musimy stwierdzić, że przejeżdżał o godzinie dzie
wiątej piętnaście przez Walecznych i skręcał w Suską.
 Tak, ale jak mu to udowodnić?  zasępiła się Karioka.
Tolek cmoknÄ…Å‚ zniecierpliwiony.
" Może byś chciała, żeby pan doktor Walentowicz przyszedł do ciebie, ukło
nił się i przyznał:  To ja wtedy przejeżdżałem ulicą Walecznych i potrąciłem tego
chłopca".
" Jasne, że sami musimy do tego dojść i udowodnić  powiedział Julek.
" Wreszcie uczciwe słowo  podjął Tolek Banan.  A teraz trzeba się do
brze zastanowić, jak przycisnąć faceta do muru. Zdaje mi się, że są dwa sposoby.
Pierwszy, odszukać tę aktorkę i od niej dowiedzieć się, co pan doktor robił wczo
raj wieczorem.
" Fantastyczny pomysł  ucieszyła się Karioka.  Mam już nawet na nią
sposób. Pójdę niby po autograf. Te aktorki są wyjątkowo czułe na punkcie swojej
sławy.
" Zwietnie  pochwalił szef.  Tylko musisz być ostrożna i podejść ją
dyplomatycznie.
109
" Niech się szef nie martwi, ja już potrafię.  My panią wszyscy ubóstwiamy.
Pani była wspaniała w roli..." itepe, itepe, a potem podsunę jej kilka podchwytli
wych pytań. Tę rudą biorę na siebie.
" A ja tego braciszka pana doktora  zapalił się Filipek.  Mam już zaha
czenie. Zaniosę mu szelki, a przy sposobności przycisnę go, jak należy.
" Znakomicie  szef zatarł dłonie.  Jeszcze tylko zostaje warsztat. Propo
nuję, żeby do warsztatu poszedł Cygan.
" Może być  powiedział chłopiec bez entuzjazmu.
Szef przyjrzał mu się uważniej.
" Jeżeli nie masz ochoty, to poślę Julka.
" Może być  powtórzył Cygan przeciągle.- Wpadnę tam i dowiem się, co
piszczy w trawie.
" A ja?  zapytał Julek.
" Ty pójdziesz z Karioką. Wezmiesz bukiet kwiatów i wręczysz rudej aktor
ce.
Karioką zrobiła kilka tanecznych kroków.
" Będzie wniebowzięta.  Naraz zwróciła się do Julka:  Tylko pamiętaj,
zachowuj się, jakbyś był jej największym wielbicielem i nie rozśmieszaj mnie, bo
będzie wsypa.
" Zaklepane. Każdy ma swoje zadanie. Mam nadzieję, że nam się powie
dzie  powiedział Tolek.
A Julek pomyślał wtedy:
 Gdyby Cegiełka wiedział, jak się zabieramy do roboty, to na pewno lżej by mu
było leżeć w szpitalu".
Nadciągała burza. Było parno. Od wschodniej strony kłębiły się zwały atra-
mentowych chmur. Wiatr wyginał przydrożne topole, strzępy gazet wirowały w
powietrzu niesione gwałtownym podmuchem. W domach trzaskały nie domknięte
okiennice, a ludzie spoglądając na niebo umykali w pośpiechu.
Cygan doszedł do ulicy Berka Joselewicza. Z daleka zobaczył szyld warsztatu
pana Rutkowskiego. Nagle runęła na ziemię ulewa, niebo rozjaśniły pierwsze wężyki
błyskawic. Chłopiec wbił ręce w kieszenie, skulił się, nasunął daszek kolarki na oczy i
pchnął się w sam środek ulewy. Nie zważając na nowe buty, na wytworną koszulę,
pobiegł do warsztatu. Minął bramę, przebiegł jeszcze kilka kroków, by wreszcie
schronić się pod daszkiem szopy.
 Cześć, Cygan  usłyszał za sobą wesoły głos.
Obejrzał się. W głębi szopy zobaczył Felka Metelskiego, z którym jeszcze
niedawno grywał w Parku Skaryszewskim w piłkę.
110
" Co ty tu robisz?  zdziwił się, otrzepując z kolarki wodę.
" Nie wiesz, poszedłem do zawodówki, a teraz praktykuję u Rutkowskiego.
" To się nawet dobrze składa  powiedział Cygan.
" Co się składa?
" W ogóle...  zbliżył się do Felka i zniżywszy głos zahaczył:  Macie tu
w warsztacie szarego volkswagena?
" Jest. A co?
" A nic, tak tylko chciałem zapytać.
" Możeś przyszedł ściągnąć wycieraczki?  przymrużył tamten porozumie
wawczo oko.  Nie próbuj takich numerów, boby cię stary ze skóry obłupił.
" CoÅ› ty, bracie  odÄ…Å‚ siÄ™ Cygan.  Nie znasz kolegi. Powiedz lepiej, co
z tym volkswagenem.
Felek wzruszył ramionami.
" Nic. Stuknął facet w maskę, wgniótł trochę blachę i zatarł tarczę tylnych
hamulców. To wszystko. I w ogóle dziwny facet, bo chciał, żeby mu na poczeka
niu wyklepać blachę i jeszcze dobrać farbę. Nieprzytomny.
" I co?
" Człowieku, tutaj wozy po dwa tygodnie w kolejce stoją. Majster dobry
fachowiec. WalÄ… do niego jak do spowiedzi.
" No, toście go spławili.
" Mało się nie rozpłakał. Mówił, że musi mieć wóz na jutro. Ale majster nie
dał się zaczarować. Powiedział, że najwcześniej za tydzień może mu oddać wóz.
" Aon?
" Mówię ci, że mało nie płakał.  Nagle spojrzał dociekliwie.  A co ty się
tak wypytujesz, jakbyś był z Komendy Ruchu?
" A nic  Cygan splunął w szumiącą ulewę.  Koniec świata, dawno takiej
pompy nie widziałem.  Potem uśmiechnął się zachęcająco.  Jak ci leci?
" Dziękuję, powoli. A tobie?
" Jakoś leci. Te, a gdzie on się rozbił?
" Kto?
" No, ten z volkswagenem.
" Poczekaj... Mówił coś majstrowi, że pod Wyszkowem.
" Pod Wyszkowem  zasępił się Cygan.
" Coś się tak zmartwił.
" A nic. Myślałem, że w mieście. Pod Wyszkowem, mówisz?
 No tak... Tak przynajmniej mówił ten gość majstrowi.
Cygan zamyślił się.
111
Tymczasem Julek z Karioką stali na skraju parku Skaryszewskiego pod rozło-
żystym kasztanem. Gęsta korona starego drzewa wytrzymała pierwsze uderzenie
ulewy. Chroniła ich jak wielki, zielony parasol. Gdy patrzyli przed siebie, widzieli
srebrzystą zasłonę z deszczu, a za nią zarys Stadionu Dziesięciolecia i tramwaje
wolno sunÄ…ce mostem Poniatowskiego.
Julek spoglądał ukradkiem na dziewczynę. Ogromnie mu się podobała. Kosmyk
włosów opadał jej na czoło. Odgarnęła go wdzięcznym ruchem. Roześmiała się.
" Ale pompa! LubiÄ™, jak tak leje.
" Będzie czyste powietrze  powiedział.
Myślał, że może teraz zaproponuje jej pójście do kina. Marzył o tym, żeby usiąść
z nią w ciemnej sali, wziąć ją za rękę i razem oglądać płynące przez ekran obrazy. Nie
miał jednak odwagi zapytać. A nuż go wyśmieje.
 Lubię deszcz, lubię wiatr, lubię burzę  mówiła śmiejąc się. Jej zielone
oczy błyszczały, twarz promieniała. Naraz zrzuciła z nóg sandały, wzięła je w rękę
i zawołała:  Chodz, pobiegniemy! No, nie bój się, zobaczysz jak wspaniale.
Pobiegli w stronę ronda Waszyngtona. Chłodna nawałnica chlustała im w twarz,
pod nogami rozpryskiwały się kałuże, a oni biegli śmiejąc się i wykrzykując.
" Wstąp do mnie  powiedział Julek, gdy zatrzymali się pod pomnikiem.  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl