[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stwy ubrania, usuwali wszelkie dzielące ich bariery, aż przywarli nagimi
ciałami, błądząc po nich nawzajem w zachwycie ustami i dłońmi.
Avery, niewprawny w cielesnych igraszkach, działał instynktownie.
Obwiódł językiem dolny łuk jej piersi, ześliznął się zębami po jedwabi
ście gładkiej wewnętrznej płaszczyznie ud, po kolumnie wygiętej w łuk
szyi, ssał koniuszek języka, całował powieki, lizał delikatne ciało w zgię
ciu ramion, by znalezć w końcu lśniące płatki jej kwiatu.
Oślepiona tym zmysłowym atakiem, szukała wzrokiem jakiegoś ra
tunku, lecz napotkała tylko jego spojrzenie. Rozpoznała to dzikie pożą
danie, poczuła prawdziwe męskie podniecenie i odpowiedziała wła
snym, równie silnym.
Niewinna w swoim pragnieniu, zarzuciła mu nogę na biodro i szarpnęła
ku sobie. Poczuła twarde, brutalne szturchnięcie jego członka. Instynktow
nie rzuciła biodrami ku górze. Instynktownie pchnął własnymi naprzód.
Zamarli na moment z nagłego wrażenia, połączeni tak intymnie, jak
tylko mogą być połączone dwa ciała. A potem zaczął poruszać siew niej,
oplatając muskularnymi ramionami. Każdym pchnięciem wnikał głębo
ko, wypełniając ją do końca i wycofywał się, by znowu wpłynąć w nią
niczym fala gorącego zródła. Jej ciało niemal płonęło. Zacisnęła powie
ki i wyprężyła się, wpierając piętami w materac, oczekując spełnienia,
które zbliżało się coraz bardziej.
- Tak - ponaglił ją niskim, ochrypłym pomrukiem prosto w ucho. -
Moja ukochana. Tak... Tak... Najsłodsza, najdroższa Lily...
186
Te słowa doprowadziły ją do szczytu. Jedna za drugą, fale czystej
rozkoszy rozeszły się spiralą od miejsca ich połączenia i przepłynęły jak
burza wdłuż zakończeń nerwowych. Poczuła, jak jego ciało spina się
i tężeje. Odciągnął się leciutko, z napiętymi jak liny mięśniami szyi, z za
ciśniętą szczęką i dzwięk jego własnego spełnienia odbił się w niej jak
echo jeszcze jedną, powracającą falą przyjemności.
Wszystko to przyszło za szybko. Jeszcze parę drobnych końcowych
wstrząsów przebiegło jej ciało, zbiegając się w lędzwiach... Jak zza mgły
przypłynęła świadomość jego ciężkiego oddechu gdzieś blisko jej ucha.
Wyciągnęła drżącą rękę i odgarnęła mu z czoła ciemnozłoty kosmyk.
- Avery? - szepnęła.
Przygarnął ją bliżej, nie otwierając oczu.
- Avery?
- śśś... - Głos miał niski i nieskończenie smutny. - śśś... Za
drzwiami czeka kolejny dzień. Ale tu go jeszcze nie ma... Jesteśmy my.
Lily... Lillian... Błagam, pozwól mi się kochać jeszcze raz. Pozwól mi
się kochać całą noc.
Odpowiedziała mu pocałunkiem.
25
-* bliżał się świt, pełen wątpliwości, pełen rozterek. Avery obserwo
wał jego nadejście ze spokojem. Jego serce było niczym samotny żoł
nierz naprzeciw legionom nieubłaganych faktów.
Lily leżała przy nim, utulona spełnieniem, szczęśliwa. Ciemne pa
sma włosów rozsypały się jej po ramionach i barkach, pierś unosił lekki
oddech. Ręka spoczywała, rozluzniona, na jego udzie. Zamknął oczy na
jej widok, tak nieubłaganej we śnie, jak nieubłagana była w sprawie wła
snej matki.
Godzina za godziną układał przemowy, wymyślał scenariusze rozmów,
zapewnień, wszystko, co zdołałoby sprawić, że zgodziłaby się zostać jego
żoną. Nie mógł zaakceptować innego związku niż formalny, a bał się, że nie
istnieje argument, który potrafiłby przekonać Lily do jego poślubienia.
Przepisy regulujące prawo do potomstwa były równie niedorzeczne
jak myśl, że miałby świadomie i z rozmysłem uczynić swoje dzieci bę
kartami. Nie akceptował tego pierwszego, ale nie brał nawet pod uwagę
tego drugiego. Boże, zmiłuj się...
187
Gorycz naznaczyła jego współczucie dla nieżyjącej matki Lily. Ko
biety, którą Lily kochała tak bardzo, że chciała poświęcić swoje życie -
nie, życie ich obojga - i uczynić z niego pomnik jej cierpienia.
Jak gdyby wyczuwając tę niechęć, Lily poruszyła się w jego ramio
nach. Po twarzy przebiegł cień. Avery przygarnął ją bliżej, ostrożnie, tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl