[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sparali\owana strachem i patrzy na niego oniemiała. Jo nie zdaje sobie chyba sprawy, do
czego jego obecność mo\e doprowadzić, pomyślała. A jeśli go ktoś widział? Je\eli Johan
się dowiedział?
- Nie zamierzałem pokazywać się w Stornes, w \adnym wypadku - mówił dalej. -
Bałem się o nas oboje, \e mo\emy się zdradzić, jeśli... Wpadłem więc na pomysł, \eby te
dwa dni, kiedy mój tabor zatrzyma się we dworze, spędzić tu w lesie, w górach.
Przywykłem do radzenia sobie bez dachu nad głową. Ale po prostu musiałem cię znowu
zobaczyć - szepnął i delikatnie ją pocałował. - Gdybyś nie chciała się ze mną spotkać, wtedy
patrzyłbym na ciebie z daleka, tyle wystarczyłoby mi do \ycia - rzekł cicho. - Choćby
zobaczyć cię znowu, to lepsze ni\ nic...
Nie odpowiedziała, tylko w milczeniu przyglądała się temu mę\czyznie, o którym
nigdy nie będzie mogła zapomnieć. Była stworzona, by go kochać, lecz nigdy nie będzie go
mogła mieć, nie tak, jak by tego chciała.
- Ale ty nie cieszysz się, \e mnie widzisz - zmartwił się i pogładził ją po policzku. -
Tak mi się wydaje. Jeśli tak, to pójdę. Nigdy nie zamierzałem...
- Och, Jo - westchnęła Mali cię\ko i mocniej przytuliła się do niego. - Cieszę się!
Nie wiesz nawet, jak bardzo! Marzyłam... tęskniłam. Nie było dnia, \ebyś nie pojawił się w
moich myślach. Jak sądzisz, jak wyglądało moje \ycie u boku... w łó\ku z tym, którego...
Nabrała powietrza, bliska płaczu.
- Gdyby tylko wolno mi było ciebie kochać - szepnęła.
- W takim razie, o co ci chodzi? - spytał, muskając ustami jej włosy. - Nikt nie wie,
\e tu jestem. Zresztą mógłbym równie\ pokazać się w Stornes, nikt by się o nas nie dowie-
dział.
Mali nie odpowiedziała. Wyślizgnęła się z ramion Jo i wzięła go za rękę.
Poprowadziła go do pogrą\onego w półmroku szałasu. Przystanął niepewnie w drzwiach,
kiedy wypuściła jego dłoń. Przyniosła lampę parafinową i w milczeniu podeszła do łó\ka.
- Chodz - zawołała go.
Kiedy Jo podszedł bli\ej, podniosła lampę. Złociste światło kładło się miękko na
postaci chłopca, który mocno spał. Le\ał na plecach, zrzucił przez sen kołdrę. Ciemne
włosy były trochę mokre od potu i kręciły się łagodnie na karku. Przez długą, zdawałoby się
nieskończenie długą chwilę w szałasie panowała grobowa cisza. Jo osunął się na kolana
przy łó\ku. Wyciągnął dr\ącą rękę i ostro\nie pogładził chłopca po okrągłym, miękkim
policzku.
- O Bo\e - szepnął ledwie słyszalnie. - To moje dziecko! W tym łó\ku le\y mój syn,
Mali!
Podniósł głowę i spojrzał na Mali. Jego oczy wypełniły się łzami, które spłynęły
wolno po twarzy. Mali przykucnęła obok, wzięła jego dłoń w swoją, odwróciła wewnętrzną
częścią ku górze i ucałowała z miłością.
- Tak, to twój syn - potwierdziła cicho. - Ale tylko babcia o tym wiedziała i zabrała
tÄ™ tajemnicÄ™ do grobu. A ja...
Nagle osunęła się u wezgłowia łó\ka i rozpłakała. Jo objął ją i przytulił, gładząc jej
szczupłe plecy.
- Jak myślisz, jak się czułam tego dnia, kiedy zrozumiałam, \e... \e jestem w cią\y?
śe noszę twoje dziecko, owoc naszej miłości? - szlochała. - Byłam tak... tak niewiarygodnie
szczęśliwa, poniewa\ dostałam cząstkę ciebie, która na zawsze będzie przy mnie. Ale
czasami...
Podniosła zapłakaną twarz i popatrzyła na Jo.
- Tak się bałam - szepnęła ochryple. - Tak się bałam, \e ktoś się domyśli... śe
zobaczą, \e chłopiec jest taki... taki inny. Pod \adnym względem nie przypomina Johana, \e
odgadnÄ… prawdÄ™, \e my...
Jo ponownie skierował spojrzenie na śpiącego chłopca. Długo przyglądał się swemu
synowi.
- Jest do mnie taki podobny - rzekł i zerknął na Mali. -Prawie jakbym widział
samego siebie. Dziwne... Powinni byli się zorientować, \e ja jestem ojcem!
- Na razie nikt na to nie wpadł - odpowiedziała cicho. -Po pierwsze dlatego, \e ju\
dawno byłeś daleko, gdy mały się urodził. A po drugie, kto by pomyślał, \e ja, młoda pani
na Stornes, mogłabym się oddać tobie... Cyganowi... Nigdy by im nie przyszło do głowy, \e
ty jesteÅ› jego ojcem.
Chwilę siedziała w milczeniu i patrzyła na Siverta. Jej palce splotły się z palcami Jo,
mocnymi i ciepłymi.
-A ja... ja przekonałam Johana, \e mały jest podobny i do Beret, i do mojej babci.
Mojej babci nikt w Stornes nie znał, bo zmarła dawno temu, więc nie mogli stwierdzić, czy
to prawda. No, a Beret... tak, była dumna z wnuka i szczęśliwa. Widziała to, co chciała
widzieć. Zresztą wszyscy inni zachowywali się tak samo. Tak zwykle jest, gdy pojawia się
dziedzic. Tylko babcia się zorientowała - dodała Mali i spuściła głowę. - Od tej pory
ka\dego dnia \yłam na krawędzi przepaści, Jo. Modliłam się, oby tylko nikt nie zobaczył
was obu razem, ciebie i Siverta... Poniewa\ wtedy ka\dy zauwa\y! Mało które dziecko jest
bowiem tak podobne do swego ojca jak ten chłopiec w łó\eczku do ciebie. Dlatego nie
chciałam, \ebyś wrócił, mimo \e ja...
Ponownie rozpłakała się.
- Dlaczego nie przyszłaś do mnie? - spytał i otoczył ją ramieniem. - On jest moim
synem, a my... My nale\ymy do siebie, Mali. Jak mogłaś kazać im wierzyć, \e Sivert jest
synem Johana? On jest mój. Nasz! Pozwoliłaś, by \yli w kłamstwie. Wszyscy, nawet
chłopiec - dodał, spoglądając na śpiące dziecko.
Mali nie od razu odpowiedziała. Przychodziły jej do głowy ró\ne myśli:
niepewność, strach i zwątpienie. Dręczące, bolesne wątpliwości, jakie rozwiązanie byłoby
najlepsze, ale równie\ myśli o zemście za jej krzywdę, które jej nadal nie opuszczały.
- Zastanawiałam się nad tym - rzekła w końcu.  Ale nie mogłam postąpić inaczej,
Jo. Babcia powiedziała to samo. Uznała, \e prawda zbyt wielu ludziom sprawiłaby ból, a ja
powinnam dzwigać swój krzy\ i \yć w kłamstwie, i ju\ nigdy cię nie zobaczyć. Ciebie,
którego kocham ponad wszystko...
Otarła dłonią mokrą twarz i nagle w jej oczach pojawił się błysk.
- I chciałam, \eby Sivert, nasz syn, odziedziczył Stornes. - Jej głos nagle stał się
zimny i twardy. - To cena, jaką będą musieli zapłacić za to, \e kiedyś kupili mnie do
gospodarstwa. Jak zwierzę - dodała. - Chciałam, \eby mój syn dostał w spadku majątek, do
którego ma prawo. I dostanie! Jo pomógł Mali wstać i zaprowadził ją do ławy przy stoliku.
- A więc ju\ za niego dokonałaś wyboru? - spytał cicho. - Myślisz, \e chłopiec
będzie bardziej szczęśliwy, \yjąc w bogactwie, ni\ przebywając z własnym ojcem? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl