[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Cholera, Gabe! Lillian wychyliła się zza barierki. - To śmieszne. Nie wierzę, że robisz
aferę z powodu jednej głupiej randki.
- W interesach nie ma żartów. " Zniknął w domu.
- Cały mój brat skwitował kpiąco Rafe. - Mógłby napisać poradnik o tym, jak dopiąć
swego.
Lillian nie zdążyła powiedzieć, co myśli o zachowaniu Gabe'a, bo Rafe też wszedł do
środka.
- No proszę, co za interesujący zwrot wydarzeń - wtrąciła się Hannah.
- To nie jest śmieszne. On nie zachowuje się normalnie. - Lillian zapatrzyła się na pusty
podjazd. - Może mu zwyczajnie odbiło? No wiesz, zbudować od podstaw firmę, to ogromne
wyzwanie. Może nie wytrzymał napięcia?
- Nie sądzę, żeby pokonał go stres - stwierdziła Hannah. - Nie zapominaj, że masz do
czynienia z Madisonem. To wiele wyjaśnia.
- Bałam się, że to powiesz.
Przeczuwam, że za tym wszystkim kryje się coś więcej niż tylko to, że nie wywiązałaś się
z urnowy.
- Wierz mi lub nie, ale zaczęło się całkiem zwyczajnie. Gabe postanowił skorzystać z
usług Private Arrangements. Nie przyjmowałam już nowych klientów, ale jemu tak zależało, że
uległam. Trudno uznać go za starego przyjaciela rodziny, ale zupełnie obcy też nie jest,
zwłaszcza od kiedy ty i Rafe się pobraliście. Pomyślałam, co mi szkodzi. Miałam nawet kilka
fajnych babek, z którymi mogłam go poznać.
" No to co się stało?
Lillian bezradnie rozłożyła ręce. Gabe okazał się klientem z piekła rodem.
- Nie mamy wyjścia, musimy wyprowadzić się na trzy tygodnie - oznajmiła Hannah
godzinę pózniej. Podała Lillian przez stół dużą ceramiczną miskę. 'laki remont to prawdziwe
piekło. Już kiedy Willisowie zajmowali się hydrauliką, ledwo dało się wytrzymać.
- Ciągle nie było wody, wszędzie walały się rury - " dorzucił Rafe. - Instalacje wodne już
mi się śniły po nocach.
Ale i tak mamy szczęście, że bracia Willisowie mogli nam poświęcić cały swój czas -
powiedziała Hannah. - Lokalne władze rozbudowują instytut i baliśmy się, że podbiorą nam
Willisów. Ale na szczęście zdecydowali się na fachowców spoza miasta.
- Jakoś przetrwaliśmy zabójczy etap hydrauliczny - dokończył Rafe.
- Ale nie możemy tu zostać, kiedy będą malować i lakierować podłogi.
No pewnie. - Lillian nałożyła sobie dużą porcję sałatki ogórkowej w sosie jogurtowym,
dzieło Rafe'a. - Kurz, opary, to mogłoby zaszkodzić Winstonowi.
- Nie tylko jemu zauważył ironicznie Rafe. - Poza tym, dobrze nam zrobią małe wakacje,
zanim ruszymy pełną parą. Jedziemy do Kalifornii, pozwiedzać winnice w Napa Valley. Przy
okazji dopracujemy kartę win, jakie będziemy podawać w restauracji.
- Kolejny niesamowity zbieg okoliczności. - Gabe umoczył kawałek chleba w pachnącym
gulaszu ziemniaczanym z curry. - Ja też postanowiłem odpocząć.
Rafe uniósł brwi.
- Zwietnie. Najwyższy czas, żebyś zrobił sobie trochę wolnego. Już prawie mieszkasz w
tym swoim gabinecie.
No podobno - wymamrotał Gabe. Lillian znieruchomiała.
- Przyjechałeś tu na kilka dni?
Rafe roześmiał się.
- Nic martw się, Lillian. Gabe nie zabawi długo w Eclipse Bay, jeśli to cię niepokoi. Na
razie może zatrzymać się u Mitchella, dopóki ten nie wróci z Hawajów. Bo potem po czterdziestu
ośmiu godzinach zaczną skakać sobie do gardeł.
- Naprawdę? Po dwóch dniach?
- Jasne. Mitchell jak zwykle zacznie prawić kazania, że Gabe ma obsesję na punkcie
Madison Commercial. Gabe każe mu się odczepić i spakuje się do wyjazdu.
Lillian rozluzniła się. Rafe mówił do rzeczy. Wszyscy wiedzieli, że Madisonowie byli
potwornie uparci i zawzięci. Dwa takie osobniki pod jednym dachem - to mieszanka wybuchowa.
- Masz rację. - Gabe wzruszył ramionami. - Dzień, góra dwa. Więcej nie wytrzymam z
Mitchellem.
Rafe mrugnÄ…Å‚ do Lillian.
- Mówiłem.
- A ostatnio Mitchell zrobił się jeszcze gorszy, uwierzycie? - Gabe pokręcił smutno
głową. Sprezentowanie mu komputera było wielkim błędem.
- No co ty! - Rafe zaśmiał się. - On się w nim zakochał. Nie może już bez niego żyć.
- Owszem - przyznał Gabe. - Ale miałem nadzieję, że będzie mu służył do innych celów.
Lillian zatrzymała widelec w połowie drogi do ust.
- To znaczy?
- Na przykład do przeglądania stron porno dla seniorów. Ale nie. On musi codziennie
wysyłać do mnie e - maile.
Rafe uśmiechnął się szeroko.
- Chyba się domyślam ich treści.
- Pisze o różnych rzeczach, ale za każdym razem musi wtrącić swoje trzy grosze na temat
tego, jak prowadzę firmę. I mojego życia osobistego.
Lillian odchrząknęła.
- Rozumiem, że ma jakieś zastrzeżenia.
Wzburzenie Gabe'a zaskoczyło Lillian. Cokolwiek działo się między Gabe'em a jego
dziadkiem, nie tylko go irytowało, ale było najwyrazniej bolesne.
- Tak. Ma zastrzeżenia - przyznał z naciskiem.
- Przykro mi, jeśli planowałeś zatrzymać się u nas - powiedziała miękko Hannah. Ale sam
widzisz, mamy tu jeden wielki bałagan. A będzie jeszcze gorzej, jak zabiorą się za podłogi.
- Jasne. - Gabe poczęstował się sosem pomidorowym.
Rafe patrzył pytająco na bracia.
- Jak długo zamierzasz zostać u Mitchella?
- W ogóle. - Gabe odczeka! chwilę. - Wynająłem stary dom Buckleyów.
- Na długo? zapytała ostrożnie Lillian.
Na miesiÄ…c.
Nie wierzyli własnym słowom.
- Naprawdę zamierzasz zrobić sobie miesiąc wolnego? - zapytała Hannah.
- Kilka razy skoczę do miasta, bo mam pewne zobowiązania, od których nie mogłem się
wymigać wyjaśnił Gabe. - Muszę na przykład wygłosić mowę na bankiecie na cześć mojego
dawnego wykładowcy. Poza tym nie będę przecież całkowicie odcięty od firmy. Zabrałem faks i
laptop, no i jest jeszcze telefon.
- Nie wierzę powiedziała oszołomiona Lillian. - To wszystko brzmi podejrzanie.
- Ona ma rację przyznał Kale. Coś jest nie tak. Chrzanić telefon i komputer. Jeśli na
miesiąc odizolujesz się od biura, to jeszcze pojawi się u ciebie syndrom odstawienny. Dostaniesz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl