[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pewnością odpowiada również mnie 
oświadczył Moran.  Będę traktował ją jak córkę.
Dziewczęta słuchały w milczeniu słów,
których nie były w stanie zaakceptować. Od
dziecka wpajano im, że zewnętrzny świat należy
trzymać na dystans, a teraz ich własny ojciec
otwierał przed nim drzwi.
Moran zrobił się niechlujny, jeśli chodzi o
ubranie  on, który do kościoła albo do miasta
ubierał się zawsze z taką starannością, jakby
szedł zmierzyć się ze światem  i Rose musiała
go stale pilnować, żeby wyglądał przyzwoicie.
Mieli teraz dwie emerytury, zwykłą i wojskową.
Przestało być ważne, czy zdążą zebrać siano, czy
zgnije na polu. Większość bydła sprzedali, póki
jeszcze była trawa, a te kilka sztuk, które sobie
zostawili, mogło się spokojnie wyżywić tym, co
znajdą pod żywopłotami albo na polu. Znieg,
który dla sąsiadów oznaczał niepokój o paszę i
stodoły, dla nich stanowił przyjemną odmianę.
W znieruchomiałym świecie, pod iskrzącym się
bielą masywem Wyżyny, ścięli drzewka
oplecione powojem i zarumienieni od wysiłku na
świeżym powietrzu patrzyli, jak krowy żarłocznie
szarpią ciemne liście powoju. Mają teraz
mnóstwo pieniędzy, przypominała mu
nieustannie Rose, i nie potrzebują już harować
jak woły. Mieli więcej pieniędzy, niż
potrzebowali, więcej, niż zdołaliby wydać, więcej,
niż zostało im życia, ale to nie ukoiło lęków
Morana. Często wieczorem godzinami liczył, ile
mają, ile zostało wydane, jakie ponieśli straty.
Wrócił do zwyczaju pisania listów. Nie było
tygodnia, żeby nie napisał do Londynu, do
Maggie albo do Michaela. Nadal osobiście
wysyłał i odbierał listy, ale teraz na pocztę
zawoziła go Rose. Czekała na niego przed
budynkiem w samochodzie. Annie i Lizzie nadal
prowadziły urząd, który lśnił czystością jak
dawniej. Odraza do brudu zyskała rangę
oficjalnego prawa i interesanci w ubłoconych
butach albo gumiakach nawet nie próbowali
przestąpić progu, lecz załatwiali sprawy z ulicy,
podając pieniądze i zamówienia przez drzwi i tą
samÄ… drogÄ… odbierajÄ…c sprawunki, listy i resztÄ™,
przekazywane ze środka przez klientów o
czystych obcasach. Podłoga była niewiarygodnie
zniszczona, ale nieustannie szorowane drewno
błyszczało bielą. Twarzą w twarz Annie i Moran
zachowywali względem siebie skrupulatną
neutralność. Za dobrze się jednak znali i
wystarczyło, by wyszedł za próg, i nic go już nie
chroniło. Zresztą nie tylko jego.
 Jak się miewa pan Moran?  spytał
przebiegłym tonem jakiś klient po wyjściu
Morana.
 Kiepsko. Zawsze niedomagał, ale co jak co,
umiał się o siebie zatroszczyć, niech Bóg ma go w
swojej opiece.  Annie pochyliła głowę nad
karnetem znaczków pocztowych, czekając, aż
wybrzmią salwy śmiechu.
 Słyszałam, że kiedy ich zalało w zeszłym
tygodniu, nic się nikomu nie stało, ale przez ca łe
d wa d n i nie miał czasu, żeby o sobie pomyśleć.
Wybuch śmiechu, zawierający bezbrzeżne
pokłady lekceważenia, w jednej chwili starł na
proch koncepcję, którą Moran przez całe życie z
niezłomną wolą wpajał wszystkim wokół siebie.
Na wypadek gdyby śmiech miał zwrócić się
także przeciwko jej autorytetowi, Annie
pospiesznie poskromiła wesołość.
 A może i nie miewa się już tak dobrze jak
dawniej. Obawiam się, że zmierza tam, gdzie my
wszyscy, niech Bóg ma nas w swojej opiece.
 Pamiętasz, jak się poznaliśmy u Annie? 
spytała rozczulona wspomnieniem Rose,
ruszając spod poczty pewnego dżdżystego
wieczoru.
Nie odpowiedział. Niezgrabnie zmieniła
bieg, zwalniajÄ…c przed wjechaniem na most.
 Boże. O Boże. Kobieto, nie możesz przez
chwilę skupić się na tym, co robisz? Tysiąc razy
mówiłem ci, że jeśli nie chcesz wypruć flaków z
nieszczęsnej skrzyni biegów, masz wciskać pedał
do oporu.  Jego niechęć do przeszłości nie
zelżała z wiekiem, a początek ich wspólnego
życia był teraz przeszłością.
 Przepraszam. Nie pomyślałam.
 To zacznij wreszcie myśleć. Ciekaw jestem,
czy ty w ogóle kiedykolwiek myślisz.
Błogosławiony będzie dzień, kiedy zaczniesz
myśleć.  Rozdrażnienie Morana napędzało się
własnym impetem, a ona nawet nie próbowała
dyskutować. Powoli prowadziła w strugach
deszczu, modląc się, żeby nigdy nie dojechali do
Cox's Hill, gdzie znowu trzeba będzie zmienić
biegi.
Pewnego słotnego dnia to ona
zaproponowała, żeby wybrali się do Strandhill.
Miała nadzieję, że wycieczka ukoi jego
nerwowość. Najpierw wykpił ten pomysł, ale
potem niespodziewanie się zgodził. Zabrali
butelkÄ™ z herbatÄ… i kanapki. Poszli na
przechadzkÄ™ po polu golfowym. Obejrzeli
wystawy sklepów. Posiedzieli w samochodzie,
pijÄ…c herbatÄ™, jedzÄ…c kanapki i patrzÄ…c na
wzburzony ocean. Przed wyruszeniem w
powrotną drogę uparł się figlarnie, by zeszli nad
linię wody. Pochylił się, by dotknąć dłonią
uciekającej fali, i przyłożył palce do ust,
smakując sól, a potem dał je polizać Rose.
 Bardzo miła wycieczka  stwierdziła Rose
z ulgÄ…, kiedy znalezli siÄ™ z powrotem w domu.
 Przynajmniej nie tkwiliśmy bez sensu cały
dzień w czterech ścianach.
Następnym razem wybrali się na północ, do
Enniskillen po drugiej stronie granicy.
Stopniowo uzależnili się od tych wypraw,
pozwalajÄ…cych uciec od klaustrofobii ciÄ…gnÄ…cych
się bez końca dni. Stopniowo odwiedzili
wszystkie miejsca, w których przed laty Neli
Morahan i Michael pędzili leniwie czas.
Niezmienny wizerunek, przy którym tak
zawzięcie trwał dom, od czasu do czasu
wystawiała na próbę odmienna rzeczywistość
nieprzyuczonego i nieczułego zewnętrznego
świata. Zamiast spędzić dzień w Strandhill albo
Enniskillen, Moran postanowił udać się do
banku, poradzić się dyrektora w sprawie
pewnych rządowych obligacji, które kiedyś
nabył.
Kiedy Rose i Moran podeszli do okienka i
poprosili o rozmowÄ™ z dyrektorem, nikt z
kasjerów nie miał pojęcia, co to za jedni.
Poproszono ich, żeby zaczekali na krzesłach
przed gabinetem.
 Można by pomyśleć, że chcemy dostać się
do spowiednika w Wigilię Bożego Narodzenia 
zauważył z przekąsem Moran po upływie
dłuższej chwili.  Chyba zaraz nas przyjmie. Coś
go musiało zająć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl