[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mnianą Zdzisławą Gwizdek. Niestety, nabyła ona niedawno psa po szkoleniu
134
obronnym, który przepuszczał gości tylko w jednym kierunku, mianowicie do
wnętrza domu.
- A jakaż w tym wszystkim zagadka? - zastanawiał się kapral.
- Jest i zagadka. Otóż musicie zgadnąć, na jaki pomysł wpadłem po tych przeży-
ciach! - co rzekłszy, sierżant nabił swą wierną fajeczkę papierosem malboro, za-
kwestionowanym przy szpiegu CIA, przerzuconym na teren gminy z zadaniem
rozszyfrowania zródła naszych sukcesów.
9. Serce sierżanta Miziaka
Melduję, że wiosna nadchodzi! - oznajmił kapral Modliszka, wróciwszy z co-
dziennego patrolu.
- Jakie objawy zauważyliście? - spytał rzeczowo Miziak, który lubił dokładnie
wiedzieć co się dzieje w powierzonej jego pieczy gminie.
- No więc przede wszystkim fontanna odmarzła i zaczęła znowu sikać.
Sierżant uśmiechnął się z zadowoleniem. Fontanna ta powstała z inspiracji miej-
scowego PRON-u, który bawiąc swego czasu na wycieczce w Belgii zachwycił
się tamtejszym Manneken-Pisem, czyli siusiającym chłopczykiem. Po powrocie
do kraju prezydium tej pożytecznej organizacji zapostulowało wystawienie cze-
goś podobnego w centrum gminy. Rzezbiarz Jan Chryzostom Nieczysty, któremu
powierzono to zadanie, nie poszedł na łatwiznę i zamiast wypiętego chłopca
wyczarował z kamienia kucniętą dziewczynkę, którą lud nazwał od razu Mane-
kin-Piśka.
Po drugie - wyliczał kapral - ksiądz Chudzielak dał do prania zimową sutannę, na
co był już najwyższy czas, ponieważ ostatnio nie dawała się już ona złożyć, po
zdjęciu stała na podłodze jak jakiś kiosk "Ruchu", a przy ewentualnym przewró-
135
ceniu mogła się stłuc.
- A skąd znacie takie szczegóły? - zdziwił się sierżant.
- Od księżej gospodyni, która jest na naszych usługach w sprawach nie dotyczą-
cych wiary! - wyjaśnił Modliszka.
Bardzo rozsądnie! - pochwalił Miziak - Pełna informacja o każdym środowisku
zapobiega skażeniu tegoż! - Ta fundamentalna prawda, przeniesiona żywcem z
ekologii, pozwalała dotychczas sierżantowi utrzymywać w ryzach bujne społe-
czeństwo gminy.
- Poza tym występują pomniejsze objawy - kontynuował Modliszka - takie jak
kwitnienie pierwiosnków, kwaśne deszcze z NRD i zwykłe wiosenne zalecanki li-
sa Medarda do tej jamniczki od pani magister Felgi, przewodniczącej nielegalnej
opozycji.
- Wstyd i skaranie z tą jamnicą... - skrzywił się sierżant. Czy nie można by dla niej
znalezć jakiego zdrowego psiaka zamiast Medarda? Strach pomyśleć, co się z tego
związku może urodzić...
- Niestety, u nas naród trzyma wyjątkowo duże psy, a jamnica ma co prawda
półtora metra długości, ale tylko ćwierć wysokości, w związku z czym jest zupeł-
nie niekompatybilna... Ale a propos psów, to wydaje mi się, że rozwiązałem
pańską poprzednią zagadkę!
- Mieliście - przypomniał Miziak - odgadnąć, na jaki pomysł wpadłem na pod-
stawie psa Cerbera, który wszystkich wpuszczał do mieszkania, ale nikogo nie
chciał wypuścić.
- No i chyba odgadłem. Jak sądzę, wpadł pan na pomysł typowego kotła policyj-
nego, do którego każdy może wejść, nikt jednak nie może z niego wyjść.
- Tak jest! - potwierdził z dumą sierżant. - To ja pierwszy zastosowałem kocioł,
136
który potem tak się upowszechnił na całym świecie. Oczywiście trzeba było ten
system dopracować, gdyż w pierwszym okresie entuzjastycznie nastawieni
funkcjonariusze przebierali miarkę i wpuszczali bez opamiętania wszystkich, do
tego stopnia, że kiedyś osoby zatrzymane uzyskały ilościową przewagę nad za-
trzymującymi i same ich zatrzymały. Aż strach pomyśleć do czego by doszło,
gdyby nie zawalenie się na skutek tłoku jednej ze ścian, przez którą wszyscy
zgodnie uciekli.
- To są cudowne wspomnienia, panie sierżancie... - westchnął z podziwem ka-
pral. - Sam chciałbym uczestniczyć w tych wszystkich wydarzeniach, a przy-
najmniej móc dalej słuchać pańskich opowieści...
Niestety, mój zacny Modliszko, to była już ostatnia moja herkulesowa przygoda.
Wykonawszy dwanaście prac zadanych mi przez obywatelkę major Delficką, uzy-
skałem przebaczenie za ohydny czyn, polegający na pobiciu swej własnej rodziny
i mogłem wrócić do zwyczajnych milicyjnych działań polegających, jak wam
doskonale wiadomo, na wypisywaniu mandatów, chwytaniu drobnych złodzie-
jaszków i ścieraniu nieprzyjaznych napisów, lub też neutralizowaniu ich przy po-
mocy drobnych poprawek...
O, to jest pańska specjalność! - zawołał kapral. Widziałem, jak wczoraj zneu-
tralizował pan napis na murze kościelnym "Popieramy głodówkę", przerabiając go
na "Pobieramy gotówkę", co wytrąciło podziemie z równowagi, a jednocześnie
napsuło krwi ojcu Chudzielakowi, który rzeczywiście pobiera już gotówkę za
wszystko, nawet za ilość machnięć kropidłem przy pochówku!
- Wszystko się komercjalizuje!- pokiwał głową Miziak. - Nawiasem mówiąc i ja
też te swoje przygody opchnąłem miesięcznikowi "Sam na sam" za ogromne pie-
niądze, które pozwolą mi teraz spokojnie doczekać emerytury... Ale nie martwcie
137
się kapralu! - dodał, widząc łzy w oczach podwładnego. - Przeczucie mówi mi, że
jeszcze przeżyjemy obaj niejedno ciekawe zdarzenie! Potrzebny nam jest tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl