[ Pobierz całość w formacie PDF ]

59
że opiekunowie nie będą mieli dla was za dużo czasu; być może
wcale was nie poznają; być może w ostatnim momencie usłyszy-
my, że wizytę odwołano. Być może. być może. Dlatego zachowu-
jemy się uprzejmie, do stopnia uniżoności - nic w tym pokoju nie
może urazić Chińczyków. Nie mamy tu nic do żądania, możemy
tylko mieć nadzieję. Siedzimy bez żadnych praw, żebracy szukają-
cy informacji, serdecznej atmosfery, ciepłych wspomnień na przy-
szłość.
Trzeba zacząć od tego. że drzwi pozostają otwarte. Oddycha-
my z ulgą - panna Wan i współdyrektor pan Song - szczupły, opa-
lony mężczyzna w średnim wieku, odpowiedzialny za cały insty-
tut - traktują nas jak starych przyjaciół. którzy w końcu wpadli
z wizytą. Natychmiast przywołują do środka kolegów, widząc ich
przechodzących korytarzem po lśniącym, wypolerowanym mar-
murze. _Patrzcie. kogo my tu mamy, gości z Europy. Przylecie-
li aż tutaj, aby zobaczyć nasz dom. Ta dziewczynka była tutaj ja-
ko niemowlak". W okamgnieniu trajkoczÄ… jeden przez drugiego:
wszyscy się śmieją i obejmują Lisę, a my tylko wymieniamy sPoj-
rzenia, stopniowo tracące nerwowość.
60
Nasza przewodniczka, Jessica, może zadawać pytania w na-
szym imieniu. Odpowiedzi padają z zaskakującą szczerością. Roz-
miar budynku wcale nie jest niespotykany - słyszymy. - W Chinach
tego typu instytucje pomocy socjalnej dają dach nad głową oso-
bom starszym, sierotom i innym potrzebujÄ…cym. SÄ… to centralnie
zarządzane placówki państwowe, które z zewnątrz wyglądają dość
surowo i prosto, ale - mówi pan Song - obecne warunki są dużo
lepsze niż w przeszłości". W minionych latach dom opieki mieścił
się w różnych przejściowych budynkach: taki los włóczęgi spowo-
dowany tym, że stary dom został wyburzony, aby w tym miejscu
zbudować wielkie centrum handlowe. Pracownicy i dzieci kocha-
ły stary budynek, który tak nagle im zabrano. Dyrekcja, personel
i podopieczni pozostali najdłużej w starym lokum przy ulicy Smo-
cze Jezioro: w dość przygnębiającym otoczeniu, o którym faktycz-
nie słyszeliśmy koszmarne historie. Panu Song i jego pracownikom
nie było łatwo przetrwać te wszystkie lata w tak nędznych warun-
kach. Dlatego bardzo cieszÄ… siÄ™ z nowego budynku.
Pan Song mówi, że w ostatnim czasie na skutek złagodzenia
polityki jednego dziecka i wzrostu dobrobytu spadła liczba pod-
rzutków w regionie. Mniej więcej w tym czasie, gdy trafiła tutaj
nasza Lisa, czyli w połowie lat dziewięćdziesiątych, do adopcji
była oddawana niecała setka dzieci rocznie, z czego większość
wyjeżdżała za granicę. Obecnie oddział dziecięcy liczy od stu do
stu pięćdziesięciorga dzieci; większość nie ma jeszcze dwóch lat,
a pokazna grupa to niepełnosprawni. Jakkolwiek pan Song i pan-
na Wan SÄ… zwolennikami miejscowej adopcji, to majÄ… tylko jeden
cel: aby jak najwięcej dzieci z ich domu znalazło nowych rodzi-
ców. I już lepiej zagranicznych niż żadnych.
Większość przebywających tu dzieci pochodzi że wsi; zostały
porzucone w ruchliwych punktach miasta, głównie przy okienkach
czy w poczekalniach na stacji. Stacja kolejowa Bengbu odgrywa
w tym sensie kluczowÄ… rolÄ™ w regionie - tam zawsze sÄ… ludzie;
61
niemowlÄ™ szybko przyciÄ…ga uwagÄ™ i zostaje zabrane. Wiele
matek przyjeżdża do miast takich jak Bengbu, aby anonimowo
(to znaczy: bez rejestracji dowodu osobistego) lub pod fałszy-
wym nazwiskiem wydać w szpitalu dziecko na świat. jeżeli rodzi
się chłopiec, kobieta zabiera go do domu. Natomiast dziewczyn-
kę zostawia w szpitalu lub gdzieś porzuca. Dlatego mało prawdo-
podobne, aby nasza córka i jej podobne dzieci pochodziły z sa-
mego Bengbu.
Nagle zaczyna nas interesować. co się dzieje z dziećmi, dla któ-
rych nie znaleziono rodziców. Przedtem uznalibyśmy takie pyta-
nie za brutalne, wręcz niestosowne, teraz po prostu samo się nasu-
wa. Atmosfera na to pozwala, a pytanie jakoÅ› tak samo siÄ™ wymyka.
Jessica tłumaczy bez mrugnięcia okiem - jak zostanie odebrane?
Ale, jak widać, pan Song wcale nie uznaje pytania za niedorzeczne.
 Dzieci - mówi - pozostają w domu do czasu zakończenia szkoły.
Potem, około szesnastego roku życia, muszą stanąć na własne nogi:
podjąć gdzieś prostą pracę i dać sobie jak najlepiej radę Jakże nor- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl