[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sierżanta. Brał udział w obaleniu reżimu talibów. Za swoje zasługi i na skutek ran odniesionych od
odłamka został odznaczony Purpurowym Sercem.
Trzy miesiące pózniej wracał helikopterem do Kabulu. Maszyna rozbiła się na niezaludnionych
terenach. Zginęli Durelle, pilot i oficer sił specjalnych Mikę Carelli, kapitan Gary Winston, chirurg,
któremu zostały raptem trzy dni do zakończenia misji i powrotu do domu, oraz porucznik Anthony Banks,
oficer służb specjalnych, przydzielony do pomocy w odbudowie Afganistanu.
Dowództwo amerykańskie bardzo pózno zauważyło zniknięcie helikoptera z radarów, sporo czasu
zajęło też zlokalizowanie go i dotarcie do wraku.
Siły wroga były pierwsze. Nim na miejscu zjawiły się amerykańskie ekipy ratunkowe i
poszukiwawcze, zabrali ciała i co cenniejsze przedmioty, tak przynajmniej wynikało z raportu. Teraz
oczywiście znamy prawdę i wiemy, że ciała Durellea w ogóle tam nie było, bo inaczej nie mógłby się
pojawić na autostradzie New Jersey i mierzyć do mnie z pistoletu.
W aktach znajdują się zdjęcia wszystkich ofiar, ale nie rozpoznaję Durelle a. Ledwie rzuciłem na niego
okiem wtedy na autostradzie, zdecydowanie większą uwagę poświęciłem wycelowanej we mnie broni.
Zresztą fotografie mają przynajmniej osiem, dziewięć lat.
Jeśli Durelle miał jakąś rodzinę, nic o niej nie ma w papierach, zamiast tego spisujemy więc nazwiska
wszystkich pozostałych, rzekomo zmarłych pasażerów wraz z danymi kontaktowymi ich rodzin. Nie mam
pojęcia, czy wraz z Durelle em prowadzili jakieś brudne interesy, ale musimy ten trop sprawdzić.
Opuszczamy bazę bogatsi o wszystkie dostępne informacje, zawiedzeni, że jest ich tak niewiele. Nie
oczekiwałem, że znajdę jakieś niezbite dowody, ale byłoby miło uchylić choć rąbka tajemnicy i
dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi.
W biurze też nie czekają na nas żadne rewelacje. Keith Franklin zostawił zaszyfrowaną wiadomość, z
której wynika, że ma oczy szeroko otwarte, ale do tej pory nie odkrył niczego nadzwyczajnego w
działaniach Roya Chaneya w urzędzie celnym.
Czeka na nas za to Karen Evans. Stres oczekiwania na decyzję zdołał przygasić nawet jej wrodzony
entuzjazm. Codziennie odwiedza Richarda, dzięki czemu ja czuję się trochę lepiej, gdyż sam trochę ten
obowiązek zaniedbałem.
- Jak on siÄ™ trzyma? - pytam.
- Nie za dobrze. Robię, co mogę, by podtrzymać go na duchu, ale on wie, że wszystko zależy od tej
decyzji. Najgorsze jest to, że nie wiadomo, kiedy zostanie podjęta. To czekanie jest trudne nawet dla
mnie.
Kiwam głową.
- A jak daje sobie radę z odseparowaniem od reszty więzniów?
- Chyba mu się to podoba. - Uśmiecha się. - Przynajmniej na razie. Nie miał tam zbyt wielu przyjaciół.
- Chciałbym móc powiedzieć, że mam dla was jakieś wiadomości.
- Wiem& i nie chcę się naprzykrzać, ale mogę wpadać tu częściej? Mam takie wrażenie, że tu jestem
bliżej mających nadejść dobrych wieści.
- A co z twoim projektowaniem?
- Pracuję po nocach. I tak nie mogę spać. To jak? Nie mam powodu, by jej tego zabraniać.
- Jasne. Wpadaj, kiedy chcesz.
Kręcę się jeszcze chwilę po biurze, a potem jadę do domu. Wcale mi to nie poprawia humoru, skoro
Laurie wróciła do Wisconsin. Na szczęście czekają na mnie Tara i Reggie, z uśmiechami na pyskach i
merdajÄ…cymi ogonami. Za dobry humor nagradzam psy dwugodzinnym spacerem po parku.
Kiedy wracamy, nastawiam telewizor na wiadomości i odsluchuję sekretarkę. Tym sposobem
wiadomość przekazują mi jednocześnie prezenter i urzędnik sądowy. Decyzja w sprawie Richarda
Evansa zapadła i zostanie ogłoszona jutro o dziewiątej rano.
Przez resztę wieczoru odbieram telefony od Laurie, Kevina, Karen i przeróżnych dziennikarzy. Na
zewnątrz zachowuję pozę absolutnej pewności co do korzystnej dla nas decyzji. Jeśli rzeczywiście
będzie korzystna, lepiej, żeby wyglądało na to, że nie spodziewaliśmy się innej. A jeśli nie, to i tak nie
będzie to już miało żadnego znaczenia.
Karen uważa, że wieści będą dobre, choć do końca nie wiem, czy naprawdę święcie w to wierzy, czy
usilnie próbuje samą siebie do tego przekonać. Laurie jest pełna nadziei, ale podobnie jak ja nie ma
pojęcia, co nas jutro czeka. Pragmatyczny jak zawsze Kevin radzi, by ustalić, co zrobimy, jeśli proces
zostanie wznowiony. To bardzo rozsądne podejście, bo będziemy musieli działać szybko, żeby zdążyć się
do niego przygotować. A nawet jeśli decyzja będzie odmowna, przyda nam się to do kolejnego wniosku.
Pod wieloma względami to nawet gorsze niż czekanie na wyrok, kiedy to zawsze istnieje możliwość,
że klient wyjdzie z sądu wolny i oczyszczony z wszelkich zarzutów. My możemy zyskać co najwyżej
szansę na przedstawienie w przyszłości naszych argumentów jakiejś lawie przysięgłych. Choć decyzja
odmowna byłaby dla nas katastrofą, pozytywna będzie początkiem długiej drogi.
Tara i Reggie jakby wyczuwały moje zdenerwowanie i wtulają się we mnie, oferując swe wsparcie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl