[ Pobierz całość w formacie PDF ]
innej agencji.
Maks znowu się uśmiechnął.
- Nigdzie bym nie poszedł, Carne - oznajmił miękko.
- Chcesz powiedzieć, że blefowałeś?
- Oczywiście.
Carrie patrzyła mu przez moment w twarz, zastanawiając się,
czy mówi prawdę czy też znowu gra dla dziadków
McCormacków.
- Kiedy mężczyzna zabiega o piękną kobietę, musi mieć
jakiegoś asa w rękawie - oznajmił z niewymuszoną swobodą. -
Prawda, Bob?
- Oczywiście - przytaknął Bob ze śmiechem.
Rozmowa przez dłuższą chwilę toczyła się jeszcze wokół
kampanii reklamowej dla Santos Wines. Carrie przysłuchiwała
się, ale nie zabierała głosu, choć to ona była tu jedyną
specjalistką. Nagle poczuła, że Carmel i Bob przeszkadzają, że
powinni pójść na górę, a ona miałaby Maksa wreszcie dla siebie.
I nieważne, że ich przygoda szybko się wypali. Przynajmniej
zachowa piękne wspomnienie. %7łycic jest krótkie, a oni
obydwoje wolni, nikomu nie uczyniliby krzywdy.
Znowu moje myśli zmierzają w niebezpiecznym kierunku,
zbeształa się i upiła łyk wina.
Podano danie główne i rozmowa z handlu winami i kampanii
reklamowej dla Santos przeniosła się na życie w Australii.
- Musicie kiedyś całą trójką przyjechać do nas na rodzinne
święta - powiedziała Carmel.
- Carrie, Maks i Molly.
RS
88
- Z największą rozkoszą - odparł Maks.
- Prawda, querideft
Rodzinne święta. Słowa brzmiały ciepło. Ale oni nigdy nie
będą rodziną.
Burza zbliżała się wyraznie, grzmoty słychać było całkiem
niedaleko i Carrie niepewnie rzuciła wzrokiem na otwarte drzwi
na taras.
- Nie lubisz burzy? - domyślił się Maks.
- Nie boję się, ale powiem szczerze, gdybym teraz była w
domu, wyłączałabym wszystkie korki.
Maks się uśmiechnął.
- Zrobię to samo - zapewnił. - Jeśli burza przyjdzie
naprawdę blisko, w domu zapadną ciemności.
Carrie odpowiedziała uśmiechem i pomyślała, jak by to było
teraz iść z nim na górę. Carmel i Bob już planowali wizytę
rodzinną u siebie w Australii, ale Carrie ich nie słyszała.
- Carrie... - dotarł do niej wreszcie głos płynący gdzieś z
bardzo daleka.
Ocknęła się. Talerze już uprzątnięto. Gospodyni wniosła
właśnie kawę.
- Carrie - powtórzyła Carmel. - Mówiłam właśnie, że jeśli
się nie obrazicie, to podziękujemy za kawę i pójdziemy już
oboje na górę. Położymy się wcześniej. Jesteśmy zmęczeni, Bob
ciągle jeszcze nie przywykł do zmiany czasu.
- Oczywiście, że się nie obrazimy. - Carrie zrobiło się
głupio, że nic nie słyszała. - Sama chciałabym położyć się
wcześniej.
Wcale się nie dziwię - powiedziała Carmel ze śmiechem. -
Nie pesz się, znam życie, nie mam przesądów. - Machnęła
dłonią. - Poza tym będziecie wkrótce małżeństwem. Bawcie się
dobrze, gołąbeczki. A my zmykamy, bo dziesiąta to dla nas
głęboka noc. Dziękujemy za miły dzień. Maks.
- To ja wam dziękuję - odpowiedział Maks serdecznym
tonem. - Mówiłem ci, że Carmel jest kobietą nowoczesną -
RS
89
zwrócił się ze śmiechem do Carrie, kiedy dziadkowie
McCormackowie zniknęli.
- Po prostu starała się być miła, bo zauważyła, że się
speszyłam - sprostowała Carrie.
- Myślę, że wieczór się udał. - Maks uniósł kieliszek.
- Tak. To mili ludzie. - Carrie zamiast wina upiła łyk kawy,
licząc, że kofeina ją ocuci, ale nie przestawała fantazjować, jak
wspaniale byłoby znalezć się w ramionach Maksa.
Na taras spadły pierwsze krople deszczu, błysnęło, gdzieś tuż
obok domu przetoczył się grom. Maks sięgnął za siebie i
wyciągnął z kontaktu stojącą na pomocniku lampę. Pokój
pogrążył się w mroku, oświetlany jedynie migotliwym światłem
świec.
- Tak lepiej? - zapytał.
Carrie wcale nie była pewna. Mrok wydawał się zbyt
intymny.
- Znacznie lepiej - powiedziała z uśmiechem.
- Jeśli chcesz, zabierzemy świece i przejdziemy na kawę do
salonu - zaproponował Maks.
- Nie. - Głos Carrie brzmiał zdecydowanie. - Wieczór był
naprawdę bardzo miły. ale robi się pózno. Chciałabym się już
położyć.
Prawdę mówiąc, wcale nie chciała wychodzić, uciekać od
intymnej atmosfery. W czasie kolacji coś się wydarzyło, coś, co
sprawiało, że gotowa była kontynuować wieczór w
nieskończoność.
- Carrie?
Spojrzała pytająco na Maksa.
- Zdajesz sobie sprawę, że doprowadzasz mnie do szaleństwa
od pierwszej chwili, kiedy cię zobaczyłem? - Glos Maksa
brzmiał lekko ochryple.
- Nie powinniśmy mieszać faktów i fantazji, to byłby wielki
błąd - powiedziała Carrie szybko, jakby słowa miały
odczarować magiczną chwilę.
RS
90
Maks ujął jej dłoń i ścisnął lekko.
- Chcę się kochać z tobą i wiem, że ty chcesz tego samego.
- Może chcę - przytaknęła zdławionym głosem i Maks
uśmiechnął się z satysfakcją - ale to nic nie znaczy - dodała już
znacznie chłodniej i wstała od stołu. Maks też się podniósł. -
Dziękuję ci za naprawdę uroczy wieczór - zakończyła już
całkiem oficjalnym, kurtuazyjnym tonem.
Maks obszedł powoli stół i położył jej dłoń na ramieniu,
powstrzymując przed rejteradą. A potem obrócił ją ku sobie i
pocałował, namiętnie, głęboko.
Carrie nigdy dotąd nie przeżywała niczego podobnego, nie
znała odczuć i emocji aż tak dojmujących, dzikich,
gwałtownych.
Pragnęła tego faceta. Nie, więcej niż pragnęła, ona go
potrzebowała, szalała za nim w tej chwili. Jej ciało domagało się
znaczniej więcej niż jeden, pełen pasji pocałunek.
- Myślę, że powinniśmy się przenieść na piętro - podsunął
Maks.
Carrie była dokładnie tego samego zdania, ale duma nie
pozwalała jej zgodzić się natychmiast.
- Chcesz poddać próbie moją teorię? - zapytała. - Kiedy już
zaspokoimy pożądanie, będziemy mogli zapomnieć o tej całej
chemii, która jakoby istnieje między nami.
- Przekonamy się - odpowiedział po hiszpańsku. - Nic nie
przesądzaj, niczego nie zakładaj. Nie spieszmy się. - Wziął ją za
rękę i poprowadził na górę.
RS
91
ROZDZIAA DZIEWITY
Po miłosnej nocy Carrie usnęła w ramionach Maksa
przepełniona uczuciem najczystszej, najdoskonalszej ekstazy.
Spała tak głęboko i tak spokojnie, że kiedy się obudziła, nie
wiedziała, gdzie jest.
Poranne słońce oświetlało pokój, wokół panowała absolutna,
doskonała cisza. W swoim domu budziła się zupełnie inaczej...
Odwróciła głowę, zobaczyła puste miejsce obok siebie i
wszystko sobie przypomniała: wróciła na ziemię.
Co ona najlepszego zrobiła? Usiadła gwałtownie na łóżku,
rozejrzała się, ale była w sypialni sama. Maks zniknął. Została
tylko rzucona byłe jak suknia na podłodze i aż nazbyt wyraziste
wspomnienia ostatniej nocy.
Carrie nie należała do kobiet, które idą z mężczyzną do łóżka
bez specjalnych zahamowań, dla czystej przyjemności. Nie
wiedziała, co się z nią stało wczorajszego wieczoru, skąd
obudziło się w niej to niekontrolowane, wręcz lekkomyślne
pożądanie?
Opadła na poduszki i ukryła twarz w dłoniach, usiłując
uwolnić się od dręczących wspomnień.
Dotyk dłoni Maksa... smak jego ust... jego pieszczoty... jej
dążenie do całkowitego zaspokojenia... Oblewał ją żar.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- HT025. Ross JoAnn Rycerz w lśniącej zbroi
- JoAnn Ross Zwycięski sezon
- Drugi slub Kathryn
- 025. Ross Kathryn Wieczory w Londynie_2
- Glen Cook Black Company 07 Bleak Season
- Foster, Alan Dean Catechist 3 A Triumph of Souls
- Dynastia Ashtonów 03 Child Maureen Skandal w wyśźszych sferach
- Antologia SF KrysztaśÂ‚owy sześÂ›cian Wenus
- Drugi przekret Natalii Olga Rudnicka
- 380. Brooks Helen Angielska rezydencja
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- assia94.opx.pl