[ Pobierz całość w formacie PDF ]

I TYLKO MI CIEBIE BRAK
142
wróciła wzrok. Logan spostrzegł, że jest zmieszana, i zmie�
rzył ją badawczym spojrzeniem.
- Niczego przede mną nie ukrywasz, prawda?
- Logan! - zawołała. - Jak możesz? Jasne, ze nie!
Deverell wcisnął ręce w kieszenie i popatrzył na nią spod
zmarszczonych brwi.
- Nie podoba mi się styl życia mojej matki, ale bardzo ją
kocham - przypomniał jej. - Jeśli coś przede mną zataisz, nie
zapomnę ci tego.
Kit cierpiała męki. Nękały ją wyrzuty sumienia. Ale prze�
cież dała słowo...
- Na razie nie mam ci nic do powiedzenia - odparła
z westchnieniem.
- Kiedy będziesz coś wiedzieć?
- Wkrótce. Naprawdę.
Logan skinął głową, ale wciąż czuła na sobie jego nieufne
spojrzenie. Był dziwnie powściągliwy, kiedy się rozstawali.
Kit zaryglowała drzwi i ciężko się o nie oparła. Serce koła�
tało jej niespokojnie. Powinna ugryzć się w język! Nie umiała
kłamać. Nieudolnie próbowała kluczyć i w rezultacie Logan
nabrał podejrzeń. Tansy będzie wściekła, jeżeli syn przedwcześ�
nie odkryje prawdę. Na szczęście to mało prawdopodobne.
Nim poszła spać, zdołała sobie wmówić, że obawy były
przesadne; Logan się nie zorientuje, a Dane z pewnością bę�
dzie trzymał język za zębami.
Rano przejrzała w agencji stos akt, pochodziła trochę po
mieście, pracując nad kolejnym zleceniem, a następnie poje�
chała odwiedzić Tansy.
Ledwie ujrzała pogodną twarz starszej pani, wiedziała, że
wyniki badań są pomyślne.
I TYLKO MI CIEBIE BRAK 143
- Jest lepiej, niż pani sądziła, prawda? - wypytywała
z uśmiechem. - Lekarze wykluczyli najgorsze, zgadłam?
- Owszem. - Tansy westchnęła z ulgą. - Dzięki Bogu.
Nagle drzwi się otworzyły. Na progu stał grozny jak
chmura gradowa Logan Deverell.
- A więc tu się zaszyłaś - powiedział z wyrzutem do
matki. - Szpital jako nowa kryjówka! Co ci jest?
- Powiedziałaś mu! - Pani Deverell była wściekła na Kit.
- A tak cię prosiłam! Poza tym dałaś słowo.
- I dotrzymałam obietnicy.
- Czemu tu leżysz? - dopytywał się Logan, nie zwracając
uwagi na Kit.
- Sądziłam, że jestem śmiertelnie chora. - Tansy popa�
trzyła na syna, który pobladł.
- I cóż?
- Jeszcze nie umieram - odparła rzeczowo. Logan ode�
tchnął z ulgą. Spojrzenie czarnych oczu spoczęło na Kit.
- Cholera jasna, okłamałaś mnie - rzucił półgłosem.
- Twierdziłaś, że nie masz pojęcia, gdzie jest moja mat�
ka! Przebywała tu na badaniach, a ja nic o tym nie wie�
działem.
Kit milczała. Zabrakło jej słów. Czuła się tak samo podle
jak Logan.
- Kit, tak mi przykro... - szepnęła bezradnie Tansy. Lo�
gan był wściekły.
- Wyjdz stąd - syknął przez zaciśnięte zęby. Był wście�
kły na Kit. - Od tej chwili nic nas nie łączy. Dokumenty
potrzebne do ślubu możesz wyrzucić na śmietnik. Byłbym
szalony, gdybm ożenił się z taką dwulicową kłamczucha
jak ty!
144 I TYLKO MI CIEBIE BRAK
Kit czuła, że lada chwila się rozpłacze. Azy stanęły jej
w oczach i zmąciły wzrok. Odwróciła się i natychmiast wy�
szła z separatki, chcąc ocalić resztkę godności.
- To nie była jej wina - zawołała oburzona Tansy. Kit nie
słyszała odpowiedzi Logana. Szła korytarzem prosto przed
siebie.
Odnalazła swoje auto. Azy spływały jej po policzkach.
Gdy dotarła do agencji, oczy miała czerwone od płaczu.
Natychmiast opowiedziała szefowi, co się stało.
Tess przysłuchiwała się ich rozmowie. Lassiterowie mil�
czeli, nie przerywając zdenerwowanej Kit. Gdy skończyła
opowieść, pospiesznie wytarła oczy, policzki i nos.
- Nie martw się. Jesteśmy po twojej stronie. Spełniłaś
tylko prośbę Tansy. Sprawę uważam za zamkniętą.
- Rozumiem. Dzięki - odparła Kit.
- Porywam cię dziś po południu - oznajmiła Tess. - Bę�
dziemy biegać po sklepach. Zakupy to doskonała terapia.
- Bardzo mi się przyda - odparła Kit.
Drzwi otworzyły się nagle. Cała trójka spojrzała w ich
kierunku.
Logan Deverell wszedł do pokoju z miną, która nie wró�
żyła nic dobrego. Kit poczuła, że ogarniają wściekłość. Las�
siterowie wycofali się dyskretnie, ale czuwali w pobliżu.
- Czego pan sobie życzy, panie Deverell? - zapytała
chłodno i rzuciła Loganowi nieprzyjazne spojrzenie. Od�
zyskała pewność siebie i postanowiła zemścić się za dozna�
ne upokorzenia. - Chce pan się spotkać z moim szefem?
Sądzę, że chętnie pana wysłucha. Tematem rozmowy bę�
dzie zapewne moja skromna osoba. Wiem, że nie uważa mnie
pan za kompetentnego detektywa. Muszę pana zmartwić.
I TYLKO MI CIEBIE BRAK 145
Z tego, co mówił szef, wynika, że nie zostanę wyrzucona
z pracy.
Logan wcisnął ręce w kieszenie, podszedł bliżej i zatrzy�
mał się o krok od siedzącej przy biurku Kit. Westchnął ciężko
i wzruszył ramionami.
- Matka wszystko mi powiedziała. - Był wyraznie zakło�
potany. - Nie powinienem tak pochopnie wydawać sądów.
- Jeżeli to mają być przeprosiny, zapewniam, że wcale
mi na nich nie zależy - oznajmiła Kit.
- Naprawdę? - Logan spoglądał na nią uważnie. - Pła�
kałaś.
- Nic dziwnego. Tansy była na mnie wściekła - odparła
wykrętnie.
- Czy to jedyny powód? - zapytał z ponurą miną.
Kit pochyliła głowę i obserwowała w milczeniu swoje
dłonie leżące na blacie biurka. Palce miała lodowate.
- Lekarze postawili diagnozę?
- To prawdopodobnie cukrzyca - wyjaśnił. - Matka bę�
dzie musiała regularnie przyjmować insulinę. Wkrótce odzy�
ska siły.
- Zachorowała nagle?
- Raczej nie. Zlekceważyła pierwsze objawy. Zawsze by�
ła szczupła, ale ostatnio miała kłopoty z utrzymaniem stałej
wagi. Lekarze twierdzą, że przypadek jest typowy i dobrze
rokuje. Wystarczy zachować właściwą dietę. Matka będzie
musiała ograniczyć ulubione słodycze. Trudno, skoro od tego
zależy jej zdrowie i życie. Niewiele brakowało, by zapadła
w śpiączkę.
- Biedna Tansy.
- Słuszna uwaga. Prócz choroby moją matkę dręczą rów-
146 I TYLKO MI CIEBIE BRAK
nież wyrzuty sumienia. Czuje się winna, bo wymogła na tobie
obietnicę milczenia. Zbeształa mnie za to, co ci wykrzycza�
łem - powiedział, uśmiechając się smutno.
Kit pozostała rzeczowa i chłodna. Zbyt dużo wycierpiała
przez tego mężczyznę. Podniosła wzrok i spokojnie popa�
trzyła mu w oczy.
- Czy mam poprosić pana Lassitera? Nasza sekretarka
jest nieobecna, ale chętnie ją zastąpię.
- Nie chcę rozmawiać z Dane'em - odparł Logan. - Wy�
starczy, że przyślę mu czek. Nie ulega wątpliwości, że śledz�
two zostało przeprowadzone jak należy. Znalazłaś matkę,
a reszta to już nie twoja wina. - Deverell popatrzył na smutną
Kit. - Dotrzymałaś słowa. Jesteś dyskretna i lojalna.
Kit zachowała się tak, jakby nie słyszała, co do niej po�
wiedział.
- Skoro wyczerpaliśmy temat, pora się żegnać. Mam du�
żo pracy - oznajmiła chłodno. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl