[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znalazł się w ich rękach.
- Zatrzymaj się! - polecił szef kierowcy. - Czekaj na nasz sygnał.
Ochroniarza zabieramy z sobÄ….
Odsunął boczne drzwi vana i kazał temu niższemu i Tony'emu wyjść
za sobÄ….
- Ty pójdziesz pierwszy - powiedział do Tony'ego. - Zapukasz do
drzwi i udasz, że przyszedłeś do dziewczyny.
- Niezły plan - gwizdnął Tony, uśmiechając się, ponieważ dawał mu
możliwość działania. - Sprytne z was chłopaki.
- Tylko nie skrzywdz Camerona - ostrzegł szef. - Potrzebujemy tej
kasy. Potem ci go oddamy, jak już dostaniemy swoje.
To będzie skomplikowane, pomyślał Tony, ale bywał już w gorszych
opałach.
- Wy się odsuńcie - powiedział Tony, mając nadzieję, że Cash Grier
uważnie słucha, co on mówi do ukrytego mikrofonu.
- Będziemy tu za rogiem. Ciebie też będziemy mieć na oku -
zapewnił szef uzbrojony w automat. - Na wszelki wypadek.
134
RS
- Jednym słowem, strzelacie, jak spróbuję coś głupiego -
podsumował Tony. - Ludzie, ja go chcę dorwać tak samo jak wy.
Zapukał do drzwi i usłyszał kroki. Nie były to kroki Jareda,
rozpoznałby je wszędzie. Musiał ukryć uśmiech. Drzwi się otworzyły i
Tony rzucił się do środka, gdy Cash Grier zatrzasnął drzwi. Na zewnątrz
rozpętała się strzelanina.
- Szybki refleks - pochwalił Grier.
- Miałem trochę praktyki przez ostatnie lata. Jak Jared i Sara?
- Kiedy usłyszeliśmy twój plan - tłumaczył Grier, zabraliśmy ich
stÄ…d. SÄ… u Jareda. Tu jest tylko stary kot Morris i na wszelki wypadek
schowaliśmy go w garderobie.
Strzelanina ucichła.
- Wszystko w porządku - dobiegły ich głosy.
Cash i Tony wyszli na ganek. Czterech policjantów i mężczyzna w
garniturze prowadzili dwóch niedoszłych porywaczy, a kierowca stał obok
vana, w kajdankach. Dwaj inni w garniturach trzymali broń wymierzoną w
niego.
- Dobra robota - pochwalił Cash swoich łudzi. - Zawsze mówiłem, że
przyda siÄ™ ten trening w negocjacjach z porywaczami.
- Negocjacjach? - wykrzyknął Tony. - Przecież oni byli uzbrojeni!
- Ty negocjujesz po swojemu, a ja po swojemu -uśmiechnął się
chytrze Grier.
Mieli taśmę z wyznaniami porywaczy. Oficerowie policji federalnej
eskortowali ich do Dallas. Ich kariera porywaczy się skończyła.
135
RS
Tony wrócił następnego dnia na ranczo, ale Jared wysłał go do
Oklahomy, żeby sprawdził, czy dom jest gotów na przyjęcie mieszkańców
i czy w okolicy nie kręcą się potencjalni porywacze.
- Trzymaj się, Saro - powiedział Tony z sympatią i pocałował ją w
policzek. - Mam nadzieję, że się zobaczymy.
- Ja też. - Uściskała go i pocałowała w policzek. - Dziękuję za
wszystko.
Z Jaredem uścisnęli sobie dłonie.
- Przypilnuję, żeby Fred i Mabel przygotowali dom.
Przypuszczam, że nie przyjeżdżasz sam? - dodał z uśmieszkiem.
- Słusznie przypuszczasz - odparł Jared, czule spoglądając na Sarę,
która wchodziła do domu sprawdzić, jak czuje się Morris, którego Tony
przywiózł po całej tej aferze.
Tony włożył ręce w kieszenie.
- Chyba będę musiał wrócić do mojej codziennej roboty -
powiedział. - Kusi mnie, żeby to zostawić, ale jest wygodne.
- Jesteś za młody, żeby żyć wygodnie - zwrócił uwagę Jared. -
Musisz ćwiczyć refleks, bo może następnym razem ty się staniesz celem
porywaczy. - Wskazał na czerwonego sportowego jaguara stojącego w
garażu z innymi samochodami Jareda. - Ten samochód może niepotrzebnie
zwrócić na ciebie uwagę.
- Tak mówisz, bo nie chcesz, żebym go zabierał - odpalił Tony.
- Zawsze możesz sobie kupić nowszy - poradził przyjaciel.
- Nie lubiÄ™ nowszych. Ten mi siÄ™ podoba.
- Dobra, dobra, ty go pierwszy wypatrzyłeś na wystawie
samochodów.
136
RS
- No jasne. - Zawahał się. - Trzymaj się. A jak będzie dziecko - dodał
- muszę być ojcem chrzestnym. No, to ruszam do Oklahomy. - Tony
włożył okulary przeciwsłoneczne.
- Fajne okulary.
- Mój szef też tak uważał.
- Co ty powiesz? Chyba mu ich nie zwinÄ…Å‚eÅ›?
- Oczywiście, że nie. Wygrałem. On miał fula, a ja cztery asy.
Wściekł się, rzucił we mnie kartami i wyszedł...
- Dobrze mu tak, skoro dał się wciągnąć w pokera z tobą - skwitował
Jared. Wyciągnął rękę. - Bądz bezpieczny.
Tony ją uścisnął.
- Ty też. Będę w kontakcie.
Sara wyszła z Morrisem w ramionach, gdy odjeżdżał klasycznym
czerwonym samochodem, który należał do Tony'ego, jak poinformował ją
Jared.
- Jeżeli Tony wyjeżdża, dlaczego ja jestem wciąż tutaj? Przestępcy są
w Dallas, a ja siÄ™ dobrze czujÄ™.
- Jesteś tutaj, bo musimy omówić pewne sprawy. - Przyciągnął ją do
siebie.
- Na przykład jakie?
Podniósł ją razem z Morrisem i zaniósł na kanapę w pokoju.
- Nie znamy się zbyt długo - zaczął Jared - ale jesteśmy do siebie
podobni. Pasowałabyś do Oklahomy. Większość moich przyjaciół to
ludzie pracy, jak ja kiedyś byłem. Nie obracam się w wyrafinowanych
kręgach towarzyskich. W przeszłości spędzałem dużo czasu w samolotach,
137
RS
ale to się teraz zmieni. Czy jesteś w ciąży, czy nie, teraz jest bez
znaczenia. Chcę żyć inaczej, nie tylko zarabiać pieniądze.
- To brzmi bardzo poważnie - powiedziała, a serce bilo jej mocno.
- Bo to jest poważne. Jestem od ciebie sporo starszy, miałem i
straciłem rodzinę. Możesz zostać tutaj i poślubić kogoś młodszego, na
przykład Harleya Fowlera.
- Nie kocham Harleya - wyznała, patrząc mu w oczy. - Jest moim
przyjacielem. A jeśli idzie o różnicę wieku, jestem dojrzalsza niż
dziewczyny w moim wieku.
- Tak, masz rację. - Obrysował delikatnie jej usta palcem. - To
prowadzi do następnej sprawy. Czy wyjdziesz za mnie, Saro?
Jej spojrzenie pełne było miłości.
- Czy ty mnie kochasz? - spytała z wahaniem.
- Tak. - Uśmiechnął się czule. - Oczywiście, że cię kocham. Więc?
- Kocham cię od chwili, gdy wszedłeś do księgarni. Wcale cię nie
uważałam za potwora.
- Może trochę nim byłem, ale ty mnie zmieniłaś. Więc co myślisz o
tym, żeby tutaj wziąć ślub, a potem się przeprowadzić do Oklahomy?
- Jest mi wszystko jedno, gdzie będę mieszkać, jeżeli będziemy
razem. Ale kot Morris musi jechać z nami. Masz zwierzęta?
- I to ile! - Zaśmiał się. - Mam konie pod wierzch, psy pasterskie,
dwa wielkie perskie koty, emu i papugę amazońską.
- Boże! - wykrzyknęła. - Dlaczego emu?
- Ellen chciała. Hodował je znajomy ranczer, więc kupiliśmy jej małe
emu, które chowało się z psami collie. Teraz collie biegają za bydłem, a
emu z nimi. Niezły widok.
138
RS
- Wyobrażam sobie. A co z twoimi kotami i Maksem?
- Przez tydzień będą się jeżyć, a potem będą się razem tulić do
spania.
- I możemy wziąć ślub tutaj? - spytała, wciąż nie mogąc uwierzyć w
to wszystko. - I będę miała długą suknię i bukiet? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl