[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z byle powodu nie padnie nagle trupem.
- Co zamierza robić?
- Chce się chyba wkręcić do pracy przy skokach. Powie-
dział:  Nie mogę się doczekać, kiedy zepchnę tych cwania-
ków z mostu", czy coś takiego.
- To do niego podobne. Miejmy tylko nadzieję, że sam
nie zechce skakać. Defibrylator mógłby tego nie wytrzymać.
David i Lisa bardzo się też przywiązali do Stephena Tay-
S
R
lora, który jeszcze przez dwa miesiące musiał pozostać w
szpitalu. Mijał właśnie szósty tydzień po transplantacji serca
i na razie chłopak miał się znakomicie. Jednak w przeddzień
kolacji, na którym mieli gościć Mike'a i Anne, Lisa wezwała
Davida przez pager.
- Niby nie ma się do czego przyczepić - powiedziała - a
jednak wiem, że coś jest nie tak. Przez cały dzień Stephen
nie zajrzał do podręczników ani nawet nie słuchał muzyki.
Nie okazał też zainteresowania, gdy przyniosłam mu ostatni
numer jego ulubionego czasopisma o samochodach. Tempe-
ratura, tętno i częstość akcji serca są w normie, ale on mówi,
że czuje się jakiś osowiały. Może to być wszystko, od począt-
ku przeziębienia poczynając, a na odrzuceniu kończąc. Zre-
sztą nie wiem, może jestem przewrażliwiona...
- Jakie badania zleciłaś?
- Liczba krwinek w milimetrze sześciennym, przeświet-
lenie klatki piersiowej, echo serca, posiew krwi i moczu,
wymaz z gardła.
- A biopsja?
- Oczywiście, i spróbuję to załatwić jeszcze dziś.
BiopsjÄ™ wykonano tego samego wieczoru. Do czasu, gdy
do Davida i Lisy dołączył Mike, Stephenowi podskoczyła
gorączka i wzrosła częstość akcji serca. Chłopak zaczął się
też uskarżać na ból w klatce piersiowej. Nie mogli wykluczyć
odrzucenia. Badania pod mikroskopem miały wykazać, czy
układ odpornościowy Stephena rzeczywiście próbuje znisz-
czyć obcą tkankę.
Jednak na wyniki trzeba było poczekać parę godzin. Toteż
z myślą o planowanej kolacji David i Lisa wybrali się po
zakupy do supermarketu, który jako jedyny był czynny do
S
R
północy. Po powrocie do domu Lisa natychmiast zadzwoniła
do szpitala, lecz na razie dowiedziała się tylko, że krwinki
białe są w normie.
- Więc to raczej nie infekcja - orzekł David. - A serce
jest wydolne, czyli że nawet jeśli to odrzucenie, to niezbyt
ostre. Poradzimy sobie, zobaczysz.
- Pewnie. - Patrzyła na zakupy, które wyjmował z torby.
- Naprawdę umiesz zrobić jagnięcinę?
- Będzie nawet lepsza od omletu - obiecał. -I nie zamie-
rzam oszukiwać. Pamiętasz, że zgodziłaś się pomyśleć o de-
serze?
- Owszem. - Wskazała na duże kartonowe pudełko.
- Gotowe ciasto siÄ™ nie liczy.
- Ale ozdobię je własnoręcznie ubitą śmietaną i kiwi.
Będziemy udawać, że sama je upiekłam.
- Udawanie nie prowadzi do niczego dobrego. - Nagle
twarz mu spoważniała. - Prawda wychodzi na jaw i komuś
wyrządza się krzywdę... albo wprawia go w zakłopotanie.
- Teraz, gdy już poruszył ten temat, nie mógł się powstrzy-
mać od dalszego ciągu. - Jak na przykład udawanie, że mie-
szkamy razem.
- Przecież mieszkamy razem.
- W twoim domu. I nie pozwalasz mi nawet płacić czyn-
szu. Czuję się tu jak gość.
- Dziś kupiłeś wszystko za swoje pieniądze, a w zeszłym
miesiącu wydałeś majątek na jedzenie dostarczane do domu.
- W porządku, a więc czuję się jak zaopatrzeniowiec. I jak
jakiś dodatek do twojego życia, a nie jak jego prawowita
część.
Wiedział, że wkracza na niebezpieczny teren i łamie pod-
stawowe zasady.
S
R
- Jesteś częścią mojego życia bardziej niż ktokolwiek,
kiedykolwiek... Mieszkamy razem, żyjemy razem. To ci nie
wystarczy?
- Zależy, jak się te słowa rozumie, prawda? Chcesz mieć
pewność, że się nie zapędzę, tak? Jeśli jestem tylko gościem,
to czujesz, że bardziej panujesz nad sytuacją?
- Gdybym panowała, w ogóle by cię tu nie było.
Po chwili pełnej napięcia ciszy spytał cicho:
- Chcesz, żebym się wyniósł?
- A czego ty chcesz, Davidzie?
- Ja chcÄ™...
Zmarszczył czoło, szukając właściwych słów; czy raczej
zwlekając, żeby nie wypowiedzieć tego, co natychmiast przy-
szło mu na myśl. Pragnął powiedzieć:  Kocham cię, Liso. I
chcę, żebyś mi powiedziała, że ty też mnie kochasz". A co
byłoby potem? Powiedziałaby pewnie:  Ale ja cię nie ko-
cham. W moim życiu nie ma miejsca na tak poważne zobo-
wiązania. Przecież sam o tym wiesz". Rzeczywiście, wie-
dział. Ale nie śpieszyło mu się, żeby usłyszeć ten wyrok.
- Ja chcÄ™ tego, czego ty chcesz... Pytam jeszcze raz:
chcesz, żebym odszedł?
Wydawało się, że Lisa przechodzi takie same katusze jak
on. Milczenie przeciągało się, i teraz, sekunda po sekundzie,
ważyły się losy Davida. Czuł się tak, jakby grał w rosyjską
ruletkę. Zginie od kuli czy przeżyje?
- Nie, nie chcę, żebyś odszedł - wyszeptała w końcu, nie
patrzÄ…c mu w oczy.
- To dobrze - odrzekł - bo tego nie chcę na pewno.
Wciąż stali z dala od siebie, wciąż w ogromnym napięciu.
Poczuł, że mógłby wykorzystać tę pustą przestrzeń i naresz-
S
R
cie chociaż w ogólnym zarysie powiedzieć Lisie, co czuje,
jak bardzo pragnie z nią być. Ale przeszkodził mu w tym
dzwonek telefonu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl