[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wolenie na zawarcie małżeństwa. Szukała po drodze
jakiegoś sposobu, by powiedzieć mu, że nazywa się
Elizabeth Cara, a nie Elizabeth Fiona. Ale on więk
szość czasu spędził z słuchawką telefonu przy uchu,
a przez te kilka minut, kiedy mogli porozmawiać, nie
znalazła słów, by wyznać mu prawdę.
Obiecała sobie, że jeszcze przed ślubem znajdzie
właściwy moment i miejsce i powie mu, jak się rzeczy
mają. W końcu jest na to jeszcze cały miesiąc. Ale za
każdym razem, gdy o tym myślała, jej serce protesto
wało szybszym biciem.
- A co ty myślisz, że skromnego przyjęcia nie trze
ba przygotować?! - zawołała Grace, ściągając Carę na
ziemię. - Ceremonia odbędzie się oczywiście w klu-
czytelniczka
scandalous
bie, a potem uroczyste przyjęcie. Ramon zajmie się
kwiatami, ma do tego wyjątkowo dobrą rękę. Zasta
nawiałaś się już na kolorami, moja droga? Ile chcesz
mieć druhen? Aha, a co z tortem? Komu zlecimy tort?
- Mamo, błagam cię. Powoli - przeraziła się Cara,
której już zaczęło kręcić się w głowie.
Grace zamilkła, a potem zaśmiała się.
- No tak, muszę trochę zwolnić. - Pochyliła się do
przodu i położyła dłoń na ręce córki, robiąc poważną
minę. - A czy ty jesteś absolutnie pewna? Kochasz
go, Caro?
- Tak - odparła.
I w tym właśnie tkwił problem. Zakochała się naj
pierw w autorze przepięknych listów, które przechowy
wała związane różową wstążką pod łóżkiem. W ciągu
kilku minionych dni spędzonych w towarzystwie Omara
jej miłość dojrzała. Szejk okazał się czuły, inteligentny
i wrażliwy. Poruszał jej serce równie mocno jak zmysły.
Darował je przemiłe poczucie, że jest niepowtarzal
na, atrakcyjna i upragniona, i bardzo bała się go stra
cić, bo straciłaby przy okazji zyskaną właśnie pewność
siebie.
- No to czeka cię nie lada wyzwanie - zauważyła
Grace, poprawiając się na krześle i obejmując pulch
nymi palcami filiżankę z kawą.
- Co masz na myśli?
- Zamieszkasz w obcym kraju, wśród nieznanych
ci ludzi o zupełnie innej kulturze i tradycjach. Poje
dziesz tam jako żona człowieka, którego prawie nie
znasz. Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz?
czytelniczka
scandalous
Cara wypiła łyk kawy i uśmiechnęła się do matki.
- Wiesz, mam takie dziwne wrażenie, jakbym przez
wszystkie dotychczasowe lata nie żyła naprawdę, jakby
to była jakaś próba czy przymiarka, a prawdziwe życie
zaczynało się dopiero w tej chwili.
Grace popatrzyła na nią ze zrozumieniem.
- Tak, nie każdy może być twoją siostrą.
Cara roześmiała się bez żalu.
- Mówiąc delikatnie. - Jej nagły śmiech ucichł,
ściągnęła brwi w zamyśleniu. - Uwielbiam Fionę, ale
Mission Creek zawsze było za ciasne dla nas obu. Tyl
ko jedna ma tu szansę zabłysnąć. Omar patrzy jednak
na mnie, a ja czuję się w jego oczach kimś jedynym.
A co więcej, naprawdę chcę stworzyć z nim rodzinę
w Gaspar.
Grace ponownie wyciągnęła rękę i uścisnęła ją
z matczyną serdecznością.
- Pragniemy z ojcem wyłącznie twojego szczęścia.
Jeśli będziesz szczęśliwa z Omarem w Gaspar, masz
nasze błogosławieństwo.
Cara wstała i pocałowała matkę w policzek.
- Wiem, mamo, dziękuję. Idę się przygotować na
barbecue.
Tego popołudnia barbecue na ranczu Carsonów za
mieniło się w przyjęcie zaręczynowe Cary. Jej szwa-
gierki, Josie i Rose, wzdychały z podziwu nad jej pier
ścionkiem i żartowały sobie, że złapała szejka, który
zamknie ją w pałacu.
O zmroku barbecue miało się ku końcowi. Cara za
niosła swój kieliszek do kuchni i znalazła tam Josie,
czytelniczka
scandalous
która siedziała przy stole z wysoką szklanką mleka
w dłoni. Mała Lena siedziała obok niej w wózku spa
cerowym, smacznie śpiąc.
Cara włożyła kieliszek do zmywarki i przysiadła się
do szwagierki.
- Co u ciebie? - zapytała.
Josie rozciągnęła wargi w uśmiechu i pogłaskała
brzuch.
- W porządku.
- To chyba cudowne uczucie - powiedziała Cara.
Wyobraziła sobie siebie z dzieckiem Omara pod ser
cem. Tak, to najprawdziwszy cud.
- To prawda - zgodziła się Josie. - Kocham to nie
narodzone jeszcze dziecko i tym bardziej nie rozu
miem, jak matka mogła ją porzucić. - Spojrzała na
Lenę, po czym wróciła wzrokiem do Cary i wypogo
dziła się. - Ale co tam ja! To dopiero nowina, że wy
chodzisz za szejka Al Abdara i lecisz gdzieś na drugi
koniec świata!
- On myśli, że jestem Fioną - wypsnęło jej się.
Powiedziała to, zanim pomyślała, co robi.
- Co takiego? - Josie pochyliła się i przypatrywała
jej się z osłupiałą miną. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl