[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nareszcie dosiedli koni, aby wrócić do hacjendy. Wśród kawalerzystów był pewien
niedouczony medyk, któremu lekkomyślny tryb \ycia nie pozwolił ukończyć studiów. Jako
lekarz szwadronu właściwie powinien był asystować przy pojedynku. Ale Sternau nie chciał
lekarza, a rotmistrz był tak przekonany, \e zamach się uda, \e nie zawiadomił go nawet o
pojedynku. Za to teraz, gdy tylko przybyli do hacjendy, musieli zwrócić się do niego o
pomoc. Przy tej sposobności dowiedzieli się, \e przybył goniec od Juareza z rozkazem, aby
natychmiast wyruszali do Monclovy, poniewa\ wybuchło tam powstanie przeciw rządowi.
Verdoja, wezwawszy gońca do siebie, przyjął od niego instrukcje wodza.
Czy będę mógł jechać konno? zapytał rotmistrz lekarza szwadronu.
Tak, to nie nadwerę\a ramienia. Obawiać się tylko mo\na gorączki, ale przyło\yłem do
ran zioła i przypuszczam, \e pomogą.
A porucznik Pardero?
Rana jego jest grozniejsza od pańskiej, ale równie\ i on będzie mógł jechać konno. W
ka\dym razie ani porucznik, ani senior nie będziecie ju\ mogli władać szablą.
Będę się bił lewą ręką. Jutro rano ruszamy. Kiedy Verdoja rozmawiał z lekarzem,
porucznik, który sekundował przy pojedynku, wierny swemu postanowieniu, udał się do
Sternaua. Choć doktor wyczuł, \e jest to człowiek honoru, odmówił mu na razie wyjaśnień.
Muszę jednak wszystko wiedzieć upierał się porucznik. Przybył goniec, który \ąda,
byśmy jak najprędzej stąd wyruszyli. Juarez posyła nas do Monc-!ovy. Je\eli pańskie zarzuty
są słuszne, nie będę dłu\ej słu\ył pod rotmistrzem i zmuszę go do ustąpienia ze stanowiska.
To samo odnosi się do porucznika Pardera, przypuszczam bowiem, \e obaj są w zmowie.
Mimo to sekundował pan tym ludziom.
Co miałem robić? Nie było nikogo oprócz mnie. Zresztą o szczegółach incydentu między
panami dowiedziałem się dopiero w drodze na miejsce pojedynku. Teraz senior rozumie, \e
muszę znać prawdę.
Pozna ją pan niedługo. Przypuszczam, \e wkrótce rotmistrz zechce porozumieć się z tym,
kto miał dokonać morderstwa. Zamierzam go śledzić, a pan będzie mi towarzyszył. Wtedy
przekona się senior najlepiej ó prawdziwości moich twierdzeń. Niech się pan niepostrze\enie
przygotuje do przeja\d\ki konnej. Wkrótce wyruszamy.
Sprawdziły się przypuszczenia Sternaua. Ledwie medyk po\egnał rannych, Verdoja wraz z
Parderem wyjechał z hacjendy.
Pardero był typowym Meksykaninem. Lekkomyślny i namiętny, ponad wszystko stawiał
spełnienie swych pragnień. Był biedakiem, ale nie chciał nim zostać na zawsze, marzył o
bogactwie, które mogłoby zaspokoić jego zachcianki. Na drodze do fortuny nie cofnąłby się
przed niczym. Niestety, dotychczas nie trafiała się szczęśliwa okazja. Nie miał nic prócz
długów; jednym z groznych wierzycieli był rotmistrz, do którego przegrał sporą sumę. Tę
okoliczność chciał Verdoja wykorzystać. Szukał sprzy-mierzeńca, który byłby od niego
zale\ny, a nikt nie nadawał się do tego lepiej od porucznika Pardera. Zabrał go więc teraz, by
wtajemniczyć w swoje plany i pozyskać. Nie wiedząc, \e bandyci, których wynajęli, zostali
schwytani, nie mógł zrozumieć, w jaki sposób Sternau dowiedział się o jego zbrodniczym
zamiarze. Postanowił zostawić hersztowi pod kamieniem drugą kartkę z wiadomością, \e
chce się z nim spotkać o północy. Przypuszczając, \e Sternau go śledzi, jechał drogą okrę\ną,
jeszcze dalszą ni\ poprzedniego dnia.
Dlaczego wyruszamy do Monclovy dopiero jutro? zapytał podczas jazdy Pardero.
Według rozkazu powinniśmy przecie\ jechać natychmiast.
Ale obaj mamy tu jeszcze coś do załatwienia odparł Verdoja.
Obaj? zdziwił się Pardero.
Tak, chyba \e chce senior, by ten Sternau, który zmia\d\ył pańską rękę, szydził z nas
bezkarnie.
Ach, gdybym go mógł dostać w swoje ręce! zawołał porucznik.
To się nie uda. Sprzymierzmy się w tej walce, poruczniku rotmistrz wyciągnął do
Pardera lewą rękę.
Ten odwzajemnił uścisk.
Ale jak się do niego wezmiemy? zapytał.
To ju\ moja sprawa. Mam ponadto jeszcze inne plany, korzystne nie tylko dla mnie, ale i
dla pana.
Mam nadzieję, \e się o nich dowiem.
Są nieco delikatnej natury. Nie wiem zresztą, czy we wszystkich okolicznościach mogę
liczyć na pańską dyskrecję.
Ale\ bezwzględnie, przysięgam.
Wierzę panu. A teraz proszę o szczerość. Co senior sądzi o oskar\eniu, jakie wysunął
przeciwko mnie Sternau?
Hm... Pardero patrzył w bok.
No, niech pan mówi wprost.
Je\eli taki rozkaz, przyznam, \e zachowanie pana w tej sprawie było nie dość
przekonywające.
Słusznie. Bo Sternau miał rację. To wyznanie stropiło porucznika.
A więc mówił prawdę? rzekł zdumiony.
Tak. I gdyby zamach się udał, obaj nie bylibyśmy teraz kalekami, a jego wraz z
sekundantem wzięliby diabli. Muszę seniorowi oświadczyć, \e mam od bardzo wysoko
postawionej i wpływowej osoby rozkaz unieszkodliwienia Sternaua i jego towarzyszy.
Ostatnie słowa były rzecz jasna czczym wymysłem. Liczył, \e porucznik da się na to nabrać.
A to niespodzianka! ucieszył się Pardero. Czy mogę znać nazwisko tej osoby?
Jeszcze nie teraz. Sternau to nie byle kto. Od jego usunięcia zale\y wynik pewnych
wielkich planów. Ci więc, którzy będą przy tym pomocni, zostaną hojnie wynagrodzeni. Bądz
pan pewien, \e nie nara\ałbym się na niebezpieczeństwo, gdybym nie wiedział, i\ otwieram
sobie widoki na świetlaną przyszłość.
Rotmistrz kłamał z premedytacją. Udając, \e działa z czyjegoś polecenia, chciał się oczyścić z
odpowiedzialności za haniebne czyny. Mówiąc zaś o sowitej zapłacie, zapewniał sobie
współudział Pardera.
Czy senior sądzi, \e i ja otrzymam pieniądze, gdy będę panu pomagał?
Oczywiście. Nie tylko pieniądze. Przede wszystkim dostaniemy szybko awans, a tak\e
pokazną sumkę pesos, po drugie będziemy mieć satysfakcję z zemsty nad tymi łotrami. Mogę
więc liczyć na pana, poruczniku?
Tak, panie rotmistrzu. Jestem do dyspozycji. Proszę mi tylko powiedzieć, co mam robić.
Tego sam jeszcze nie wiem. Naprzód muszę się dowiedzieć, dlaczego mój zaufany nie
zjawił się w czasie pojedynku.
Czy spotkamy się z nim teraz? .
Nie. Wpierw przeka\emy mu wiadomość, \e chcę rozmówić się z nim dziś wieczorem.
Kiedy dowiem się, co go zatrzymało, zaczniemy działać. Oto przyczyna, dla której
wyruszymy do Monclowy dopiero jutro.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- Hamish Macbeth 05 Beaton M.C Hamish Macbeth i ĹmierÄ bezwstydnicy
- Feehan Christine Dark 05 Dark Challenge
- William Shatner Tek War 05 Tek Secret
- Burroughs, Edgar Rice Mars 05 The Chessmen of Mars
- Ian Morson [William Falconer Mystery 05] Falconer and the Great Beast (pdf)
- CAĹYYYY Smith Lisa Jane PamiÄtniki wampirĂłw 05 PowrĂłt o zmierzâŚ
- Laurie King Kate Martinelli 05 The Art Of Detection
- UczeĹ.Jedi.05.Jude.Watson ObroĹcy.umarĹych
- GR0956.Lewis_Jennifer_Zona_za_milion_dolarow_05
- Delaney Joseph Kroniki Wardstone 05 PomyĹka Stracharza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- assia94.opx.pl