[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pi³ka po pod³odze i Tarkiz Belem, nie wstaj¹c z kolan, strzeli³ z za-
bójcz¹ precyzj¹. Jego mauzer, wyposa¿ony w t³umik i przerobio-
ny na ca³kowicie automatyczny, rozpyli³ dwanaScie pocisków ze
z³owrogim sykiem. Obaj mê¿czyxni celuj¹cy w Indy ego upadli
do ty³u, brocz¹c krwi¹.
96
Carboni mia³ tylko tê chwilê na zobaczenie pocz¹tku jatki, kie-
dy w jego uszach rozleg³o siê donoSne  trach! ; równoczeSnie bicz,
który Indy przemyci³ pod ubraniem, owin¹³ siê wokó³ uzbrojonej
rêki W³ocha. Indy szarpn¹³ potê¿nie, ³ami¹c mu nadgarstek i po-
ci¹gaj¹c g³ow¹ naprzód w kierunku stolika.
Gale z powrotem opad³a na fotel. Na jej szyi widnia³a w¹ska
czerwona linia. Indy natychmiast znalaz³ siê przy niej.
 To tylko draSniêcie  powiedzia³ niedbale, przyk³adaj¹c w to
miejsce chusteczkê.  Nawet nie zostanie blizna na pami¹tkê.
 Indy, ja ciê& wystawi³eS mnie!
 Prawda  przyzna³.
Tarkiz w³o¿y³ nowy magazynek do mauzera.
 A co z tym tutaj?  wskaza³ na Carboniego.
 Nie wa¿ siê go tkn¹æ!  syknê³a Gale. Z koci¹ zwinnoSci¹
dopad³a Carboniego, odci¹gnê³a jego g³owê do ty³u za w³osy i ko-
lejnym szybkim ruchem wydoby³a swoj¹ dwudziestkê pi¹tkê. Wbi³a
mu krótk¹ lufê w lewe nozdrze tak g³êboko, jak siê da³o. Oczy
Carboniego zaczê³y lataæ jak oszala³e, kiedy zobaczy³ berettê. Gale
z g³oSnym trzaskiem odci¹gnê³a kurek.
 Je¿eli zakaszlê albo kichnê, twój mózg rozbryxnie siê po
ca³ym suficie  powiedzia³a spokojnie.  Czy jest jakikolwiek po-
wód, dla którego mia³abym nie poci¹gn¹æ za spust?
Carboni zamamrota³.
 Spokojnie, Gale  rzek³ cicho Indy.  On jeszcze musi prze-
kazaæ odpowiedx, zapomnia³aS?
Przez kilka bardzo d³ugich sekund nie rusza³a siê z miejsca,
wreszcie spojrza³a Carboniemu prosto w oczy.
 ¯egnaj  powiedzia³a miêkko, a jej palec ponownie obj¹³ spust.
Suchy, metaliczny trzask zmiesza³ siê z gulgocz¹cym wrza-
skiem Carboniego. Gale powoli siê podnios³a, ocieraj¹c lufê broni
o jego marynarkê.
 No popatrz  zwróci³a siê do Indy ego ze s³abym uSmie-
chem  zapomnia³am wprowadziæ nabój do komory.
Spojrza³a na Carboniego, rozci¹gniêtego bez przytomnoSci na
pod³odze.
 Co z nim?  spyta³a.
Indy zaSmia³ siê.
 Nasz twardziel zemdla³. Chodxmy st¹d.
Za chwilê byli ju¿ na tylnych siedzeniach packarda, a Tarkiz
siedzia³ za kó³kiem.
97
7  Indiana Jones i powietrzni piraci
 Wspaniale!  wykrzykn¹³ Kurd.  Jak to dobrze, jak dobrze
móc znowu coS robiæ!
Gale odezwa³a siê do Indy ego:
 Ty to wszystko zaaran¿owa³eS, prawda?  Przytakn¹³.  Ale
sk¹d Tarkiz wiedzia³, kiedy ma wejSæ? No i sk¹d wiedzia³, ¿e
w ogóle ma wejSæ?
 W klamrê mojego pasa wbudowany jest radionadajnik na
baterie. Tarkiz mia³ s³uchawkê nastawion¹ na tê sam¹ czêstotli-
woSæ. Kiedy przyciska³em klamrê, on s³ysza³ dxwiêki umówione-
go sygna³u i wiedzia³, ¿e ma wkroczyæ uzbrojony jak na niedxwie-
dzia.
Przyjrza³a mu siê uwa¿nie.
 Indy?
 Dla ciebie wszystko.
 ByliSmy dzisiaj przynêt¹, prawda?
Skin¹³ g³ow¹.
 Musia³em jakoS zwróciæ ich uwagê.
 Ale& dlaczego mnie o niczym nie uprzedzi³eS?
 Po co, ¿ebyS siê niepokoi³a?
Tarkiz wybuchn¹³ Smiechem.
98
8.
 Nigdy jeszcze go takim nie widzia³am  zwróci³a siê Gale
do cz³onków ekipy. Ca³a czwórka siedzia³a razem przy stole w ro-
gu mesy ukrytej w hangarze. Ani Rene Foulois, ani Gale nie mieli
ochoty na jedzenie o tak nieludzkiej godzinie jak szósta rano. Jed-
nak¿e dla potê¿nej postury Tarkiza Belema i korpulentnej sylwet-
ki Willarda Cromwella zegar niewiele znaczy³. Dla nich czas posi³ku
by³ zawsze wtedy, kiedy mieli przed sob¹ coS smakowitego. Mimo
wszystko uwa¿nie s³uchali komentarzy pozosta³ej dwójki, przypa-
truj¹c siê wraz z nimi Indianie, siedz¹cemu samotnie w przeciwle-
g³ym k¹cie jadalni.
 On nic nie je  zauwa¿y³ Cromwell, po³ykaj¹c spory kês
bekonu.  Wlewa tylko w siebie to koszmarne czarne paskudztwo,
które wy nazywacie kaw¹.
 Biedak, to ju¿ czwarty kubek  zgodzi³ siê Foulois.
 Wydaje siê okropnie spiêty  rzek³ Cromwell, ponawiaj¹c
atak na swój talerz.
 Co to znaczy  spiêty ?  dopytywa³ siê Tarkiz.
 Có¿, z pewnoSci¹ nie powiedzia³abym, ¿e Indiana Jones siê
denerwuje  Gale skomentowa³a uwagi pozosta³ych.  On jest po
prostu czymS zaabsorbowany. CoS du¿ego wisi w powietrzu.
 Wszyscy gadaj¹ jak wariaci  burkn¹³ Tarkiz z ustami za-
pchanymi chlebem z mas³em i miodem.
 Rlinisz siê, brachu  zauwa¿y³ Cromwell.
 Wiem. Jem jak zg³odnia³y prosiak. Moje ¿ony czêsto mi to
powtarzaj¹.  Tarkiz uSmiechn¹³ siê, po czym zwróci³ ponownie
99
do Gale.  Wiêc ty mi powiedz, kobieto. Co znaczy to  spiêty i co
jeszcze mówicie o czymS, co ma na nas spaSæ.
Jego s³owa wywo³a³y uSmiechy.
  Spiêty oznacza zdenerwowany lub niespokojny, pe³en
obaw  wyjaSni³a Gale.
 Nie mówicie chyba o Indym  zdenerwowa³ siê Tarkiz.  S³u-
¿y³em pod wieloma dowódcami, kobieto, jak Swiat d³ugi i szeroki.
On jest pewny siebie i tego, co robi. Jest szybki, sprytny. Ma wiele
zalet. Ale spiêty?  Tarkiz gniewnie potrz¹sn¹³ g³ow¹, pryskaj¹c
na pozosta³ych kawa³kami jedzenia.  To g³upie.
 Zgadzam siê z przedmówc¹  Gale stara³a siê u³agodziæ Kur-
da, tocz¹cego woko³o wSciek³ym wzrokiem.
 A co do tego, co wisi w powietrzu  wtr¹ci³ Cromwell  wy-
st¹pi³y ju¿ pierwsze oznaki. Wiedzia³em, ¿e przez ubieg³¹ noc cze-
kaj¹ nas k³opoty.
 Nie by³o ¿adnych k³opotów!  rykn¹³ Tarkiz, uderzaj¹c piê-
Sci¹ w stó³, a¿ g³oSno zabrzêcza³y stoj¹ce na nim talerze, kubki
i sztuæce.  Nic nie rozumiesz! Nie bêdzie k³opotów z wczorajsz¹
noc¹, bo nikt o tym nigdy nie powie.  Pos³a³ Cromwellowi i Fran-
cuzowi paskudny uSmiech.  MySlicie, ¿e ktoS wezwie policjê? To
ostatnia rzecz, jaka siê mo¿e zdarzyæ!
 Proszê wybaczyæ Smia³oSæ, ale w takim razie co za rozróba
odby³a siê wczoraj w nocy? W koñcu, Tarkiz, wiemy tylko tyle, ile
us³yszeliSmy od ciebie i Gale  odpar³ zgryxliwie Cromwell.
Gale po³o¿y³a d³oñ na ramieniu Tarkiza. Chcia³ j¹ strz¹sn¹æ,
ale po namySle postanowi³ siedzieæ spokojnie. Gale zwróci³a siê
do pozosta³ych dwóch mê¿czyzn, którzy im siê przypatrywali.
 Niech Indy sam wam opowie. Ode mnie mo¿ecie us³yszeæ
jedynie to, ¿e wszystko by³o zaplanowane do n-tego stopnia. Na-
dal do was nie dociera? On siê wystawi³ jako tarcza! Równie do-
brze móg³by sobie wymalowaæ dziesi¹tkê na czole&
Przerwa³a w pó³ zdania, bo zauwa¿y³a, ¿e do stolika Indy ego
przysiad³ siê mê¿czyzna w skromnym, szarym garniturze, w melo-
niku na g³owie i z aktówk¹. Cromwell przysun¹³ siê do Francuza:
 Ja nigdy nie zapominam twarzy, Rene. Znam tego goScia.
 Kto to?
 Nie wiem, jak siê nazywa. Ale widzia³em go ju¿ w brytyj-
skiej s³u¿bie cywilnej i&  Cromwell pstrykn¹³ palcami.  I w Mi-
nisterstwie Lotnictwa. Na Jowisza, je¿eli mnie pamiêæ nie myli, to
ten goSæ jest szych¹ wywiadu brytyjskiego.
100
Rene Foulois uSmiechn¹³ siê.
 Zapowiada siê interesuj¹cy dzieñ. A oto nadchodzi nasz po- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl