X

 
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pi�ka po pod�odze i Tarkiz Belem, nie wstaj�c z kolan, strzeli� z za-
bójcz� precyzj�. Jego mauzer, wyposa�ony w t�umik i przerobio-
ny na ca�kowicie automatyczny, rozpyli� dwanaScie pocisków ze
z�owrogim sykiem. Obaj m�czyxni celuj�cy w Indy ego upadli
do ty�u, brocz�c krwi�.
96
Carboni mia� tylko t� chwil� na zobaczenie pocz�tku jatki, kie-
dy w jego uszach rozleg�o si� donoSne  trach! ; równoczeSnie bicz,
który Indy przemyci� pod ubraniem, owin�� si� wokó� uzbrojonej
r�ki W�ocha. Indy szarpn�� pot�nie, �ami�c mu nadgarstek i po-
ci�gaj�c g�ow� naprzód w kierunku stolika.
Gale z powrotem opad�a na fotel. Na jej szyi widnia�a w�ska
czerwona linia. Indy natychmiast znalaz� si� przy niej.
 To tylko draSni�cie  powiedzia� niedbale, przyk�adaj�c w to
miejsce chusteczk�.  Nawet nie zostanie blizna na pami�tk�.
 Indy, ja ci�& wystawi�eS mnie!
 Prawda  przyzna�.
Tarkiz w�o�y� nowy magazynek do mauzera.
 A co z tym tutaj?  wskaza� na Carboniego.
 Nie wa� si� go tkn��!  sykn�a Gale. Z koci� zwinnoSci�
dopad�a Carboniego, odci�gn�a jego g�ow� do ty�u za w�osy i ko-
lejnym szybkim ruchem wydoby�a swoj� dwudziestk� pi�tk�. Wbi�a
mu krótk� luf� w lewe nozdrze tak g��boko, jak si� da�o. Oczy
Carboniego zacz�y lata� jak oszala�e, kiedy zobaczy� berett�. Gale
z g�oSnym trzaskiem odci�gn�a kurek.
 Je�eli zakaszl� albo kichn�, twój mózg rozbryxnie si� po
ca�ym suficie  powiedzia�a spokojnie.  Czy jest jakikolwiek po-
wód, dla którego mia�abym nie poci�gn�� za spust?
Carboni zamamrota�.
 Spokojnie, Gale  rzek� cicho Indy.  On jeszcze musi prze-
kaza� odpowiedx, zapomnia�aS?
Przez kilka bardzo d�ugich sekund nie rusza�a si� z miejsca,
wreszcie spojrza�a Carboniemu prosto w oczy.
 �egnaj  powiedzia�a mi�kko, a jej palec ponownie obj�� spust.
Suchy, metaliczny trzask zmiesza� si� z gulgocz�cym wrza-
skiem Carboniego. Gale powoli si� podnios�a, ocieraj�c luf� broni
o jego marynark�.
 No popatrz  zwróci�a si� do Indy ego ze s�abym uSmie-
chem  zapomnia�am wprowadzi� nabój do komory.
Spojrza�a na Carboniego, rozci�gni�tego bez przytomnoSci na
pod�odze.
 Co z nim?  spyta�a.
Indy zaSmia� si�.
 Nasz twardziel zemdla�. Chodxmy st�d.
Za chwil� byli ju� na tylnych siedzeniach packarda, a Tarkiz
siedzia� za kó�kiem.
97
7  Indiana Jones i powietrzni piraci
 Wspaniale!  wykrzykn�� Kurd.  Jak to dobrze, jak dobrze
móc znowu coS robi�!
Gale odezwa�a si� do Indy ego:
 Ty to wszystko zaaran�owa�eS, prawda?  Przytakn��.  Ale
sk�d Tarkiz wiedzia�, kiedy ma wejS�? No i sk�d wiedzia�, �e
w ogóle ma wejS�?
 W klamr� mojego pasa wbudowany jest radionadajnik na
baterie. Tarkiz mia� s�uchawk� nastawion� na t� sam� cz�stotli-
woS�. Kiedy przyciska�em klamr�, on s�ysza� dxwi�ki umówione-
go sygna�u i wiedzia�, �e ma wkroczy� uzbrojony jak na niedxwie-
dzia.
Przyjrza�a mu si� uwa�nie.
 Indy?
 Dla ciebie wszystko.
 ByliSmy dzisiaj przyn�t�, prawda?
Skin�� g�ow�.
 Musia�em jakoS zwróci� ich uwag�.
 Ale& dlaczego mnie o niczym nie uprzedzi�eS?
 Po co, �ebyS si� niepokoi�a?
Tarkiz wybuchn�� Smiechem.
98
8.
 Nigdy jeszcze go takim nie widzia�am  zwróci�a si� Gale
do cz�onków ekipy. Ca�a czwórka siedzia�a razem przy stole w ro-
gu mesy ukrytej w hangarze. Ani Rene Foulois, ani Gale nie mieli
ochoty na jedzenie o tak nieludzkiej godzinie jak szósta rano. Jed-
nak�e dla pot�nej postury Tarkiza Belema i korpulentnej sylwet-
ki Willarda Cromwella zegar niewiele znaczy�. Dla nich czas posi�ku
by� zawsze wtedy, kiedy mieli przed sob� coS smakowitego. Mimo
wszystko uwa�nie s�uchali komentarzy pozosta�ej dwójki, przypa-
truj�c si� wraz z nimi Indianie, siedz�cemu samotnie w przeciwle-
g�ym k�cie jadalni.
 On nic nie je  zauwa�y� Cromwell, po�ykaj�c spory k�s
bekonu.  Wlewa tylko w siebie to koszmarne czarne paskudztwo,
które wy nazywacie kaw�.
 Biedak, to ju� czwarty kubek  zgodzi� si� Foulois.
 Wydaje si� okropnie spi�ty  rzek� Cromwell, ponawiaj�c
atak na swój talerz.
 Co to znaczy  spi�ty ?  dopytywa� si� Tarkiz.
 Có�, z pewnoSci� nie powiedzia�abym, �e Indiana Jones si�
denerwuje  Gale skomentowa�a uwagi pozosta�ych.  On jest po
prostu czymS zaabsorbowany. CoS du�ego wisi w powietrzu.
 Wszyscy gadaj� jak wariaci  burkn�� Tarkiz z ustami za-
pchanymi chlebem z mas�em i miodem.
 Rlinisz si�, brachu  zauwa�y� Cromwell.
 Wiem. Jem jak zg�odnia�y prosiak. Moje �ony cz�sto mi to
powtarzaj�.  Tarkiz uSmiechn�� si�, po czym zwróci� ponownie
99
do Gale.  Wi�c ty mi powiedz, kobieto. Co znaczy to  spi�ty i co
jeszcze mówicie o czymS, co ma na nas spaS�.
Jego s�owa wywo�a�y uSmiechy.
  Spi�ty oznacza zdenerwowany lub niespokojny, pe�en
obaw  wyjaSni�a Gale.
 Nie mówicie chyba o Indym  zdenerwowa� si� Tarkiz.  S�u-
�y�em pod wieloma dowódcami, kobieto, jak Swiat d�ugi i szeroki.
On jest pewny siebie i tego, co robi. Jest szybki, sprytny. Ma wiele
zalet. Ale spi�ty?  Tarkiz gniewnie potrz�sn�� g�ow�, pryskaj�c
na pozosta�ych kawa�kami jedzenia.  To g�upie.
 Zgadzam si� z przedmówc�  Gale stara�a si� u�agodzi� Kur-
da, tocz�cego woko�o wSciek�ym wzrokiem.
 A co do tego, co wisi w powietrzu  wtr�ci� Cromwell  wy-
st�pi�y ju� pierwsze oznaki. Wiedzia�em, �e przez ubieg�� noc cze-
kaj� nas k�opoty.
 Nie by�o �adnych k�opotów!  rykn�� Tarkiz, uderzaj�c pi�-
Sci� w stó�, a� g�oSno zabrz�cza�y stoj�ce na nim talerze, kubki
i sztu�ce.  Nic nie rozumiesz! Nie b�dzie k�opotów z wczorajsz�
noc�, bo nikt o tym nigdy nie powie.  Pos�a� Cromwellowi i Fran-
cuzowi paskudny uSmiech.  MySlicie, �e ktoS wezwie policj�? To
ostatnia rzecz, jaka si� mo�e zdarzy�!
 Prosz� wybaczy� Smia�oS�, ale w takim razie co za rozróba
odby�a si� wczoraj w nocy? W ko�cu, Tarkiz, wiemy tylko tyle, ile
us�yszeliSmy od ciebie i Gale  odpar� zgryxliwie Cromwell.
Gale po�o�y�a d�o� na ramieniu Tarkiza. Chcia� j� strz�sn��,
ale po namySle postanowi� siedzie� spokojnie. Gale zwróci�a si�
do pozosta�ych dwóch m�czyzn, którzy im si� przypatrywali.
 Niech Indy sam wam opowie. Ode mnie mo�ecie us�ysze�
jedynie to, �e wszystko by�o zaplanowane do n-tego stopnia. Na-
dal do was nie dociera? On si� wystawi� jako tarcza! Równie do-
brze móg�by sobie wymalowa� dziesi�tk� na czole&
Przerwa�a w pó� zdania, bo zauwa�y�a, �e do stolika Indy ego
przysiad� si� m�czyzna w skromnym, szarym garniturze, w melo-
niku na g�owie i z aktówk�. Cromwell przysun�� si� do Francuza:
 Ja nigdy nie zapominam twarzy, Rene. Znam tego goScia.
 Kto to?
 Nie wiem, jak si� nazywa. Ale widzia�em go ju� w brytyj-
skiej s�u�bie cywilnej i&  Cromwell pstrykn�� palcami.  I w Mi-
nisterstwie Lotnictwa. Na Jowisza, je�eli mnie pami�� nie myli, to
ten goS� jest szych� wywiadu brytyjskiego.
100
Rene Foulois uSmiechn�� si�.
 Zapowiada si� interesuj�cy dzie�. A oto nadchodzi nasz po- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl