[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kochankami?
- Bailey, jeśli sądzisz....
- Poczekaj, daj mi skończyć. Mellie, wez na wstrzymanie. Zawsze gdy
człowiek ma ci coś ważnego do powiedzenia, zaczynasz go rozpraszać i
zbaczać na inne tematy.
Uśmiechnął się do niej tak, że zrobiło się jej ciepło na sercu.
- Pamiętasz, jak zawsze użalałem się, że jestem jedynakiem? Każdy
powinien mieć rodzeństwo - ciągnął. - Nie chcę, by moje dziecko nie miało
brata czy siostry.
- Bailey, teraz ty się streszczaj, bo gadasz jak baba w maglu - parsknęła
Melanie. - Może mi wreszcie powiesz, po co mnie tu przywiozłeś.
Zajrzał jej głęboko w oczy.
- Gdy tu przyjechaliśmy i zobaczyłaś huśtawkę, powiedziałem ci, że
zwariowałem. Bo to prawda. Wariuję na myśl, że miałbym żyć bez ciebie.
Ujął jej rękę i uścisnął z czułością.
- Przypomniałem sobie wszystkie lata, które przeżyliśmy razem. Znamy
się od tak dawna. Jeśli czasem czułem się smutny czy samotny, zawsze
rozglądałem się za tobą. Gdy byłem szczęśliwy, też.
Nie odrywała od niego oczu. Ta kochana twarz, niebieskie oczy... Serce
biło jej jak szalone. Z drżeniem czekała, co teraz jej powie. I po raz
pierwszy wolała nie domyślać się, do czego on zmierza. Lękała się.
- Na rozdaniu dyplomów to twojej twarzy szukałem w tłumie, nie
Stephanie. Choć była moją dziewczyną. Ale dla mnie to twoja piegowata
buzia była najważniejsza.
Puścił jej rękę, pogładził ją po policzku.
- Moja mała Mellie. Dziś otworzyły mi się oczy. Kocham cię. Od drugiej
klasy podstawówki. Nie chcę żadnego rozwodu. I nie chcę żyć ani minuty z
dala od ciebie.
Patrzyła na niego oniemiała. Bała się, że może słuch ją myli, że to nie
dzieje siÄ™ naprawdÄ™.
RS
97
- Bailey, jeśli to jeden z twoich głupich dowcipów, to nigdy ci tego nie
daruję - wydusiła wreszcie.
- Czy ja ci kiedyś robiłem głupie dowcipy? - obruszył się, robiąc urażoną
minÄ™.
- A jak w szóstej klasie potajemnie włożyłeś mi do kanapki gąsienicę i
założyłeś się z Mikiem Moore'em, że ja zjem moją szybciej niż on? Na
szczęście w porę się spostrzegłam i nie przełknęłam pierwszego kęsa.
Bailey uśmiechnął się pogodnie.
- No dobra, tak było, ale dawno temu, gdy byliśmy dzieciakami. -
Spoważniał, oczy mu pociemniały. - Mellie, już nie jesteśmy dziećmi. Chcę
być twoim przyjacielem, ale nie tylko. Chcę być twoim mężem. Snuć z tobą
plany na przyszłość, siedzieć wieczorami na huśtawce, budzić się przy
tobie.
- Bailey, jeśli mnie zaraz nie pocałujesz, to chyba umrę! - zawołała.
Odszukał jej usta, przygarnął do siebie mocno. Topniała w jego
ramionach, umierała ze szczęścia.
Potem, gdy już odsunął się od niej, popatrzyła na niego z powagą.
- Bailey, ale to nie z powodu dziecka? Muszę wiedzieć. Może chcesz być
ze mną, byśmy mieli jeszcze jedno dziecko, bo nie chcesz mieć jedynaka?
- Moja Mellie! Jest tylko jeden powód: miłość. Tylko dlatego pragnę
tego małżeństwa. Prawdziwa, głęboka miłość. Kocham cię. Jesteśmy sobie
przeznaczeni, przecież wiesz.
Skinęła głową. Przepełniało ją tyle uczuć, że nie mogła wydobyć z siebie
głosu.
- Myślę, że byłem w tobie zakochany już wtedy, gdy w piątej klasie
sprawiłem lanie Harleyowi Raymondowi.
Melanie roześmiała się, potrząsnęła głową.
- To raczej on stłukł ciebie na kwaśne jabłko. Ale to nieważne, liczy się
intencja.
Ujął jej buzię w obie dłonie, patrzył na nią z ciepłym uśmiechem.
- Nie, Mellie, liczy się miłość. A ja chcę kochać cię do końca życia.
Uwielbiała jego pocałunki. Zarzuciła mu ręce na szyję, przytuliła się
mocno.
- Kocham cię, Mellie - wyszeptał.
- Ja też cię kocham - szepnęła.
Bailey wstał nieoczekiwanie, chwycił ją na ręce.
- Co ty robisz? - zdumiała się.
- To, co powinienem zrobić dwa miesiące temu - odparł.
RS
98
- Są rzeczy, których należy się trzymać. Czuję, że jeśli teraz przeniosę cię
przez próg, to będzie znaczyło, że nasze małżeństwo jest naprawdę i na
zawsze.
Naprawdę i na zawsze. Te słowa przepełniły ją niewiarygodnym
szczęściem.
- Wiesz, Bailey, konkurs miss już się zakończył i nie jesteś jurorem, ale
gdy tak na mnie patrzysz, czuję się jak prawdziwa królowa piękności.
Bailey zaśmiał się. Oczy mu błyszczały.
- Jedno jest pewne - jesteś królową mojego serca. Na zawsze.
Pchnął drzwi i przeniósł swą żonę przez próg.
RS
99
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- 1074. Mackenzie Myrna W miescie marzen 01 Złodzieje marzeń
- Ambrose Stephen E. Most Pegasus
- Janrae Frank Dark Brothers of The Light 5 Blood Paladin
- Roberts Nora Skazani na siebie
- Jane Porter Wyprawa do Brazylii
- Camilleri Andrea Montalbano 07 Obietnica komisarza Montalbano
- 2004 Elektra
- Markiz de Sade Zbrodnie miśÂ‚ośÂ›ci
- Sala Sharon śąycie po śźyciu
- Henry_Cornelius_Agrippa_ _Of_Occult_Philosophy,_Book 1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plytydrogowe.keep.pl