[ Pobierz całość w formacie PDF ]

futro spał Eduard, a obok chłopca Louise. Twarz księżnej
jakby odmłodniała. Wyglądało na to, że wszystkie troski ją
opuściły. Trochę dalej na sianie spał spokojnie Henri, wier
ny przyjaciel rodziny królewskiej Alp'Azuri.
Jessica patrzyła na nich i znów musiała walczyć z napły
wającymi do oczu łzami wzruszenia. Jednocześnie czuła
wściekłość i bezsilność. Nie miała w zwyczaju płakać, a te
raz nie potrafiła się opanować.
Od śmierci Dominika nie raz widywała szczęśliwe ro
dziny, ale tym razem było inaczej. Ci ludzie chcieli stwo
rzyć rodzinę razem z nią, ona nie miała prawa im na to
pozwolić. W ten sposób zdradziłaby zmarłego synka. Azy
popłynęły po jej policzkach. Wybiegła ze stajni na dwór.
Nie mogła znieść tęsknoty za dzieckiem. Jak śmiała pomy
śleć, że wolno jej zacząć nowe życie?
Sięgnęła do kieszeni po chusteczkę i natrafiła na pasz
port. Włożyła go do kieszeni, kiedy jechali wczoraj do sę
dziego. Spojrzała na dokument. Nagle usłyszała nadjeżdża
jący samochód. Claire, pomyślała. Kolejne myśli przyszły
bezwiednie. Prochy Dominika spoczywają w Australii.
Tam jest i jej miejsce. Decyzja zapadła.
- Mamo?
Louise otworzyła oczy na dzwięk głosu syna. Skrępowa
na odgarnęła zdzbło słomy łaskoczące ją w nos. Ze zdzi
wieniem uświadomiła sobie, że czuje się cudownie. Była
wyspana i wypoczęta. Z wdzięcznością pomyślała o Jess.
Zawdzięczała jej naprawdę wiele. Odzyskała wnuka i od
zyskała syna.
144 Marion Lennox
- Spaliśmy tu dzisiaj - podekscytowany Edouard zwró
cił się do wujka. - Dziś w nocy też tu będziemy. Chcesz się
do nas przyłączyć?
- Zobaczymy - odparł Raoul. - Mamo...
- Henri i ja pobieramy się - oświadczyła nieoczekiwa
nie księżna.
- Cudownie. Powinniście zrobić to już wiele lat temu.
Raoul szczerze się ucieszył, ale Louise wyczuła, że coś
go gnębi.
- Co się stało?
- Czy Jess była tutaj?
-Nie.
- Tak - odezwał się Edouard i wszyscy osłupieli. - Przy
szła tu na chwileczkę. Przebudziłem się, a ona stała nade
mną i płakała.
- Płakała - powtórzył smutnym głosem Raoul. - Myślę,
że wyjechała - dodał zrezygnowany.
- O czym ty w ogóle mówisz? - Louise usiadła gwałtownie.
- Miała na dziś zarezerwowany bilet powrotny do Au
stralii - odezwał się cicho Henri.
Zapadła cisza.
- Kochasz ją? - Pierwsza odezwała się Louise.
- Myślę, że...
- Myślisz? Nie wiesz tego jeszcze?
Znowu zapadła cisza.
- Cóż, to przecież było tylko małżeństwo z rozsądku -
ponownie Louise przerwała ciszę. - Szybko przyszło, szyb
ko poszło. Nikt nie został skrzywdzony. Ty nie wiesz, czy
się zakochałeś, czy nie - mówiła wolno, cały czas uważnie
obserwując twarz syna.
Książęca para 145
- O której jest lot? - Raoul rzucił okiem na Henriego.
- Nie wiem. Mogę się tylko domyślać, że najlepsze po
łączenia do Australii są z Londynu, czyli od nas musiałaby
wylecieć o dziesiątej i...
- O dziesiątej?! - wykrzyknął Raoul, zerkając na zegarek.
- Ale skoro nie jesteś pewny... - zaczęła Louise.
Raoul nie słuchał jej. Pędził w stronę samochodu.
Okazało się, że Claire nie przyjechała osobiście, tylko
przysłała kierowcę. Jessica siedziała teraz na tylnym siedze
niu kompaktowego samochodu i przez szybę obserwowała
wzgórza AlpAzuri.
Nawet się nie pożegnałaś, pomyślała skruszona. Zaraz jed
nak wytłumaczyła sobie, że nie potrafiłaby powiedzieć Raou-
lowi w twarz, że wyjeżdża. Czuła się jak tchórz. Jestem tchó
rzem, pomyślała, ale w tej chwili nie miało to już znaczenia.
Jess usiadła w poczekalni. Miała trzy godziny do odlo
tu samolotu.
- Przepraszam, skarbie, ale czy ty nie jesteś... - Kobieta
w średnim wieku zawiesiła głos, przyglądając się jej badaw
czo. - Och, wybacz, proszę. Przez chwilę myślałam, że mo
że jesteś spokrewniona z naszą nową księżniczką.
- Nie jestem - odparła beznamiętnie Jessica.
Jej wzrok przykuł stojak z gazetami. Zdjęcia z pierw
szych stron ukazywały nowożeńców, a tytuły krzyczały:
 Bajkowy ślub" i  Książę Raoul - człowiek ludu". Zaintry
gowana sięgnęła po gazetę.
Autor artykułu opisywał pokrótce karierę medyczną
Raoula, a następnie przytaczał rozmowę z księciem. Raoul
146 Marion Lennox
opowiadał w niej o swoich planach i nadziejach związa
nych z naprawą sytuacji w kraju. Całą wypowiedz zakoń
czył słowami:  Z księżniczką Jessicą u boku wszystkie to
jest naprawdę możliwe".
- Moja pomoc się skończyła - szepnęła Jess do zdjęcia.
- Teraz musisz radzić sobie sam.
Na kolejnej stronie znalazła zdjęcie Edouarda.  Jeste
śmy wdzięczni księżniczce Jessice - mówiła Louise. - To
dzięki niej Edouard odzyskał babcię. Potrzebuje matki, ale
jak wiecie, to jest niemożliwe. Ma tylko nas."
Jessica niewidzącym, smutnym wzrokiem wpatrywała
się w uśmiechniętą buzkę chłopca na zdjęciu. Nie potrafiła
odwzajemnić tego uśmiechu. Być może z powodu Domi
nika, pomyślała. Nagle zadzwonił jej telefon komórkowy.
Zaskoczona sięgnęła do kieszeni.
- Wasza Wysokość? Czy rozmawiam z panią, której
sprzedałem alpaki? Z żoną naszego księcia?
- Tak, to ja.
- Angel ma kłopoty. Moja mała Angel - zaszlochał wieś
niak.
- Co się stało? - spytała przestraszona.
- Och, Wasza Wysokość. - Mężczyzna zaczął opowieść.
- Kiedy się rozstaliśmy, zaprowadziłem Angel do domu, ale
ta cały czas oglądała się za siebie, jakby czegoś zapomniała.
W domu nie chciała jeść ani pić. Ciężko się rozchorowała.
Dziś rano nie mogła ustać na nogach. A ja muszę wyjechać.
Moja córka urodziła dziecko.
- Może powinieneś zadzwonić do zamku - zasugerowa
ła Jessica.
Pomyślała, że teraz to problem Raoula, nie jej.
Książęca para 147 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl