[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wciąż mam przed oczami, jak na dzień przed śmiercią Luki opowiadała, że
ją podwiozłeś. Ciągle nosiła przy sobie twoje zdjęcie wycięte z gazety... - Zauwa-
żyła, że Lazzaro blednie. Miała go w garści. - W każdym razie mam dość zabawy z
prawnikami. Wolę dziennikarzy. Oni płacą za moje opowieści i na pewno chętnie
usłyszą prawdę o Luce!
- Ile chcesz? - Lazzaro wyciągnął książeczkę czekową.
Nie drżały mu ręce, ale twarz miał białą jak marmur.
- Tyle, ile należy się mojej matce. - Roxanne wymieniła kwotę i wlepiła
wzrok w jego dłonie, którymi zapisał nie podaną sumę, tylko jedno dosadne słów-
ko. Chciwie chwyciła czek, ale wykrzywiła twarz ze złości, jak tylko przeczytała
jego niezbyt uprzejme polecenie, by wyszła.
- Możesz opowiadać twoim dziennikarzom, co ci się żywnie podoba - szydził,
gdy zmięła czek w kulkę i rzuciła w niego. - Ale, jak zauważyłaś, mam nieograni-
czone środki. I zapłacę, ile będzie trzeba, żebyś nie zobaczyła ani centa. Poświęcę
S
R
resztę swojego życia, by zamienić twoje w piekło. Nigdy więcej mi nie gróz i nie
próbuj mnie przekupić, Roxanne. Nie babram się w błocie.
- Mylisz się, Lazzaro, ale podobnie jak twój brat jesteś zbyt głupi, by to zro-
zumieć! Jedyna różnica między Caitlyn i mną jest taka, że ona wybrała mądrze.
Wiedziała, którego z was usidlić!
Jej zapach unosił się w powietrzu jeszcze długo po tym, jak wyszła. Były to te
same słodkie, duszące perfumy, którymi pachniała tamtego dnia... tu, w tym gabi-
necie. Opadł na fotel i zamknął oczy, czekając, aż miną mu mdłości. Ale nie mijały.
- Luca...
Przed oczami stanęła mu twarz brata. Zawsze byli identyczni, ale od czasu je-
go śmierci Lazzaro zmienił się. Nie tylko z powodu cierpienia, żalu i goryczy, które
odbiły się na jego twarzy. Przesunął palcem po policzku wzdłuż zdrętwiałego ka-
wałka skóry - blizny po ranie, którą zadał mu Luca w ostatnim dniu życia.
Wspomnienia, które tłumił przez dwa lata, powróciły, jak gdyby środek znie-
czulający przestał działać, a świeże rany, których jeszcze nie powinien odsłaniać,
dawały o sobie znać.
Gdy tylko weszła do gabinetu, Caitlyn zdała sobie sprawę, że Lazzaro nie
usłyszał jej pukania. Głowę miał ukrytą w dłoniach, ramiona zgarbione, a twarz -
poszarzałą. Pomyślała, że powinna wyjść i jeszcze raz zapukać, by oszczędzić za-
kłopotania im obojgu. Ale w tym momencie Lazzaro uniósł głowę.
- Przepraszam za to, co powiedziałam dziennikarzom - wydusiła. - Wiem, że
to było niedyskretne i wiem, że powinnam była do ciebie natychmiast zadzwonić.
Ale zrobiło mi się tak głupio...
Jego twarz nie wyrażała nic. Choć patrzył na nią, wydawało jej się, że w ogó-
le jej nie słyszy.
- Przyparli mnie do muru. Wiem, jak ważne jest, by prawda o chorobie Alber-
ta nie wyszła na jaw, jak bardzo zdruzgotałyby go plotki o romansie...
Głośne klaśnięcie sprawiło, że podskoczyła i wytrzeszczyła oczy ze zdumie-
S
R
nia. Lazzaro oparł się w fotelu i klaskał powoli w dłonie, podczas gdy Caitlyn stała
w milczeniu.
- Brawo, Caitlyn. Jesteś skończona jako asystentka. Powinnaś spróbować
szczęścia na scenie po tym, jak cię zwolnię.
- Za to, co im powiedziałam... - zaczęła, ale szybko jej przerwał.
- Nie udawaj. Mnie nie zbałamucisz.
- Nie wiem, o czym mówisz...
- A ona wciąż gra - szydził Lazzaro, zwracając się do nieistniejącej publicz-
ności. - Z jakiej okazji ten szampan, Caitlyn? Przynieś kieliszki!
- Nie wiem, o co ci chodzi...
Oczy piekły ją od łez i kręciło jej się w głowie. Gdy Lazzaro zdjął dwa kie-
liszki z półki i strzelił korkiem, z piersi wyrwał jej się szloch.
- Co świętujemy? - Lazzaro uśmiechał się, ale jego oczy były pełne nienawi-
ści. - Oświadczenie, które wygłosiłaś o nas w telewizji? Czy może to, że udało ci
się zgarnąć spadek twojej kuzynki?
- SkÄ…d wiesz o tej sprawie?
- To mój obowiązek, żeby wiedzieć - wcisnął jej kieliszek do ręki. - Przy-
najmniej nie będziesz musiała uciekać się do planu B.
- Planu B?
- Twoja kuzynka - ta, o której postanowiłaś mi nie wspominać, a która była
dziewczyną mojego brata przed jego śmiercią - właśnie złożyła mi krótką wizytę...
- ProszÄ™ ciÄ™... nie wiesz, do czego ona jest zdolna...
- Ależ dobrze wiem! Ile razy dawałem ci jeszcze jedną szansę? Ile razy igno-
rowałem twoje kłamstwa? Taka jesteś niewinna... - Stuknął kieliszkiem o jej kieli-
szek. - Moja niewinna dziewica, która dziwnym trafem bierze pigułki antykoncep-
cyjne!
- To na pryszcze...
Wzdrygnęła się. Nie musi się przed nim usprawiedliwiać - nie musi mu nic
S
R
mówić. Drżącą ręką odstawiła kieliszek na stół, rozlewając szampana. Chciała
odejść, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
- Oszukujesz bank, okłamujesz pracodawcę... Przychodzi ci to tak naturalnie,
że pewnie tego nawet nie zauważasz. Ej, Caitlyn - kiedy powiedziałaś Roxanne, że
mnie zdobędziesz, naprawdę w to wierzyłaś? Kiedy wycinałaś moje zdjęcie z gaze-
ty...
Była cała czerwona z upokorzenia. Próbowała coś powiedzieć, ale głos uwiązł
jej w gardle.
- Naprawdę uważałaś, że cię nie przejrzę? %7łe paplając przed kamerami, zmu-
sisz mnie do małżeństwa? Nie przyszło ci do głowy, że ożeniłbym się tylko z ko-
bietą, którą kocham - i że za nic w świecie nie mogłabyś być nią ty?
- Wychodzę - powiedziała zachrypniętym głosem.
- To dobrze! - warknął. Wyminął ją i ruszył do wyjścia. - Zbierz swoje rzeczy
i wynoś się. Masz pięć minut. Niedobrze mi się robi, gdy na ciebie patrzę!
- Nienawidzę cię! - wykrzyczała. Przywróciło jej mowę, a każde słowo prze-
pełnione było bólem. - %7łałuję, że kiedykolwiek się w tobie zakochałam!
Trzasnął drzwiami, a Caitlyn stała jak wryta pośrodku gabinetu. Nagle ruszyła
się i jak automat zaczęła zbierać swoje rzeczy: długopisy, książki, walizkę spako-
waną na wypadek, gdyby mieli bezzwłocznie wyjechać. Ale musiała też coś zosta-
wić.
Położyła na biurku kartę kredytową i przez chwilę zastanawiała się, co zrobić
z służbowym telefonem. Nie zniosłaby kasowania wiadomości. Ktoś inny będzie
musiał się tym zająć.
- A więc spełniłaś już swoje zadanie? - W drzwiach stał Malvolio, a Caitlyn
była zbyt oszołomiona, by jego nagłe pojawienie się wstrząsnęło nią. - Potężny Ra-
naldi ciÄ™ wyrzuca?
- Twój szwagier jest draniem! - wrzasnęła, niewiele myśląc.
Okrutne słowa Lazzara zupełnie ją otępiły.
S
R
- Gdybyś mnie posłuchała, oszczędziłabyś sobie wiele trudu. - Malvolio pod-
szedł do niej i uśmiechnął się. - W rodzinie Ranaldich są sami dranie. I zołzy. Nie
uważają nas za godne towarzystwo...
Wreszcie dotarły do niej sygnały ostrzegawcze wysyłane przez jej skołowany
mózg. Ogarnęła ją panika, ale było już za pózno. Poczuła jego cuchnący oddech,
smak whisky na wargach, które zmiażdżyły jej usta - i smak krwi na własnych.
Czuła jego wściekłość, gdy przygniótł ją swoim ciałem i już wiedziała, co się sta-
nie. Wiedziała, że choć kopie i krzyczy, jego nienawiść okaże się silniejsza. Miała
tylko nadzieję, że szybko będzie po wszystkim.
%7łe to piekło jak najszybciej się skończy.
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- Carol Lynne [Cattle Valley 25] Confessions [TEB MM] (pdf)
- Carol Lynne [Cattle Valley 06] Out of the Shadow (pdf)
- 070. Wood Carol Lekarstwo doskonałe
- Grace Carol Odnaleziony skarb
- Bronwyn Williams The Mariner's Br
- Brad Thor Pierwsze przykazanie
- Donat Szyller Martwe dziwki
- Bialolecka Ewa Tkacz Iluzji
- Hailey Lind [Annie Kinca
- Godeng Gert Krew i Wino 06 Trumna numer 5
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninetynine.opx.pl