[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ależ jesteś w paskudnym nastroju - zakpiła Noreen,
tulÄ…c siÄ™ do jego ramienia.
ObjÄ…Å‚ jÄ… mocniej.
- Mógł cię przewrócić - rzucił gniewnie.
Lubiła, kiedy Ramon był taki troskliwy, ponieważ czuła
się wtedy krucha, słaba i delikatna. Azy stanęły jej w oczach.
- Przestań. - Wytarł jej oczy rękawiczką. - Przecież nic
się nie stało.
- To nie dlatego. - SpojrzaÅ‚a mu w oczy. - Jest mi przy­
jemnie, że się o mnie troszczysz. A ten mężczyzna trochę
mnie jednak wystraszył.
Ramon zacisnął zęby.
- Może powinienem mu przyłożyć?
- Nie, nic się nie stało. - Przylgnęła do jego ramienia
i uśmiechnęła się promiennie. - Och, jak przyjemnie znów
wyjść na dwór.
Zwróciła ku niemu twarz. Była tak piękna, że wstrzymał
oddech.
- Czy coś się stało? - spytała.
- Nie, po prostu pomyślałem, że ślicznie wyglądasz.
- Płaszcz jest bardzo piękny. - Zarumieniła się lekko.
- Kobieta, która go nosi, jest piękna. Zresztą nie tylko
zewnÄ™trznie. PomyÅ›laÅ‚em też - dodaÅ‚ - jak wspaniale by by­
ło, gdybyśmy mieli taką małą córeczkę z szarymi oczami
i twoim słodkim uśmiechem.
ROZDZIAA DZIESITY
Noreen zachwiała się nagle. Ramon objął ją ramieniem
i podtrzymał.
- Jeszcze za wczeÅ›nie na takie rzeczy - powiedziaÅ‚ zmar­
twiony. - Nie powinienem zabierać cię na tak długi spacer.
- Nic mi nie jest - odparÅ‚a. - Nie chodzi o spacer. Mia­
Å‚am wrażenie, że powiedziaÅ‚eÅ›... - ZaÅ›miaÅ‚a siÄ™ zawstydzo­
na. - Mniejsza z tym. Jestem trochÄ™ zdezorientowana.
- PowiedziaÅ‚em, że chciaÅ‚bym mieć z tobÄ… córkÄ™ - oznaj­
mił. - Lecz zdaję sobie sprawę, że jeszcze za wcześnie mówić
o takich rzeczach. Ale skoro mówiliśmy już o pierścionku,
możemy też porozmawiać o dzieciach.
- O pierÅ›cionku? MiaÅ‚eÅ› na myÅ›li... zarÄ™czynowy? - za­
wołała.
- A ty myślałaś, że jaki?
- %7łe to po prostu będzie prezent gwiazdkowy.
WestchnÄ…Å‚.
- Trudno się spodziewać, żebyś zaufała mi tak szybko
i całkowicie, aby już teraz rozmawiać o małżeństwie - rzucił
niecierpliwie.
PokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ…. ByÅ‚a pewna, że traci rozum. StaÅ‚a nieru­
chomo, wpatrujÄ…c siÄ™ w twarz Ramona wielkimi szarymi
oczami.
- %7łycie chirurga jest pełne stresów, ale mam trochę czasu
SERCOWE KAOPOTY
136
dla siebie i zarabiam wystarczająco dużo, by utrzymać ciebie
i rodzinÄ™.
Rumieniec gorącą falą wypłynął na policzki Noreen.
- Czujesz siÄ™ winny i po prostu litujesz siÄ™ nade mnÄ….
Uśmiechnął się lekko.
- To nie mogÅ‚oby zmusić mnie do małżeÅ„stwa - oÅ›wiad­
czył. - Pasujemy do siebie, chyba to zauważyłaś? Jesteś ze
mną szczęśliwa, prawda?
Zaniepokoiła się.
- Tak. - Trudno było zaprzeczyć. - Ale to zaskakująca
propozycja. Muszę stanąć na nogi, zanim... - Uniosła głowę.
- Mogę mieć dziecko?
Teraz Ramon się zarumienił. Spojrzała na niego gniewnie.
- Nie w tej chwili - mruknęła. - Chcę wiedzieć, czy będę
mogła rodzić ze sztuczną zastawką.
- Oczywiście - zaśmiał się nerwowo. - Mój Boże, ale
mnie zaskoczyÅ‚aÅ›. - OdetchnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko. - Przepraszam. Na­
tychmiast zacząłem myśleć o sposobach i metodach. Ale
w tej chwili jest to zupełnie niemożliwe.
Odwróciła wzrok zarumieniona, rozumiejąc go aż za
dobrze.
- Mogłabyś mi jednak odpowiedzieć - przypomniał.
Przytuliła się do niego.
- Kocham dzieci.
- Wiem. Ja też.
- Lepiej jeśli rodzą się w małżeństwie, ale moja ciotka
i wuj...
- BÄ™dÄ… zachwyceni - zapewniÅ‚. - Mieli nadziejÄ™, że pew­
nego dnia doczekają się wnuków. A w przypadku Isadory nie
mogli na to liczyć.
SERCOWE KAOPOTY 137
Spojrzała na niego badawczo. Jakoś nie potrafiła dostrzec
w Ramonie romantycznego zalotnika. Wydawało jej się, że
pełni raczej rolę strażnika i opiekuna. To przyjemne, ale to
nie była miłość. Nie mogła wyjść za mąż nie będąc kochaną,
zwłaszcza za kogoś, kto nie uznaje rozwodów.
Ramon musnÄ…Å‚ lekko jej twarz, wyczuwajÄ…c, że jest nie­
zdecydowana.
- Nie spiesz się. Proszę tylko, żebyś o tym pomyślała.
- Pomyślę - obiecała.
- A teraz - mruknÄ…Å‚, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ dookoÅ‚a - lepiej bÄ™­
dzie, jeśli ruszymy się trochę i przestaniemy tamować ruch.
Zaśmiała się cicho.
- Dobrze.
Przeszli wolno za róg. Potem Noreen odpoczęła chwilę
i ruszyli dalej. Po jakimÅ› czasie byÅ‚a zdyszana i zaczerwie­
niona, więc Ramon odruchowo chwycił ją za przegub ręki
i zbadał puls. Serce biło regularnie.
- Następnym razem będzie już łatwiej - zapewnił.
Było łatwiej. Spacerowali codziennie, chyba że Ramon
miaÅ‚ dyżur. Dni zmieniÅ‚y siÄ™ w tygodnie, tygodnie w miesiÄ…­
ce. Noreen odzyskiwała siły, ustały bóle w piersi. Wciąż
czytał jej wieczorami, a głos miał czuły i spokojny. Dzielił
z nią swoje zmartwienia, lecz fizycznie wciąż utrzymywał
wobec niej dystans. Noreen zaczęła się zastanawiać, czy nie
żaÅ‚uje słów wypowiedzianych impulsywnie podczas pier­
wszego spaceru.
Przeżył już jedno nieudane małżeństwo i może woli nie
ryzykować drugiego. A Noreen i tak musiał się zająć jako
pacjentką. Mimo jego protestów nie mogła pozbyć się wra-
138 SERCOWE KAOPOTY
żenia, że po prostu stara siÄ™ jej wynagrodzić to, jak jÄ… przed­
tem traktował. Ta rezerwa wobec niej mogła być przejawem
zwątpienia w szansę ich wspólnej przyszłości.
A jednak obserwowaÅ‚ jÄ… jak jastrzÄ…b, pilnowaÅ‚ cotygo­
dniowych wizyt u kardiologa, badaÅ„ krzepliwoÅ›ci krwi, le­
karstw. Wreszcie wraz z kardiologiem, który badaÅ‚ jÄ… w szpi­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl