[ Pobierz całość w formacie PDF ]

osobiście.
Wciąż ma wobec niej dług - i najwyższy czas, żeby go spłacił
Herbata była tak mocna, że aż gorzka, ale B. J. piła ją z
przyjemnością.
- Wspaniała - pochwaliła.
Maria Sanchez odpowiedziała jej uśmiechem.
- Przyjemnie jest mieć towarzystwo. Zwłaszcza przyjaciółkę Daniela.
- Znowu próbuję go znalezć - wyznała B. J. - Miałam nadzieję, że
wskaże mi pani nowy trop.
- Daniel nigdzie nie zagrzewa długo miejsca - powiedziała Maria z
żalem. - I rzadko mnie odwiedza. Temu chłopcu potrzebny jest dom.
- Wie pani, gdzie teraz jest? - spytała B. J. Starsza pani popatrzyła na
niÄ… przenikliwie.
- Chcesz go zaprosić na następne przyjęcie?
- Nie. Mam coś, co do niego należy, i chciałabym osobiście mu to
oddać. - B. J. wyciągnęła rękę i pokazała obrączkę.
- Obrączka mojej siostry - zdziwiła się Maria.
-Tak.
- SkÄ…d jÄ… masz? Daniel nigdy siÄ™ z niÄ… nie rozstaje.
198
RS
- Pożyczył mi ją. A teraz chcę mu ją oddać - wyjaśniła B. J.
Odstawiwszy filiżankę, Maria obserwowała ją tak uważnie, że B. J.
zaczęła nerwowo kręcić się na krześle.
- Wiesz, co się stało z matką Daniela, prawda? - domyśliła się.
B. J. skinęła głową.
- Wiem, że została zamordowana przez dwóch narkomanów, którzy
włamali się do jej domu.
- Kiedy ojciec Daniela zginął podczas bójki w barze, sama
wychowywała syna. Anita nie miała wykształcenia, często chorowała,
więc nie mogła należycie się nim zajmować. Nie miała też pieniędzy i była
zmuszona mieszkać w podłej dzielnicy, gdzie aż się roiło od handlarzy
narkotyków. Przed paru laty wyburzono tam wszystkie domy.
Tak czy inaczej siostra chciała się stamtąd wyprowadzić, gdy tylko
będzie mogła, ale nie zdążyła - mówiła dalej Maria. - Została
zamordowana. Daniel znalazł ją martwą po powrocie ze szkoły.
- Musiał to być dla niego koszmar - szepnęła B. J. - A i to mało
powiedziane, pomyślała.
- Mordercy zabrali stary telewizor, złote kolczyki, które siostra
dostała od ojca Daniela i dziesięć dolarów - powiedziała z goryczą Maria. -
Prawdopodobnie wzięliby i obrączkę, ale była tak ciasna, że pewno nie
mogli jej szybko ściągnąć, a musieli uciekać.
Chciałam wziąć Daniela do siebie, ale wtedy walczyłam z rakiem
piersi. Nie było nikogo więcej z rodziny. On był taki zbuntowany i
agresywny, że bałam się, by nie wpadł w poważne kłopoty. Przebywał
kolejno w dwóch rodzinach zastępczych, wreszcie został wysłany na
ranczo twego wuja.
199
RS
- Mój wuj ma bardzo dobry kontakt ze zbuntowanymi nastolatkami -
zauważyła B. J. - Może dlatego, że sam kiedyś był taki.
- Kiedy już mogłam zająć się Danielem, wzięłam go do siebie.
Zauważyłam, że bardzo się zmienił. Był spokojny, skoncentrowany na
nauce, dobrze się zachowywał. Mieszkał ze mną aż do ukończenia szkoły,
a potem to on zaczął opiekować się mną - uśmiechnęła się Maria.
- A nie wie pani, co robił przez te wszystkie lata po opuszczeniu pani
domu? - spytała B. J.
- Mówił, że pracuje przy komputerach - odparła Maria. - Myślę, że
tak mi mówi, żebym się o niego nie martwiła - dodała, dowodząc tym
samym, że nie da się zwieść Danielowi.
- Nie wie pani, jak można by się z, nim teraz skontaktować?
- Mam numer jego komórki, ale tylko na wypadek jakiejś zupełnie
wyjÄ…tkowej sprawy. Dzwoni z niej do mnie dwa razy w tygodniu.
- Wiem, że proszę o zbyt wiele, ale czy nie mogłaby pani dać mi tego
numeru? - B. J. nie spuszczała wzroku ze starszej kobiety.
Może po numerze doszłaby, skąd dzwoni. Muszę pociągnąć parę
sznurków, żeby wyjaśnić sprawę, powiedziała w duchu, przypominając
sobie to, co zawsze powtarzał wuj Ryan.
Maria zastanawiała się przez chwilę.
- Kiedy byłaś u mnie poprzednio - powiedziała z uśmiechem -
pomogłam ci po części dlatego, że pomyślałam sobie, że Danielowi wizyta
na ranczu może sprawić przyjemność. Będzie miał przy tym okazję
podziękować ludziom, którzy kiedyś mu pomogli.
- Po części? - zdziwiła się B. J. zaciekawiona. - A jaka była druga
przyczyna?
200
RS
- Poznałam, że jesteś dziewczyną z fotografii, którą Daniel nosi przy
sobie. Wydaje mi się, że jest dla niego równie cenna jak obrączka matki.
B. J. osłupiała.
- Ma moją fotografię? - Patrzyła na Marię szeroko otwartymi oczami.
- Jesteś tą młodą dziewczyną, która stoi obok niego. W tle widać
konie, uśmiechasz się do niego. Nawet na tym starym zdjęciu widać, że
bardzo go lubisz.
B. J. przypomniała sobie, że Cassie zrobiła to zdjęcie podczas
pikniku na ranczu czwartego czerwca. Zrobiła w tym dniu dziesiątki zdjęć
i B. J. wszystkie obejrzała. Nie miała pojęcia, że wyjeżdżając, Daniel
wziÄ…Å‚ sobie jedno.
- Mój Daniel jest dobrym chłopcem, B. J. - przekonywała Maria - ale
za dużo przebywa sam. Potrzebuje domu, rodziny. Pomogę ci, bo myślę,
że zawsze byłaś mu bliska. A ze sposobu, w jaki o nim dzisiaj mówiłaś,
domyślam się, że i on jest ci bliski.
- Tak, bardzo. - B. J. nie widziała powodu, by zaprzeczać.
- A wiec odszukaj go. I możesz mu powiedzieć, że to ja cię
wysłałam.
- To nie będzie łatwe. - B. J. westchnęła i znowu popatrzyła na
obrączkę. - Daniel tak głęboko ukrył swoje uczucia, że nie wiem, czy sam
je potrafi wydobyć.
- To naucz go, jak to zrobić. Rzeczy, które liczą się w życiu
najbardziej, nie należą do najłatwiejszych do zdobycia, B. J.
Patrząc w oczy kobiety, która zyskała mądrość życiową w ciągu lat
ciężkich doświadczeń, B. J. nie mogła się nadziwić, że ma ona w sobie
201
RS
jeszcze tyle optymizmu i nadziei. Chyba bardzo dobrze zgadzałaby się z
jej matkÄ….
Daniel wlókł się ciemną uliczką w kierunku obskurnego bloku w
Chicago, gdzie mieszkał od ponad dwóch tygodni. Ciężkie buty do jazdy
motorem częściowo przyczyniały się do jego spowolnionych ruchów, ale
nie tak bardzo jak znużenie przenikające go do szpiku kości.
Swędziła go twarz. Drapał bezwiednie gęsty zarost, pokrywający
policzki i brodę. Długie włosy dotykały karku i wydawały się ciężkie od
żelu, którego sobie nie pożałował. Poplamiony podkoszulek i
wystrzępione dżinsy, które miał na sobie, nie pasowały na niego najlepiej i
nie były zbyt wygodne.
Nie mógł przestać myśleć o bezbłędnie skrojonych garniturach i
sportowych ubraniach z najlepszych tkanin, które w ubiegłym miesiącu
nosił w kurorcie nad oceanem. Ludzie, którzy go wtedy widzieli, dziś by
go nie poznali. I o to właśnie chodziło.
Gdy skręcił w drugą uliczkę, jeszcze ciemniejszą i bardziej cuchnącą,
starał się odsunąć od siebie te wspomnienia. Niektóre były zbyt bolesne, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl