[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się, że czegoś w nich szuka, a potem całkiem nieświa-
domie pochylił głowę i pocałował 01ivię w usta. Po-
czątkowo pocałunek był czuły, ale natychmiastowa go-
rąca odpowiedz 01ivii bardzo Jacka ośmieliła. Objął ją
i przytulił tak zaborczo, że 01ivia zapomniała o całym
świecie. Zaczęli całować się namiętnie, choć zarazem
było w tym tyle czułości, że Olivia nie odczuwała naj-
mniejszego skrępowania.
%7ładne z nich nie zauważyło otwierających się drzwi.
Dopiero gdy rozległ się krzyk kobiety, odskoczyli od
siebie jak dwoje winowajców. Odwrócili się i ujrzeli na
progu lady Clements, zaskoczoną nie mniej niż oni. Za
jej plecami stał lord Ravensden, który z marsem na czo-
le wydawał się wyjątkowo surowy. 01ivia nagłe przy-
pomniała sobie o odprutych różach przy staniku i
w ogóle o żałosnym stanie swojej sukni. Wszystko
wskazywało na to, że do jej zniszczenia doszło podczas
tej schadzki z kapitanem Denningiem. Co też pomyślą
o niej Å‚ady Clements i lord Ravensden?
Na twarzy Harry'ego malował się gniew, zaraz jed-
nak jego miejsce zajął uśmiech, aczkolwiek wcale nie
był on przyjazny tak jak zwykle.
- Wnoszę, że mogę życzyć ci szczęścia, Denning -
powiedział przez zęby. Nie ulegało wątpliwości, że
odpowiedz nie po myśli Ravensdena mogła skończyć
siÄ™ rozlewem krwi.
Jack wahał się tylko chwilę, zanim skłonił głowę. Nie
obawiał się pojedynku z Ravensdenem, nie chciał jed-
nak jego bezsensownej śmierci. Zresztą odpowiedz wy-
dała mu się nagle banalnie prosta.
- Jestem właśnie w tej fortunnej sytuacji, lordzie
Ravensden. Jak pan pamięta, rozmawialiśmy na ten te-
mat wcześniej. Z radością spieszę więc zawiadomić, że
01ivia przyjęła moje oświadczyny.
Harry skinął głową i zwrócił głowę ku 01ivii, która
sprawiała wrażenie wstrząśniętej.
- Gratuluję panu, Denning. Dokonał pan mądrego
wyboru. 01ivio, moja droga, chciałbym, żebyś była
szczęśliwa.
- Może zechce pan ogłosić nasze zaręczyny jeszcze
w ciągu tego wieczoru? - zaproponował Jack. - 01ivia
ma pewne kłopoty z suknią. Wrócimy na salę, gdy tylko
jÄ… naprawi.
- Coś takiego! - zawołała łady Clements. Zupełnie nie
umiała ukryć swojej głębokiej irytacji, że to kapitan Den-
ning uwiódł 01ivię, a nie jej siostrzeniec. Wiadomość
o zaręczynach sprawiła, że na jej wychudzonej twarzy po-
jawił się nieprzyjemny grymas. - Myślałam... ale wyglą-
da na to, że byłam w błędzie. Bardzo przepraszam. - Wy-
szła z pokoju sztywno wyprostowana.
Harry zmarszczył czoło i głośno zamknął za nią
drzwi.
- Lady Clements nalegała, żebym z nią tutaj przy-
szedł - powiedział. - Dała mi do zrozumienia, że Olivia
znalazła się w kłopotliwym położeniu, więc czułem się
w obowiązku ulec jej życzeniu. Zapewne miałem zmu-
sić cię do małżeństwa z jej siostrzeńcem, 01ivio. Prze-
praszam, że pozwoliłem tak sobą pokierować, ale liczy-
łem na to, że uda mi się powstrzymać niepożądany roz-
wój wypadków. Skoro jednak lady Clements zastała
was w takiej sytuacji, obawiam się, że teraz nie ma rady.
Co za galimatias!
116
- Niewłaściwie ocenia pan sytuację - oświadczył
zdecydowanie Jack. - Pańskie nadejście nie miało żad-
nego znaczenia, Ravensden. Olivia właśnie przyjęła
moje oświadczyny i niewątpliwie wkrótce sami zawia-
domilibyśmy o tym pana i lady Ravensden.
- Czy tak, 01ivio? - spytał Harry. - Czy naprawdę
z własnej, nieprzymuszonej woli chcesz tego małżeń-
stwa?
Dumnie uniosła głowę.
- Kapitan Denning uratował mnie przed uwodziciel-
skimi zakusami siostrzeńca lady Clements. Broniłam się
przed panem Smythe'em i wtedy podarła mi się suknia.
Kapitan Denning pomógł mi dojść do siebie po tym
przykrym wypadku. A potem okazało się, że nasze
uczucia sÄ… od nas silniejsze.
Harry rozpogodził się.
- W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak ży-
czyć wam obojgu wszystkiego najlepszego i wiele szczę-
ścia w przyszłości. Cieszę się i przepraszam, że pana nie-
właściwie oceniłem, Denning. Jeśli można, pójdę teraz po-
szukać Beatrice i przekazać jej dobrą nowinę. Wiem, że
będzie bardzo zadowolona z waszych zaręczyn.
Gdy wyszedł, w pokoju zapanowała cisza. W końcu
01ivia spojrzała Jackowi prosto w twarz. Oczy miała
podejrzanie wilgotne.
- Nie musi pan się ze mną żenić - powiedziała dziel-
nie. - Możemy odczekać pewien czas, a potem zerwać
zaręczyny.
117
- Czy tego pani chce, Olivio?
Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w Jacka, a po-
tem pokręciła głową.
- Nie, ale pan został postawiony w sytuacji bez wyj-
ścia. Daję panu szansę wycofania się, jeśli nawet nie od
razu, to po pewnym czasie.
Jack ujął jej rękę, odwrócił i ucałował otwartą dłoń.
- Nie chcę się wycofać - powiedział cicho. - Nie je-
stem tego wart, ale będę zaszczycony, jeśli zgodzi się
pani zostać moją żoną, panno Olivio.
- Jestem panu bardzo wdzięczna. Te oświadczyny
schlebiają mi w najwyższym stopniu. - 01ivia dygnęła.
- To dla mnie prawdziwe szczęście, że mogę zostać
pańską żoną.
- A więc wszystko ustaliliśmy - podsumował Jack.
- Czy chce pani wziąć ślub w Londynie, czy w swoim
rodzinnym majÄ…tku?
- Jeszcze... jeszcze o tym nie myślałam. - 01ivia
nagle się zawstydziła. To wszystko stało się tak nagle, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl