[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Panie Wulkan! - zawołał Jason zaraz od progu.
Szedł wolno na czubkach palców. Na szczęście nie wyczuwał już
przeciągów.
- Chyba nikogo tu nie ma... - zauważyła Julia, idąc kilka kroków za
bratem.
Poruszali się bardzo ostrożnie i rozważnie. Izba, w której się znalezli,
była najzupełniej opustoszała. Jedyny wielki stół, stojący przed
kominkiem, był pusty, z wyjątkiem długiego pióra kruka i flaszeczki z
czarnym atramentem. Na miękkim wiklinowym siedzisku pozostał
jeszcze odcisk jakiejś raczej korpulentnej osoby. I na tym koniec, jeśli
chodzi o meble. Poza tym nic ciekawego.
Jason zajrzał do komina, a Julia podeszła do okna i spojrzała w stronę
murku, skąd przyszli. Dagobert znikł.
- Dokąd on mógł pójść? - zapytała brata i opowiedziała mu, jak to
inny złodziej w ogrodzie Brata my uprzedził ją, by nie ufała
Dagobertowi.
GrzmiÄ…ce laboratorium
- Nie wiem. Ale musimy się ruszyć. Zostawmy wiadomość i
znikajmy.
Podeszli do stołu i sięgnęli po pióro. Było przycięte na ostro, gotowe do
zamaczania w atramencie.
Jason obejrzał pióro pod światło, po czym spytał siostrę: - Potrafisz
pisać czymś takim?
- Mogę spróbować. W każdym razie na pewno napiszę wyrazniej niż
ty.
- Bardzo dowcipne - Jason udał, że się poczuł dotknięty, chociaż w
rzeczywistości sam się nieraz męczył, żeby odczytać własne bazgroły.
Podczas gdy Julia wyciągała z kieszeni zeszyt Ulyssesa Moorea, żeby
wyrwać z niego jakąś czystą kartkę, chłopiec zaczął krążyć po izbie.
Podszedł do siennika i podniósł ciężkie kołdry z ozdobnej tkaniny.
- Nic - stwierdził, odkładając je na miejsce.
- A czegoś się spodziewał? - zadrwiła Julia. Odkorko-wała
flaszeczkę z atramentem, zamoczyła pióro kruka i wyrecytowała na
głos: - Drogi panie Blacku Wulkanie...
Jason od razu jej przerwał. - Nazbyt formalnie! Drogi Blacku - będzie
lepiej - przyszliśmy cię odwiedzić, ale nie zastaliśmy cię.
Julia skupiła się na pisaniu. Pióro zaczęło skrobać po papierze,
pozostawiajÄ…c czarne kleksy.
- Kropka - dodał jeszcze Jason i zatrzymał się przed arrasem.
- Niestety - pisała Julia - była z nami też Obliwia Newton... aleję
zatrzymały straże.
- Razem z Manfredem - uściślił Jason. Na arrasie widniał obraz
rycerza, który zdjął zbroję i odpoczywał w dolinie pełnej królików.
Julia doszła do  straże" i zaczęła gryzć pióro. - .Nie wiem, czy Black
zna Manfreda? Mało tego, nie wiem nawet, czy wie, kim jesteśmy my?
Chyba lepiej napisać tak: jesteśmy Jason i Julia, przyjaciele Ulyssesa
Moorea, a zatem także i twoi...
- I jesteśmy blizniętami z Londynu, które teraz mieszkają w Willi
Argo i wiedzą, co zrobiliście z kluczami... - zaproponował Jason. Potem
przejechał ręką po ciężkiej tkaninie arrasu.
- Słusznie - zgodziła się Julia, pisząc najszybciej jak mogła. - A o
Ricku nic nie dodamy?
- Nieee... - odparł brat.
Uniósł koniec arrasu, by zerknąć pod spód.
-Hej!
Julia aż podskoczyła. - Przestraszyłeś mnie i zrobiłam kleksa!
- Tak, ale tylko spójrz!
-Co?
- Tu jest kasa pancerna! - zawołał Jason. Za arrasem rzeczywiście
była głęboka nisza. - Znaczy, nie kasa pancerna, tylko nisza.
Wsunął do niej wolniutko rękę i czubkiem palców dotknął sznureczka,
który ją przegradzał od końca do końca. - Sznurek! - powiedział.
- Co znaczy sznurek?
GrzmiÄ…ce laboratorium
- To, co powiedziałem! - wybuchnął Jason, chwytając za sznurek. -
Za arrasem jest otwór w ścianie, a w otworze jest sznurek.
- Ale do czego jest ten sznurek? - dopytywała się Julia, jednocześnie
dopatrując się już czegoś złego. - Czy to aby nie zasadzka?
Zwiatło księżyca ukazywało zaledwie zamglone zarysy izby, padając
natomiast jak światło z projektora na arras: mężczyzna z długą brodą i
lśniącą zbroją. Obok niego koń. Zielona dolina, po której kicają
maleńkie króliczki. Na dole korytarz w jednej z ich jam...
- Króliki... - szepnęła Julia.
Jason pociągnął lekko sznurek w niszy. Dało się słyszeć stłumione paff!
- No i? - zapytał sam siebie na głos.
Po pierwszym paffl nastąpił drugi, tym razem gwałtowniejszy i
wybuchowy, a potem trzeci, przypominający odgłos pękających
kasztanów pieczonych na ogniu.
Przez okno widać było kaskadę światła. Pomarańczowy błysk
zamieniający się w lśniący diadem sięgający ziemi.
- No nie! - zawołała Julia, biegnąc do okna, by popatrzeć.
Jason puścił sznurek. - To wyglądało jak zwykły...
Czwarty wybuch, tym razem najjaśniejszy, biały i złocisty, uformował [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl