[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– O co ci chodzi? – spytała urażona, chociaż starała
się panować nad głosem.
– Widziałaś mnie nagiego.
– Tylko o to? Nie zapominaj, że większość pacjentów
jest naga, kiedy przeprowadzam operację. Jeśli cię to
pocieszy, to wiedz, że byłeś okryty jałową koszulą.
– To nie był twój pierwszy raz?
Przymknęła powieki i wzięła głęboki oddech.
– Jestem lekarzem – odpowiedziała. – Jak ci się
wydaje, co robiłam każdego dnia pracy w szpitalu w An-
glii?
– Bo ja wiem? Wypisywałaś recepty, mierzyłaś tem-
peraturę...
Zmobilizowała całą siłę woli, by nie wybuchnąć śmie-
chem.
148
LUCY CLARK
– Cóż, rzeczywistość była inna.
– Teraz już wiem.
– Przykro mi, że to cię krępowało – przysunęła sobie
krzesło, usiadła – ale nie było wyjścia. Nie w takim
małym szpitaliku jak ten.
– No a co z tym twoim kolegą? Jak on się właściwie
nazywa? Wiesz, nikt nie wymienił przy mnie jego naz-
wiska!
– Dzień dobry! – rozległ się głos Mitcha. – Cieszę się,
że nareszcie się obudziłaś, Lizzie.
– Ona ma na imię Elizabeth – poprawił go Marcus.
Mitch wzruszył tylko ramionami.
– Właśnie o tobie rozmawialiśmy – odezwała się
Elizabeth. – Biednemu Marcusowi jakoś umknęło twoje
nazwisko...
– To prawda. Oficjalnie nie zostaliśmy sobie przed-
stawieni – dodał chory i zawiesił głos.
Mitch spojrzał na Elizabeth. Kiwnęłagłową, jak gdyby
chciała dodać mu odwagi.
– Sądzę, że mam prawo poznać pańskie nazwisko,
szczególnie że skradł mi pan narzeczoną...
Elizabeth już otwierała usta, by sprostować, lecz Mitch
gestem ją powstrzymał.
– Masz rację, kolego. Absolutną rację. Nazywam się
Mitch O’Neill... – Urwał, starając się wyczytać z twarzy
Marcusa, czy go rozpoznaje. Nie zauważył jednak żad-
nej reakcji. – Co do tej drugiej kwestii – ciągnął –
Lizzie powiedziała mi, że formalnie nigdy nie byliście
zaręczeni...
Marcus zmarszczył brwi.
– Mitch O’Neill. Skąd ja znam to nazwisko?
Mitch i Elizabeth wymienili spojrzenia.
ODROBINA SZALEŃSTWA
149
– Znasz, bo Mitch jest twoim bratem – rzekła.
Marcus otworzył usta i zamrugał oczami.
– Moim... – odchrząknął – moim bratem? – wyszep-
tał. – To ty jesteś Mitchell?
– Tak...
Elizabeth ogarnęła fala współczucia dla nich obu. To
była niezwykle ważna chwila. Wiedziała, że Mitch ogro-
mnie cieszy się z odnalezienia brata, natomiast trudno jej
było odgadnąć uczucia Marcusa.
– Czyli wylądowałeś w takiej dziurze na końcu świata
– odezwał się Marcus. W jego głosie słychać było
pogardę i gorycz. – Mogłem się tego spodziewać.
– Marcusie! – Elizabeth była wstrząśnięta. – Nie
widziałeś brata, odkąd skończyłeś sześć lat, i tylko to
masz mu do powiedzenia? – Marcus spojrzał na nią
zdumiony. – Coober Pedy nie jest dziurą na końcu świata.
To niezwykłe miejsce z bogatą kulturą i historią. Lekarz
pracujący w australijskim buszu musi odznaczać się
wyjątkowymi cechami charakteru i umiejętnościami,
a Mitch spełnia te wymagania. Nie masz zielonego
pojęcia, jak wyglądało jego życie, tak jak on nic nie wie
o twoim, ale to nie powód, żeby zachowywać się tak
snobistycznie i niesprawiedliwie!
– Jak śmiesz mówić do mnie w taki sposób! – napadł
na nią Marcus.
– Śmiem, bo mi zależy na...
– Na nim?
– Tak – odrzekła i dumnie podnosząc głowę, dodała:
– A co do ciebie, to... zachowujesz się jak skończony
idiota. Jesteście braćmi. Po wielu latach się odnaleźliście.
Nie dopuść, żeby przeszłość rzucała cień na twoją przy-
szłość, Marcusie – perswadowała. – Niech to spotkanie
150
LUCY CLARK
odmieni twoje życie. Niewykluczone, że wczoraj Mitch
uratował cię od śmierci, bo wykonywał swoje zawodowe
obowiązki, ale jednocześnie zrozumiał, że trzeba zapom-
nieć o urazach. Nie zmarnuj tej okazji – błagała.
– Bardzo się zmieniłaś, Elizabeth.
– Nie – potrząsnęła głową. – Nie zmieniłam się. Po
prostu odkryłam, kim naprawdę jestem.
– A co z ojcem? On jest chory. Potrzebuje cię.
– To już jest sprawa pomiędzy mną a nim. Ty się do
tego nie mieszaj.
– Byliśmy parą. Chodziliśmy ze sobą.
– To prawda, lecz nie łączyło nas nic poza tym. Nigdy
mnie nie kochałeś, Marcusie. Może ci się tak wydawało,
ale to nie była prawdziwa miłość. Potrzebowałeś żony,
z którą mógłbyś się pokazać w towarzystwie, która
byłaby elegancka i miała odpowiednią pozycję społeczną.
– Potrząsnęła głową. – Ja się do tego nie nadaję.
– Porozmawiamy o tym, kiedy wrócisz do Anglii.
Elizabeth wzięła głęboki oddech.
– Ja nie wracam do Anglii – oświadczyła.
– Wiem. Teraz nie wracasz, bo jesteś tu potrzebna, ale
kiedy twoja umowa wygaśnie...
– W ogóle nie wracam, Marcusie.
– Nie? – odezwał się Mitch.
Był zaskoczony jej deklaracją, a nadzieja, jaka wczoraj
zaczęła kiełkować w jego sercu, odżyła ze zdwojoną siłą.
Elizabeth odwróciła się, by na niego spojrzeć.
– Nie.
– Co będziesz robiła? – dopytywał się Marcus.
– Elizabeth wszędzie znajdzie pracę – wtrącił Mitch,
nie spuszczając oczu z jej twarzy. – Tutaj też mamy
wakat...
ODROBINA SZALEŃSTWA
151
– Macie? – szepnęła.
– Tak.
– Cudownie! – wykrzyknął Marcus sardonicznym
tonem. – A więc zostajesz i poślubisz mojego brata.
– Prosiłem ją o to – oznajmił Mitch z uśmiechem.
– Nie prosiłeś – sprostowała Elizabeth.
– Wiedziałem. Wiedziałem! Założę się, że kiedy tyl-
ko dowiedziałeś się, że ze sobą chodzimy, postanowiłeś
sprzątnąć mi ją sprzed nosa, żeby się na mnie odegrać.
Mitch, zdezorientowany, spojrzał na brata.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- Higgins Clark Mary Śmierć wśród róż
- Clark Mary Higgins W pajęczynie mroku
- Gordon_Lucy_ _Patrzeć_oczyma_duszy
- Clark Lucy Szpital w buszu
- L.J. Smith Vampire Diaries 04 Dark Reunion
- Harlan Coben Najczarniejszy strach
- Barber Lynn ByśÂ‚a sobie dziewczyna
- Molloy Samuel Beckett
- Janrae Frank Dark Brothers of The Light 5 Blood Paladin
- fromm erich ucieczka od wolnosci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zipek123.pev.pl