[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Steve a. Ma wyłączone światła. Kto to może być?
 Nie myśl o tym teraz.  Jego głos stał się stanowczy.  Usiądz, przyniosę trochę sera.
 Brie leży na stole.
Nie zważając na delikatny nacisk, z jakim mąż chwycił jej łokieć, Glenda sięgnęła do
kieszeni spódnicy i wyciągnęła okulary. Włożyła je i jeszcze raz wychyliła się do przodu,
wpatrując się w ciemność. Jednak samochód, który zauważyła na podjezdzie Petersonów, zniknął
już z pola widzenia, rozpływając się w wirującym, gęstym śniegu.
11
 Poza tym jutro też jest dzień .  Siedząc na schodach, Scarlett O Hara z nutą nadziei
w głosie wypowiedziała finałową kwestię, po czym ekran wypełnił odległy plan Tary.
Marian Vogler westchnęła, kiedy ostatnie dzwięki muzyki ucichły i na sali rozbłysły światła.
Teraz już nie robi się takich filmów, pomyślała. Absolutnie nie miała ochoty oglądać dalszego
ciągu  Przeminęło z wiatrem . Z pewnością byłoby to rozczarowanie.
Wstała z ociąganiem. Czas zejść na ziemię. Na miłą, obsypaną piegami twarz pani Vogler
powróciło zwykłe zatroskanie, gdy tylko ruszyła po pokrytej dywanami posadzce ku wyjściu
z kina.
Każde z dzieci potrzebowało nowego ubrania. Nic dziwnego, że Jim bez wahania zgodził się,
aby przyjęła posadę gospodyni domowej.
Zorganizował sobie dojazd do fabryki tak, że mogła używać samochodu. Dzieci będą
w szkole, więc wystarczy jej czasu na uporządkowanie domu, zanim pojedzie do Perrych. Od
jutra zaczyna swoje zajęcia. Trochę się denerwowała, bo nie pracowała od dwunastu lat, to
znaczy od urodzenia małego Jima. Wiedziała jednak, że jeśli cokolwiek potrafi, to właśnie
utrzymać dom w czystości.
Wyszła z przytulnego holu kina na ostry chłód marcowego wieczoru. Dygocząc z zimna,
skręciła w prawo i pośpiesznie ruszyła naprzód. Zacinał ostry deszcz zmieszany ze śniegiem,
wtuliła więc twarz w futrzany kołnierz znoszonego palta.
Zostawiła samochód na parkingu oddalonym od kina. Dzięki Bogu, że zdecydowali się
wydać pieniądze na remont auta. Miało osiem lat, ale karoseria nadal prezentowała się niezle i,
jak mawiał Jim, lepiej odżałować czterysta dolarów na własne, sprawdzone cztery kółka niż
kupować innego grata.
Marian szła tak szybko, że zostawiła daleko w tyle tłum, który razem z nią opuścił kino.
Spieszno jej było do domu, gdzie Jim obiecał czekać na nią z kolacją. Zdążyła już zgłodnieć.
Dobrze jej zrobiła odrobina rozrywki. Mąż wyczuł jej przygnębienie i namówił Marian na to
kino.
 Trzy dolary ani nas nie zrujnują, ani nie zbawią. Zajmę się dziećmi, a ty baw się dobrze,
kochanie, i nie myśl o rachunkach.
Echo tych słów dzwięczało jej jeszcze w uszach, gdy zwolniła nagle i rozejrzała się
zaskoczona. Była pewna, że zaparkowała właśnie w tym miejscu. Dokładnie naprzeciwko
reklamy w oknie banku, która krzyczaÅ‚a:  Chcemy powiedzieć «tak» twojemu kredytowi .
Wielka sprawa, pomyślała.  Tak , jeśli go nie potrzebujesz,  nie , kiedy wypruwasz sobie flaki,
żeby go dostać.
Na pewno tu stał, była o tym przekonana. Zauważyła wtedy okno banku z rozświetloną
reklamą, widoczną nawet mimo gęsto padającego śniegu.
Dziesięć minut pózniej rozmawiała z Jimem przez telefon z posterunku policji. Dusząc
w sobie gniew i przełykając łzy, szlochała do słuchawki:
 Jim... Jim... nie... nic mi się nie stało, ale... Jim, jakiś drań ukradł nasz samochód.
12
Jadąc wśród gęsto prószącego śniegu, spoglądał na tarczę zegarka. W tej chwili tamta kobieta
zauważyła pewnie brak samochodu. Przez jakiś czas będzie krążyć po parkingach, sprawdzając,
czy się nie pomyliła, potem wezwie policję albo zadzwoni do domu. Zanim poinformują przez
radio wszystkie patrole krążące po mieście, on znajdzie się już daleko od węszących glin
z Connecticut. Nikt nie będzie się zabijał, żeby odzyskać starego grata. Gliny tylko wzruszają
ramionami, kiedy słyszą komunikat o kradzieży samochodu wartego kilka stów.
Mieć dla siebie Sharon Martin! Na myśl o tym skóra zwilgotniała mu od potu. Przypomniał
sobie falę gorąca, jaka go ogarnęła, kiedy ją związywał. Była może trochę za chuda, ale uda
i biodra miała okrągłe i miękkie, wyczuł to nawet przez grubą, wełnianą spódnicę. Kiedy niósł
związaną kobietę do samochodu, wydawała się przestraszona, a zarazem agresywna, ale na
pewno wkrótce będzie po jego stronie.
Przejechał odcinek autostrady międzystanowej, następnie skręcił z miejskiej drogi
przelotowej na lokalną i znów wjechał na przelotową. Czuł się bezpieczniej na zatłoczonych
trasach. Już wtedy kiedy wyjeżdżał na szosę prowadzącą na Manhattan, był spózniony, o ile
rzeczywiście wszczęto poszukiwania.
Pozostali kierowcy poruszali się w ślimaczym tempie. Głupcy, boją się ślizgawicy, boją się
ryzykować, tylko go wstrzymują, utrudniają mu jazdę! Poczuł pulsowanie mięśnia na policzku.
Gdy drganie stawało się coraz trudniejsze do zniesienia, przyłożył palec do bolącego miejsca.
Miał zamiar opuścić tę drogę przed siódmą, zanim minie godzina szczytu, gdyż potem łatwiej
będzie go zauważyć.
Gdy wjechał na ulicę Czterdziestą Siódmą, było dziesięć po siódmej. Po chwili zrobił ostry
skręt w prawo i znalazł się na krętej ulicy za domem towarowym. Zatrzymał samochód
i wyłączył światła. Gdy otworzył drzwi, uderzył go w twarz drobny śnieg niesiony przez wiatr.
Poczuł piekący ból i musiał przymknąć oczy. Zimno jak diabli.
Próbował się skupić i spenetrował wzrokiem pogrążony w mroku parking. Zadowolony
otworzył tylne drzwi samochodu i podniósł płaszcz, który wcześniej zarzucił na Sharon. Niemal
poczuł na sobie przeszywający wzrok kobiety. Zaśmiał się cichutko i zrobił jej zdjęcie
kieszonkowym aparatem fotograficznym. Sharon gwałtownie zamrugała powiekami, kiedy
oślepił ją błysk. Z zewnętrznej kieszeni wyciągnął cienką jak ołówek elektryczną latarkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl