[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jest trochę zbyt potężny, żeby to był...
Serce stanęło jej w gardle. Tylko jeden człowiek z tych, których znała,
miał tak atletyczną sylwetkę, tak szerokie ramiona, tak długie nogi... Zerwała
kapelusz i okulary ochronne, które musiała nosić ze względu na kurz wzniecany
przez buldożer. Mężczyzna znajdował się już dokładnie nad jej głową i nie
mogła mieć najmniejszych wątpliwości. Slade Cordell powrócił!
- 86 -
S
R
Patrzyła kompletnie oszołomionym wzrokiem, jak Slade zsuwa się po
stromym zboczu w jej kierunku. Nie wierzyła, że wróci. Nawet przez sekundę.
Była całkowicie pewna, że po przyjezdzie do Nowego Jorku uzna ich znajomość
za przelotny romans, a swÄ… obietnicÄ™ za chwilowy kaprys i zapomni o
wszystkim. Myliła się...
Siedziała bez ruchu. Nie poruszyła się ani nie odezwała, nawet gdy
wskoczył do środka maszyny i przekręcił kluczyk w stacyjce. Niemal siłą
wyciągnął ją na zewnątrz. Stała przed nim ze ściśniętym gardłem i patrzyła na
niego w osłupieniu.
- Co ty sobie, do diabła, wyobrażasz?! - krzyknął ostro, chwytając ją
mocno za ramiona. - Czy zupełnie upadłaś na głowę? Pracujesz w takim stanie?
A dziecko?
Dziecko? Skąd mógł wiedzieć?
Westchnął głęboko i puścił jej ramiona. Jedną ręką objął ją w talii, a
drugą, nieco jeszcze drżącą, odsunął potargane kosmyki włosów, które
wysunęły się spod spinki i opadły Rebecce na twarz. Rety, jak ja wyglądam,
przecież jestem cała brudna, przemknęło jej przez głowę. Slade jednak patrzył
na nią takim wzrokiem, jakby w ogóle tego nie dostrzegał. Jakby chciał zajrzeć
w głąb jej duszy.
- Powiedz, że się cieszysz widząc mnie - poprosił zduszonym głosem. -
Powiedz, iż tęskniłaś za mną tak mocno, jak ja za tobą. Powiedz to. Powiedz
cokolwiek, Rebecco...
Jak cudownie było znów czuć jego muskularne ciało, znajdować się w
objęciach potężnych ramion, napawać się znajomym dotykiem.
- Pocałuj mnie - szepnęła.
Przycisnął ją mocno do piersi i obsypał gorącymi pocałunkami, które
wymowniej niż wszelkie słowa wyrażały jego uczucia. Rebecca odpowiadała z
całą pasją, czując, że łącząca ich namiętność nie zmniejszyła się ani trochę.
Pragnęła zanurzyć się w ogarniającej ich fali pragnienia, zapomnieć o
- 87 -
S
R
wszystkich dręczących wątpliwościach i obawach, cieszyć się bez reszty jego
obecnością.
Przez te wszystkie miesiące próbowała patrzeć na sprawę trzezwo i
logicznie, wznosząc wokół siebie coś w rodzaju ochronnego pancerza, który
obroniłby ją przed tęsknotą i cierpieniem. Teraz cały okres tej mozolnej pracy
poszedł na marne, a co dziwniejsze, wcale ją to nie obchodziło. Potem może
znów tak postępować, kiedy Slade ponownie ją do tego zmusi. Ale na razie
ograniczy się do myślenia tylko o tej niewiarygodnej terazniejszości...
Rozkoszowała się pocałunkami Slade'a i tuliła do niego, bez skrępowania
okazując swoje pragnienie. Nawet jeśli to zupełne szaleństwo z jej strony, to co
z tego? Proszę bardzo, może być szalona...
Położył jej głowę na swoim barku i trzymał ją tak, próbując opanować
targające nim pożądanie. Oddychał szybko i nierówno, nie zwalniając uścisku
ani na moment, jakby też jeszcze nie mógł uwierzyć, że naprawdę tuli ją w
ramionach. Pieszczotliwie pocierał policzkiem o jej włosy i bezradnie wyrzucał
z siebie urywane zdania.
- Tak bardzo cię pragnąłem. Nie mogłem przestać myśleć o tobie. Nawet
na jeden dzień, na godzinę, na sekundę... Myślałem, że oszaleję. Przez cały ten
czas, przez te wszystkie dłużące się dni i noce czekałem, aż będę mógł wrócić
do ciebie...
Wierzyła, że mówi prawdę. Musiał mówić prawdę; świadczył o tym
rwący się głos, a jeszcze bardziej wstrząsający jego ciałem dreszcz.
- Slade - szepnęła. Chciała po prostu znów cieszyć się brzmieniem jego
imienia. Nie wymawiała go od tak dawna.
- Dlaczego mnie nie zawiadomiłaś, Rebecco? Dlaczego nic nie
wiedziałem o dziecku? Przyjechałbym znacznie wcześniej.
Westchnęła. %7łycie rzeczywiście zupełnie nie rządzi się prawami logiki.
- Przecież nie chciałeś mieć dzieci, Slade - musiała mu przypomnieć.
- 88 -
S
R
Podniósł twarz dziewczyny, żeby spojrzeć jej prosto w oczy. Jego wzrok
świadczył o ogromnym wewnętrznym wzburzeniu.
- Zależy mi na tym dziecku, Rebecco.
Prawdopodobnie mówi szczerze. Zdaje się jednak, że parę miesięcy temu
twierdził coś zupełnie innego. Najpierw poinformował ją, iż posiadanie dzieci
nie ma dla niego żadnego znaczenia i że doskonale się obejdzie bez zakładania
dynastii. Po tygodniu zaproponował Rebecce, że zostanie ojcem jej dziecka, a
wtedy nic już jej nie przeszkodzi w poślubieniu Paula. Jednakże kiedy mu
uległa, zmienił zdanie. Chciał, żeby jeszcze poczekała...
- Sądziłaś, że nie będzie mi zależało - oświadczył głosem, który brzmiał
dziwnie głucho.
- Slade - podniosła dłoń i pogłaskała go lekko po policzku - zrozum, że
nie mogłam ci niczego narzucać. To byłoby nie w porządku w stosunku do
ciebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl