[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czynna całą dobę.
RS
- Nie ma gorÄ…czki, nie jest odwodniona.
- Nie przejmuj się kosztami. Jeśli uważasz, że powinniśmy jechać, zajmę
siÄ™ tym.
- Gdyby groziło jej niebezpieczeństwo, sama bym już ją tam zawiozła.
Naprawdę myślę, że to tylko kolka. Dzieci czasami grymaszą. Ostre jedzenie
prawdopodobnie wywołało u niej ból brzuszka, potem się rozkrzyczała i
nałykała powietrza, co jeszcze pogorszyło sytuację.
- Jak uważasz - odparł Kyle, zastanawiając się, czy powinien nalegać na
wizytÄ™ w klinice.
Meredith wydawała się pewna siebie i kompetentna, jeśli chodziło o
dziecko, ale sama nie wyglądała najlepiej. Jej szare oczy nabrały odcienia
popiołu i jakby się zapadły.
- Czy mogę ci w czymś pomóc? - spytał, czując się absolutnie bezradny
wobec krzyku dziecka i wyczerpania matki.
- Dzięki, ale... - Meredith zawahała się.
Zagryzła dolną wargę, najwyrazniej żałując zbyt pośpiesznej odmowy.
- Co mam zrobić?
- Jeśli naprawdę nie masz nic przeciwko temu, mógłbyś potrzymać ją
przez parę minut, a ja przygotowałabym trochę mieszanki, którą dał nam ojciec
Mark. To jedyne, czego jeszcze nie próbowałam, a być może zgłodniała po tym
wysiłku.
- Nie mam nic przeciwko temu, ale... - Poczuł się upokorzony rumieńcem,
który oblał jego twarz. - Nigdy przedtem nie trzymałem dziecka. Będziesz mi
musiała pokazać, jak to się robi.
Z zainteresowaniem obserwował, jak Meredith jedną ręką szpera w torbie
z rzeczami dziecka, drugą przytrzymuje niemowlę. Kiedy położyła mu na
ramieniu złożoną pieluchę, uśmiechnął się i spytał:
- Niewiele się znam na dzieciach, ale czy pieluchy nie kładzie się trochę
niżej?
RS
- Płakała tak bardzo, że może zwymiotować. Nie chciałabym, żeby ci
zabrudziła koszulę.
- Aha.
- Naprawdę nie wiesz, jak trzymać dziecko? - spytała Meredith.
Potrząsnął głową.
- Wyciągnij ręce. Nie tak daleko, kilkanaście centymetrów od ciała.
Dobrze. Zobaczmy, jak będzie najlepiej...
Uniósłszy ręce do góry, oparła buzię Stacy o pierś Kyle'a, po czym
podsunęła ją trochę wyżej, tak że główka dziecka spoczęła na jego ramieniu.
- Co mam robić? - spytał Kyle, starając się opanować panikę, która
ogarnęła go, gdy niemowlę znalazło się w jego ramionach.
Meredith podłożyła jego lewą rękę pod pupkę dziecka.
- Masz takie duże dłonie. Będzie ci łatwo. Kyle chrząknął z
powÄ…tpiewaniem.
- Teraz ta ręka. - Uniosła jego prawą dłoń i przycisnęła do plecków
dziecka tak, by jednocześnie podtrzymywała główkę. - Dobrze. -Uśmiechnęła
się, wyczuwając jego niepewność. - Widzisz, jakie to proste? Możesz poklepać
ją lub pogłaskać po pleckach. Uważaj, żeby nie wygięła się do tyłu i żeby nie
chybotała jej się główka. Chodz do kuchni. Przygotuję mieszankę.
- Mogę z nią chodzić? Czy to bezpieczne?
- Jeśli tylko podtrzymasz jej główkę i nie pozwolisz wygiąć się do tyłu.
Prawdopodobnie przechadzka jej się spodoba. Postaraj się trochę odprężyć, bo
twoje napięcie może się jej udzielić.
W drodze do kuchni krzyki dziecka stały się mniej przerazliwe i nie
trwały już bez przerwy. Kiedy Kyle przemierzał salon, Stacy oparła główkę na.
jego ramieniu, a jej wrzask przeszedł w nieregularne pochlipywanie.
- Czy to normalne? - spytał Kyle Meredith, wchodząc do kuchni.
Nieświadomie mówił szeptem, w obawie, że dzwięk jego głosu może
przestraszyć dziecko.
RS
- Nie mogę w to uwierzyć - wyszeptała w odpowiedzi Meredith,
wpatrujÄ…c siÄ™ w niego rozszerzonymi ze zdziwienia oczyma. - Poklep jÄ… po
pleckach. - Stacy skrzywiła się. - Spokojnie, delikatnie. O, tak jak teraz.
Dziecko chlipnęło ponownie i wydało dzwięk przypominający
wypuszczenie powietrza z balonu.
- Co siÄ™ dzieje?
- Już nie płacze. Nie przestawaj się ruszać. Chlipanie stopniowo
przechodziło w normalny,regularny oddech, od czasu do czasu przerywany
czkawką. Meredith przygotowała mieszankę, ale postawiła butelkę na blacie
kuchennym i całą uwagę poświęciła Kyle'owi i Stacy.
- Ma zamknięte oczy. Usypia.
- Nie zemdlała ani nic takiego? - spytał Kyle z niepokojem.
- Nie, śpi jak zabita - roześmiała się cicho Meredith. - Płacz musiał ją
wykończyć.
- Nie rozumiem. Przecież trzymałaś ją na rękach od paru godzin.
- Czuje się przy tobie bezpieczna - wyjaśniła Meredith. - Jesteś ciepły i
silny. Ona wyczuwa twoją siłę.
- Co mam teraz zrobić?
- Jeśli nie masz nic przeciwko temu, potrzymaj ją jeszcze trochę, żeby
mocniej usnęła.
- Okay.
- Możesz usiąść. Przyniosę nam coś do picia. Trochę mleka?
- Dziękuję, poproszę o wodę.
- Właściwie mam ochotę na kanapkę - wyznała Meredith. - Umieram z
głodu po tych przejściach.
- Nie jadłaś kolacji?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- Anderson Poul Trzy serca i trzy lwy
- Darcy Emma Poskromić dzikość serca
- Gill_Sanderson_Wakacje_na_Majorce
- Sanders Glenda Isadora
- antologia Trzynascie kotow
- Lorrimer Claire Tajemnica domu Quarry
- Tarling Moyra PśÂ‚ótno i diament
- 237. Walker Kate Rozbite lustro
- Ian Morson [William Falconer Mystery 05] Falconer and the Great Beast (pdf)
- Julie Garwood Róśźowa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plytydrogowe.keep.pl