[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skraść sporą część ich fortuny i nie dbając o skandal, uciec na przykład do Włoch.
Europa była jednak dla Cordelii za mała. W końcu by ją odnaleziono.
Wśród tych rozmyślań dotknęła szafiru i powróciła do rzeczywistości, do sali balowej
pełnej rozplotkowańych matron i zalecających się mężczyzn. Twardość klejnotu i jego
trwałość pomogły otrząsnąć się z zadumy.
Wiele trudu włożyła w to, by zostać księżną Dunbrooke, i obawiała się, że nie
starczyłoby jej sił na kolejne, podobne przedsięwzięcie. Nie chciała zaczynać od nowa.
- Potrzebuję trochę czasu. Muszę się zastanowić - odparła Hutchinsowi. - Odpowiem
panu jeszcze dzisiaj.
A teraz znalazła rozwiązanie. Musi być trzezwa, żadnych namiętności, żadnych
sentymentów. Roarke Blackburn powinien zniknąć z jej życia. Raz na zawsze.
Czując na sobie czyjś wzrok, spojrzała w głąb sali balowej i zobaczyła Edelstona
opierającego się o jeden z filarów. Oczy miał utkwione w jej szafirze. Na twarzy
Cordelii, wraz z mimowolnym uśmieszkiem, pojawił się nieoczekiwanie wyraz ulgi.
Pojęła, że Edelston ją rozumie, ale - ku jej wielkiemu zdziwieniu - nie potępia. Było to
coś wspanialszego niż wszystkie suknie, klejnoty i londyńskie rezydencje. Z całej
stołecznej elity tylko on nadawał się na przyjaciela. Nieważne, że wpatrywał się w nią tak
natarczywie. Ucieszył ją jego widok.
Zręcznie dotknęła wachlarzem ramienia przechodzącej obok Charlotte, lady Caville,
podobnej do tyczki przyozdobionej na szczycie pękiem piór.
- Lady Caville, czy mogłabym panią przedstawić mojej dobrej przyjaciółce, lady
Tremaine? - spytała. Zapewniwszy matce Lorelei towarzystwo, mogła podejść do
Edelstona.
- Tony, wszystkie dziewczęta będą mdlały z miłości do ciebie, jeśli nie przestaniesz
obnosić się z tą romantyczną miną.
- Witaj, Cordelio. - Edelston złożył jej niski ukłon, który, o czym dobrze wiedziała,
pozwolił mu lepiej się przyjrzeć szafirowi. - Obawiam się, że matki wszystkich młodych
dam ostrzeżono przede mną jako łowcą posagu.
- W dodatku już zaręczonym.
- Właśnie. Zaręczonym - powtórzył z goryczą. - Nieważne. One wszystkie są nudne.
%7Å‚adna nie umywa siÄ™ do Rebeki.
- Nawet tamta? - Cordelia wskazała na drobną brunetkę z wielkimi czarnymi oczami,
która rzuciła mu szelmowskie spojrżenie znad ramienia partnera. - Zapowiada się na
niezgorszÄ… awanturnicÄ™.
Musiała przyznać bezstronnie, że Edelston był mimo wszystko najprzystojniejszym
mężczyzną w całej sali. Z pewnością nim bal się skończy, niejedna jeszcze spojrzy na
niego Å‚akomie.
Edelston z nieukrywanym zainteresowaniem odprowadził brunetkę wzrokiem, lecz znów
powtórzył:
- Jakie one wszystkie nudne!
Cordelia podejrzewała, że próbuje o tym przekonać samego siebie.
- Powiedz mi, Tony, czy tęsknisz za Rebeką, czy też tylko za jej wyobrażeniem?
Edelston spojrzał na nią zdumiony i zgorszony.
- Co właściwie przez to rozumiesz?
- Czy ona sama tak cię pociąga, czy też pociągałaby cię każda inna, która zdołałaby ci się
wymknąć?
Edelston zmarszczył czoło.
- Ona sama.
- Mogę ci znalezć inną bogatą dziedziczkę, niezależnie od tego, co wszystkie matki o
tobie myślą. Wystarczy, że tego zechcesz.
- Chodzi mi tylko o nią - powtórzył z uporem, lecz już z nieco mniejszym przekonaniem.
Cordelia dobrze wiedziała, co myślał: z ulgą uwolniłby się od wierzycieli i znów zaczął
bujać swobodnie a beztrosko, jak przystało złotemu młodzieńcowi.
Cordelia, z nieodgadniona miną, uśmiechnęła się lekko.
- Co ci jest? - spytał nagle Edelston. - Wyglądasz niby dobrze, ale jakoś blado.
Drgnęła. Dziwne, że to zauważył! Dżentelmenowi nigdy nie wypada dawać damie
czegoś podobnego do zrozumienia, ale przyjacielowi wolno. Tak ją to zaskoczyło, że
przez chwilę zwlekała z odpowiedzią. Czuła, że słabnie chłodny ironiczny uśmiech, któ-
rym zawsze maskowała prawdziwe uczucia.
- Jestem trochę rozstrojona, ale czuję się niezle. Dziękuję ci za troskę - odparła,
odzyskując kontrolę nad sobą. Jakże mogła mu wyjawić swój sekret związany z
Roarkiem Blackburnem, gdyby nawet tego chciała, pośrodku zatłoczonej sali balowej? -
A ty? Jakże się miewasz?
Edelston spojrzał przez ramię, nim odpowiedział, sprawdzając, czy nikt ich nie
podsłuchuje.
- Bez przerwy nachodzÄ… mnie wierzyciele. CzatujÄ… na schodach mojego domu i przy
wejściu do klubu. Pewnie i tu któryś z nich czeka na mnie przed wejściem. A tymczasem
narzeczona, która najwyrazniej mną gardzi, zniknęła gdzieś. - Tony przygnębiony
wzruszył ramionami
Cordelia sama nie wiedziała dlaczego, szczerze zapragnęła dać Edelstonowi to, czego
chciał najbardziej, choćby z tego względu, by z jego twarzy zniknął smutek.
- Tony, czy mogę ci zadać niedyskretne pytanie?
Edelston uśmiechnął się sarkastycznie, w przeszłości zadawali sobie nawzajem mnóstwo
takich pytań. %7ładne z nich nie grzeszyło dyskrecją.
- Pytaj.
- Musisz obiecać, że nie nazwiesz mnie potem osobą bez czci i wiary.
- ObiecujÄ™.
- A gdyby tak Rebeka... straciła cześć z tym irlandzkim stajennym, Connorem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl