[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Podłożył rękę podpośladki i uniósł wgórę, aż jej piersi
znalazłysię nawysokości jegotwarzy. Przesunął ponich
wargami poprzez miękki jedwab koszulki, wyrywając
jej z gardła ochrypłyjęk. Skóra zaczęła ją palić żywym
ogniemi poczuła rozkosznyból pożądania, gdyprzy-
warł ustami doskulonego, naprężonego sutka, ssąc go
mocno. Instynktownie objęła go rękami za głowę,
przytulając mocno do siebie. Zagłębiła palce wgęste
włosy i wygięła się w łuk na jego podtrzymującym
ramieniu. Zjej ust wyrwała się błagalna prośba:
janes+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
164
- Max... Max... chciałabym... chciałabym już...
- próbowałaznalezć odpowiednie słowa, żebydokoń-
czyć zdanie.
Maxoderwał głowę odjej piersi.
- Wiem, co byś chciała - szepnął ze zmysłowym
uśmiechem. - Ja też tego chcę. - Spojrzał pożądliwie
na jej drugą pierś, a ona poczuła, jakcałe ciało napina
siÄ™ woczekiwaniu.
- Tak, och, tak, Max... Proszę cię. -Objęła go
mocniej, drżąc z niecierpliwości.
- Dlaciebiewszystko- szepnÄ…Å‚ jej przyuchui wol-
no, niespiesznie, jakby nieczuły na jej ponaglenia,
zaczął pieścić ustami poprzez jedwabdrugą pierś.
Kiley wbiła mu palce w plecy i z determinacją
opasałagonogami wokół bioder. Poczuła nagły, mocny
dreszcz przebiegającyjego ciało, poczuła go przysobie
tak blisko, że nie mogła już dłużej czekać. Musiała go
mieć. Już. Natychmiast. Jej potrzebabyła takwielka, że
nie zostawiała miejsca na żadne racjonalne argumenty.
- Max - powiedziała rozkazująco, nie bacząc już
na nic. - ChcÄ™ ciebie.
- Więc będziesz mnie miała. -Chwycił ją za pośla-
dki i wolno, bardzo wolno opuścił, wypełniając ją do
samego końca.
Odchyliła głowę do tyłu i przylgnęła do niego bio-
drami, jakby chciała poczuć go jeszcze głębiej. Jego
usta zamknęłysię wokół jej piersi i ciałemKileyzaczęły
wstrząsać konwulsyjne dreszcze.
- Max - jęknęła. - Nie mogę już dłużej Za chwilę
eksploduję i rozpadnę się na kawałki.
- Doskonale - szepnął jej do ucha. - Ja cię pózniej
pozbieram.
janes+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
165
Poczuła, że jej napięcie osiągnęło niespotykane
dotąd szczyty. Wczepiła się dłońmi wciemną gęstwinę
włosówporastających jego szeroką pierś, wbijając się
czubkami palcówwwilgotną skórę. Cała była jednym
wielkimpragnieniemdomagającymsię spełnienia.
Nagle świat zawirował jej przed oczami, a ciało
skurczyło się wspazmie rozkoszy, jakiej dotąd nigdy
nie doznała. Jakbywoddali poczuła konwulsje ekstazy
Maxa, ale była tak osłabiona z upojenia, że tylko
przywarła ustami do jego zroszonego potemramienia.
- Dziękuję za najcudowniejszą chwilę wmoim ży-
ciu, panie Winthrop - szepnęła, wtulając mu nos
wszyjÄ™.
- Proszę bardzo, panno Sheridan. - Roześmiał się
radośnie, ajegowznoszącasię pierś podrażniładelika-
tną skórę jej piersi, wzniecając znówprzygasłe iskierki
pożądania. - Dla pani wszystko, panno Sheridan.
Postawił ją ostrożnie na ziemi, a kiedyzachwiała się
lekko, próbując złapać równowagę, pochwycił na ręce
i usiadł z nią na szezlongu. Kiley przytuliła twarz do
jego piersi, prychając lekko, kiedykędzierzawe, gęste
włosy połaskotały ją wnos. Dojrzawszy płaską bro-
dawkę wciemnej gęstwinie, dotknęła jej lekko końcem
palca.
- Nie rób tego. - Przykrył jej dłoń swoją ręką.
- Bo nigdy nie wrócimy do pracy, a ja mamważne
spotkanie za... - spojrzał na zegarek - godzinę i dzie-
sięć minut.
Westchnęłazmysłowo.
- Wielka szkoda, ale wtej chwili myślałamo czym
innym. Zastanawiałamsię, co tu robi ten pięknystary
szezlong.
janes+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
166
- Ten? Został wysłany na strych, bo to mebel, na
którymstraszy.
Kileypodniosła głowę i zajrzała muwoczy, pewna,
że dojrzywnichbłysk humoru. Ale twarz Maxa była
poważna.
- Costraszy?- spytała ostrożnie.
- Nie co, a kto. Mój wuj Lucien. Całymi dniami
leżał na tymszezlongu i upijał się do nieprzytomności.
Wkońcu na nimumarł.
- Biedactwo - powiedział Kiley ze współczuciem.
- Ile miał lat?
- Dziewięćdziesiąt osiem.
- Dziewięćdziesiąt osiem- powtórzyła z niedowie-
rzaniem. - Chyba coś ci się pomyliło. Alkohol nie
tylko go nie zabił, ale wręcz zakonserwował.
- Ale nie pomógł mu uciec przed ciotką Mar-
garet - roześmiał się Max. - Odkąd pamiętam, albo
mu wymyślała, albo ciągnęła go na jakieś spotkania.
- Ale co biednyszezlong jest winny śmierci starego
dżentelmena?
- Onniebył dżentelmenem. Wkażdymrazie wjakiś
miesiÄ…c po jego pogrzebie moja druga ciotka, Bea,
weszładojegopokojui zobaczyłagonatymszezlongu
witającego ją szerokimuśmiechem. Aciotka Bea jest
jedną z najtrzezwiej myślących osób na ziemi.
- Więcwyrzuciliścieszezlongnastrych?
- Jeszcze nie wtedy. Moja matka kazała go wy-
nieść, kiedyja zobaczyłemwuja.
- Tygozobaczyłeś?- spytałazniedowierzaniem.
- Daję ci uroczyste słowo honoru. Byłemjeszcze
dzieckiemi bardzo chciałemzobaczyć ducha. Wystar-
czyłby mi jakikolwiek duch, ale bardzo lubiłemwujka
janes+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
167
Luciena. Pozwalał mi spijać pianę z piwa, kiedy
rodzice nie patrzyli. Więc po jego śmierci wkradałem
się częstodojegopokojui pewnej nocygozobaczyłem.
- Kileypoczuła zimnydreszcz, patrzącnajegozamyś-
loną twarz. Max naprawdę wierzył wto, co mówił.
- Szezlong stał w świetle księżyca, a na nimmigotała
jakaś srebrzysta poświata. Podchodząc bliżej, rozpo-
znałemmglisty zarys twarzywujka Luciena, ale kiedy
zacząłemdo niego mówić, do pokoju weszła moja
matka.
- Czyonateż gozobaczyła?
- Niestety, zapaliła światło i wuj zniknął. Podobnie
jak i szezlong, kiedyjej wszystko wyznałem- dokoń-
czył Maxz żalem.
- Mamnadzieję, że staruszek już na nimnie prze-
siaduje - powiedziała Kiley.
- Dlaczego? Nie skrzywdziłby muchy, żywy czy
umarły.
- Nie o to chodzi. Boję się, że moglibyśmy go
zgorszyć.
- Onsię tak łatwo nie gorszył - roześmiał się Max.
-Ale dość o rodzinnych upiorach. Muszę wracać do
pracy. - ZdjÄ…Å‚ jÄ… z kolan.
- Znalazłeś dekoracje?-spytała, sięgając po ubra-
nie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl