[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wujek Caelan mówi, że mogę pójść z nim na
łódz, jak wrócimy do domu.
- Na pewno będzie cudownie.
Uściskała go i wyprostowała się. Pierwszy raz
w życiu miała rozstać się z malcem na tak długo
i szczerze tego nienawidziła.
- Ale tylko jeśli nadal będziesz ćwiczył pływa-
nie - wtrącił Caelan, podnosząc Michaela do góry.
- Bądz grzeczny - powiedział i pocałował go
w policzek.
Michael przytulił go mocno, a potem Caelan
postawił go na ziemi.
S
R
- Chcę jechać z wami - powiedział Michael
cichutko.
Abby zawahała się, ale zanim zdążyła otworzyć
usta, wyręczył ją Caelan.
- Obiecałeś swoim kuzynom, że dotrzymasz im
towarzystwa. Nie można łamać raz danego słowa.
Malec zmarszczył twarz, ale zapanował nad
łzami, które zalśniły w jego oczach.
- To nie potrwa długo - zapewniła go Abby ze
zbolałym sercem.
Caelan oddał go pod opiekę niani i dodał:
- Przywieziemy ci prezent.
Michael skinął głową, a Caelan ujął Abby pod
ramię i wyprowadził z pokoju.
- Nie rób takiej zatroskanej miny. Jeszcze lu-
dzie pomyślą, że się pokłóciliśmy - szepnął jej do
ucha.
- Jak oni mało wiedzą - odparła drżącym
głosem.
- Nic mu nie będzie. Po powrocie chciałbym
poprosić jego nianię, żeby pojechała z nami do
Nowej Zelandii.
Abby spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Czemu?
- Bo Michael ją lubi. A poza tym mogłaby
nauczyć go dackiego i włoskiego. Sprawdziłem
referencje liany. Uczyła się w doskonałej szkole
i lubi podróżować.
S
R
Gdy pożegnali się ze wszystkimi i wsiedli do
helikoptera, Abby zaczęła zastanawiać się, czy
chce, żeby w życiu Michaela pojawiła się inna
kobieta. Wiedziała, że zazdrość była zupełnie nie
na miejscu. Prędzej czy pózniej pójdzie do szko-
Å‚y, gdzie jego wychowaniem zajmÄ… siÄ™ nauczy-
ciele.
Jednak bardziej przerażała ją myśl, że jak tylko
Caelan zastąpi ją nianią, będzie mógł się z nią
rozwieść. Wyraz jego twarzy nie dodawał otuchy.
Malująca się na niej bezwzględność utwierdziła ją
w przekonaniu, że dopnie swego za wszelką cenę.
W panice przeanalizowała wszystkie możliwe sce-
nariusze ucieczki.
- Rozumiem, że to ważne, żeby Michael na-
uczył się daćkiego? - zapytała ostrożnie.
Caelan zerknÄ…Å‚ na niÄ….
- To dość ważny element edukacji w naszej
rodzinie i chciałbym, żeby wszystkie moje dzieci
biegle władały językiem moich przodków.
- Twoje dzieci? - wyrwało jej się z gardła.
- Nasze dzieci - poprawił ją gładko, ściągając
brwi.
Chyba jednak się pomyliła. Caelanowi zależało
na prawdziwym małżeństwie, w pełnym tego sło-
wa znaczeniu. W końcu miał ogromny apetyt na
seks, a skoro przyrzekł jej wierność, z pewnością
to jej przyjdzie go zaspokajać.
S
R
Ale czy tylko na to mogła liczyć? Może z cza-
sem zrodzi się między nimi jakieś uczucie, zwłasz-
cza gdy zostanie matkÄ… jego dzieci.
Z zamyślenia wyrwał ją niespodziewany dotyk
jego ciepłej dłoni.
- Nic mu nie będzie - powiedział Caelan, po-
chylając się w jej stronę. - Alexa obiecała, że
każdego wieczoru utuli go do snu.
Abby skinęła głową, unikając jego spojrzenia.
Tymczasem helikopter zawisł nisko nad lasem
sosnowym. Calean wskazał ręką budynek w dole.
- To ta willa. Znajduje się na tyle blisko pałacu,
że możemy wrócić w ciągu godziny, jeśli tylko
zajdzie taka potrzeba.
Abby postanowiła ignorować każdy, choćby
najmniejszy wyraz troskliwości z jego strony. Dla-
tego też odwróciła od niego głowę i wyjrzała przez
okno. Jego życzliwość tylko osłabiała jej linię
obrony, którą za wszelką cenę chciała utrzymać
w nienaruszonym stanie.
Przycupnięta na klifie wychodzącym na Morze
Zródziemne willa lśniła bielą w blednących pro-
mieniach słońca. Abby dostrzegła także kort teni-
sowy, basen z błękitną wodą, kolumnady, które
chroniły mury przed popołudniowym skwarem,
i ogrodzony dziedziniec, gdzie fontanny tryskały
połyskującą srebrem wodą. Złowieszcza ciemność
lasu sosnowego napierała na mury od strony lądu,
S
R
a między nimi a morzem ciągnęły się ogrody
buchające całą paletą barw.
Przez sosny prowadziła wąska ścieżka. Kiedy
przechadzali siÄ™ w wonnym cieniu, Abby wciÄ…g-
nęła powietrze w płuca.
- Jak tu pięknie.
- Dawniej to była forteca. Wybudował ją jeden
z moich praktycznych przodków, który uznał, że
warto kontrolować wyspę od strony morza - wyja-
śnił Caelan oschle. - Za każdym razem, kiedy na
horyzoncie pojawiały się żagle, wysyłano statki
i pobierano myto pod czujnym okiem luf wycelo-
wanych z fortecy. I w ten oto sposób jej mieszkań-
cy żyli sobie wygodnie przez kilka wieków.
- I co się stało? - zainteresowała się, zafas-
cynowana historią, która nigdy nie wydarzyłaby
się w jej zwyczajnym świecie.
- Czasy się zmieniły - wyjaśnił, nie kryjąc
ironii w głosie. - Piractwo wyszło z mody, więc
książę, bardzo praktyczny mężczyzna, zaczął zara-
biać na życie w bardziej przyzwoity sposób.
- A co z jego podwładnymi?
- Zajęli się rybołówstwem i turystyką. - Uśmiech-
nął się. - To może mniej ekscytujące zajęcia, ale na
dłuższą metę równie zyskowne.
Abby z drżącym sercem myślała o wieczorze.
Była ciekawa, co dla niej zaplanował. Sądząc po
ostatnim miesiącu, podczas którego każdy pocału-
S
R
nek był bardzo oficjalny, a każde spojrzenie - kal-
kulowane tak, żeby przekonać pozostałych o ich
domniemanej miłości, nie mogła spodziewać się
wiele.
Mimo to w jej głowie kłębiły się coraz to nowe
pytania. Czy będą dzielili wspólną sypialnię? Czy
powinna zgodzić się na seks, czy może lepiej
odmówić? Była pewna, że noc w jego ramionach
będzie namiętna, ale także bezduszna.
- Witaj w naszym dackim domu - powiedział
Caelan, kiedy stanęli przed ogromnymi drzwia-
mi, które prawdopodobnie zachowały się z czasów
świetności fortecy.
Porwał ją w ramiona, ignorując krzyk zaskocze-
nia, i wniósł do chłodnego wnętrza.
- Nie wiedziałam, że przenoszenie panny mło-
dej przez próg jest dacką tradycją - odezwała się
niepewnie.
Caelan zatrzymał się i spojrzał na nią lśniącymi
oczami.
- Sam tworzę własne tradycje - mruknął i po-
chylił głowę, żeby złożyć na jej ustach zmysłowy
pocałunek, który zdradził jego plany na wieczór.
- Czekałem na to od tygodni - powiedział,
pozwalając jej ześlizgnąć się po jego ciele, aż stanęła
na własnych nogach. Położył palec na jej ustach
i dodał ze spokojem: - Chodz, spójrz na ten widok.
Wdychając jego zapach, pośpieszyła za nim
S
R
przez kolejne pomieszczenia urzÄ…dzone w dackim
stylu, łączącym antyki z współczesnymi elemen-
tami, kwiatami i zapierającymi dech dziełami sztu-
ki. Wyszli na taras, bardzo przestronny i częściowo
zacieniony przez pergolę porośniętą bluszczem.
Z oddali dobiegły ciche dzwięki hiszpańskiej
gitary, ulubionego instrumentu jej mamy. Azy na-
płynęły Abby do oczu. Bez słowa podeszła do
barierki i zamarła zachwycona. Willa zdawała się
unosić na połyskującej tafli morza, a wysoko na
niebie świecił okrągły, niemal zloty księżyc.
- Powinniśmy wznieść toast - powiedział Cae-
lan, podchodząc do stolika, na którym stał schło-
dzony szampan. Nalał trunku do dwóch kieliszków
i podał jej jeden. - Za przyszłość.
Cicho powtórzyła jego słowa i uniosła kieliszek
do ust. Korzystając z okazji, odeszła kilka kroków
dalej pod pretekstem podziwiania widoków.
- O czym myślisz? - zapytał nagle Caelan.
- O tym, jak cudowne jest to miejsce - odparła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl