[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdzieÅ› w dole.
%7łyjesz tam, na dole? zainteresowała się Grimma.
Dorcas najpierw pomacał w ciemnościach, aż coś kliknęło. Daleko w górze
coś załomotało metalicznie i rozległ się odległy ryk.
Hm?. . . Co? A, nie odparł, przytomniejąc. Długo trwało, zanim się
w tym wszystkim połapałem. To się nazywa winda i jest taką klatką na linach,
która porusza się w górę i w dół. Z ludzmi w środku. Więc tak sobie pomyślałem,
że skoro nie robię się młodszy, to po co mam się męczyć, chodząc po schodach,
i zainteresowałem się tą klatką bliżej. Zasada działania jest prosta, zresztą musi
być, bo inaczej ludzie nie wiedzieliby, jak jej używać. Proszę się nieco odsunąć.
38
Z góry opadło coś ogromnego i czarnego, i zatrzymało się o kilkanaście centy-
metrów nad ich głowami. Nieco wyżej rozległy się łomoty i znajome już odgłosy
ludzkich kroków i rozmów. Pod podłogą windy był podwieszony na sznurku dru-
ciany kosz.
Jeśli myślisz, że zamierzam wejść do drucianego koszyka dyndającego na
sznurku, to lepiej się poważnie zastanów. . . odezwała się z naganą Babka Mor-
kie.
To bezpieczne? spytał Masklin.
Mniej więcej odparł Dorcas, wsiadając i zajmując się pękiem przewo-
dów przymocowanych do jednego z boków kosza. Pospieszcie się, jeśli łaska.
Tędy będzie najwygodniej, madame.
To mniej czy więcej? Masklin nie ustąpił tak łatwo.
Babka Morkie, zaskoczona, że ktoś zwrócił się do niej tak elegancko, wsiadła
bez protestów.
Cóż, mojego rękodzieła jestem pewien tak, że to jest to więcej. Tego wyżej
jestem mniej pewien, bo składali je ludzie, więc nigdy nic nie wiadomo. Ale oni
nie są tak głupi, żeby używać czegoś, co nie jest bezpieczne. Proszę się trzymać,
jedziemy do góry.
Nad nimi coś grzmotnęło, szarpnęło i w końcu ruszyli w górę.
Sprytne, co? Dużo czasu straciłem, żeby obejść wszystkie przyciski, ale się
w końcu udało. Z początku martwiłem się, że to zauważą, bo tak: oni naciskają
guzik w dół, a ja w górę i winda, ma się rozumieć, jedzie tam, dokąd ja chcę.
Pusta, z ich punktu widzenia. Ale oni są naprawdę tępi: nic nie zauważyli. Oto
jesteśmy!
Winda zatrzymała się z kolejnym szarpnięciem tak, że kosz znalazł się do-
kładnie na poziomie kolejnego piętra pod podłogą.
Artykuły Gospodarstwa Domowego oznajmił Dorcas. Czyli niewiel-
ki dział, który nazywam własnym. Nikt mi się tu nie naprzykrza, nawet opat.
Pewnie dlatego, że jestem jedynym, który wie, jak działają pewne rzeczy.
Było tutaj pełno drutów, kabli i przewodów biegnących pojedynczo lub wiąz-
kami we wszystkich kierunkach. W samym środku tego wszystkiego kilka mło-
dych nomów rozbierało coś z entuzjazmem na czynniki składowe.
Radio wyjaśnił Dorcas. Zadziwiająca sprawa: właśnie próbują się
dowiedzieć, jak ono gada.
Przerzucił stertę papierów, znalazł kartkę, o którą mu chodziło, i podał ją nie-
śmiało Masklinowi.
Na kartce narysowany był różowy stożek z kępką włosów na szczycie. Nomy
nigdy nie widziały pijawki, w przeciwnym razie wiedziałyby, że rysunek przypo-
mina właśnie ją. Z wyjątkiem włosów, naturalnie.
Aadne pochwalił na wszelki wypadek. Co to takiego?
39
No. . . to było moje wyobrażenie, jak powinien wyglądać mieszkaniec Ze-
wnątrz przyznał Dorcas.
Ze spiczastą głową?!
Deszcz. To pojęcie z legend z czasów przed Sklepem. Chodzi o wodę spa-
dającą cały czas z nieba. To się nazywa deszcz. Musi gdzieś spływać, stąd ta-
ki kształt. A opływowe boki, żeby wiatr nie miał punktu zaczepienia i nie mógł
przewrócić. . . zrozumcie, że miałem do dyspozycji jedynie stare legendy. . .
Przecież to nie ma nawet oczu!
Ma sprzeciwił się Dorcas. Nieduże, ale ma. O, tu, zaraz pod włosami,
żeby ich słońce nie oślepiało. To takie wielkie, jasne światło na niebie.
Wiemy. Widzieliśmy je nieraz.
Co on mówi? zainteresował się niespodziewanie Torrit.
On mówi, że powinieneś tak wyglądać odparła zgryzliwie Babka Mor-
kie.
Takiej ostrej głowy to ja nie mam.
A nie, niestety, nie masz zgodziła się niespodziewanie.
Nie ulega kwestii, że troszeczkę ci się pomyliło odezwał się po dłu-
gim namyśle Masklin. Jak widzisz, to nie tak wygląda. Nie mógł ktoś wyjść
i sprawdzić, jak jest na zewnątrz?
Widziałem, jak otwierają się wielkie wrota. . . raz widziałem. Te na dole,
w garażu wyjaśnił Dorcas. Ale za drzwiami było tylko oślepiająco białe
światło.
Jak się cały czas siedzi w półmroku, to normalne światło pewnie może się
takie wydawać. . . mruknął niepewnie Masklin.
Dorcas siadł na szpulce od nici.
Musicie mi wszystko opowiedzieć. Wszystko, co pamiętacie o tym Ze-
wnÄ…trz.
Rzecz spoczywająca w objęciach Torrita zaczęła błyskać drugim zielonym
światełkiem.
* * *
Po pewnym czasie jeden z młodych nomów przyniósł jedzenie, a oni rozma-
wiali, sprzeczali się i kłócili, czyli spełniali życzenie Dorcasa. Nom zaś słuchał
i pytał.
Powiedział im, że jest wynalazcą. Głównie wszystkiego, co było związane
z elektrycznością. Na początku, gdy nomy dopiero zaczynały podłączać się do
systemu zasilania Sklepu, wielu próbujących przypłaciło to życiem. Od tego cza-
su wynaleziono znacznie bezpieczniejsze sposoby, ale prąd już cieszył się złą sła-
wą, a elektryczność wciąż kryła masę tajemnic, toteż niewielu było ochotników,
którzy chcieli mieć z nią bliższe kontakty. Dlatego przywódcy każdego działu,
40
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- TD McKinney & Terry Wylis Southern Beaus 3 Copperhead Road
- Antologia Wielka ksiega science fiction. Tom 1
- Hingston Peter Wielka ksiega marketingu
- Terry Brooks Kapitan Hak
- Dz.U.13.627
- Bob Fingerbild Samoleczenie wzroku metodć… dr Bates'a
- Flip This Zombie (Living With the Dead) Jesse Petersen
- Diana Hamilton Betrayal of Love [HP 1305, MB 3212] (pdf)
- Debra Webb ZakśÂ‚adnicy
- Skazani na Shawshank
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zipek123.pev.pl