[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bomb, co jest straszne. Aapię się na tym, że nadstawiam ucha. Kiedy nad ranem wreszcie
zasnąłem, przyśniło mi się, że bomba trafiła w stację metra, używaną jako schron, uszkodziła
rurÄ™ wodociÄ…gowÄ… i wszyscy siÄ™ potopili.
4 pazdziernika.
Dziś próbowałem złapać kota. Wpadłem na pomysł, że go nakłonię, aby przegonił mysz,
której bały się sprzątaczki. Poza tym chciałem go obejrzeć z bliska. Wziąłem kubeł na wodę
do ręcznej pompy, do którego ostatniej nocy wrzucałem płonące odłamki pocisków
przeciwlotniczych. Na dnie pozostało trochę wody, lecz za mało, żeby kot się w niej utopił.
Mój plan polegał na tym, by nakryć go wiadrem, a potem wyjąć, zanieść do krypty i pokazać,
gdzie jest mysz. Nawet nie udało mi się do niego zbliżyć.
Zamachnąłem się wiadrem i wtedy rozlałem tę resztkę wody. Miałem wrażenie, jakbym
pamiętał, że kot jest zwierzęciem udomowionym, ale widocznie musiałem się pomylić, kot
bowiem nastroszył się, wygiął grzbiet, wysunął ostre pazury z tego, co wziąłem za miękkie,
nieszkodliwe poduszeczki. I wydał przerazliwy dzwięk, którym poderwałby sprzątaczki na
równe nogi.
Zaskoczony puściłem wiadro, które potoczyło się pod jedną z kolumn. Kot uciekł i
zniknął. Wówczas za plecami usłyszałem głos Langby'ego:
- Nie złapiesz kota w ten sposób.
- Na to wygląda - odparłem, schylając się po wiadro.
- Koty nie znoszą wody - dodał obojętnym tonem.
- Aha. Nie wiedziałem - mruknąłem, przechodząc koło niego, by odnieść wiadro na chór.
- Każdy to wie. Nawet ci głupi Walijczycy.
8 pazdziernika.
Od tygodnia mamy dwa dyżury na dobę z powodu intensywnych bombardowań. Langby
nie pokazywał się na dachu, więc dziś poszedłem szukać go w katedrze, a kiedy znalazłem,
stał przy zachodnim wejściu i rozmawiał z jakimś starcem. Człowiek ten trzymał pod pachą
gazetę, którą w pewnej chwili podał Langby emu, lecz on wkrótce ją zwrócił. Zobaczywszy
mnie, starzec chyłkiem się oddalił.
- To pewnie jakiś turysta - powiedział Langby. - Chciał się dowiedzieć, gdzie jest Teatr
Windmill. Przeczytał w gazecie, że występują tam nagie tancerki.
Chyba moja mina zdradziła, że mu nie wierzę, bo dodał:
- Fatalnie wyglądasz, bracie. Nie wysypiasz się? Znajdę kogoś, żeby cię zastąpił na
pierwszej nocnej zmianie.
- Nie. Wolę dyżurować. Lubię przebywać na dachu - odparłem chłodno i pomyślałem:
 Tam mogę cię obserwować".
Wzruszył ramionami.
- Lepsze to niż siedzenie w krypcie - mruknął. - Na dachu przynajmniej usłyszysz bombę,
która cię załatwi.
10 pazdziernika.
Sądziłem, że dodatkowe dyżury dobrze mi zrobią, odciągając moje myśli od trudności z
pamięcią. To tak jak z obserwowaniem czajnika w oczekiwaniu, aż woda się zagotuje.
Czasami to się rzeczywiście sprawdza. Wystarczy, że przez parę godzin śpię albo myślę o
czymś innym, a już wszystko sobie przypominam bez żadnych sztucznych środków.
Dobry odpoczynek w nocy jest w ogóle niemożliwy. Nie dość, że sprzątaczki ciągle
gadają, to jeszcze kot wprowadził się do krypty, wszystkim ociera się o nogi i głośnym
miauczeniem prosi o ryby. Zanim pójdę na dyżur, przeniosę swoje łóżko z transeptu i
postawię je za sarkofagiem Nelsona. Dobrze, że admirał jest zakonserwowany, bo
przynajmniej siÄ™ nie odzywa.
11 pazdziernika.
Zniła mi się bitwa pod Trafalgarem - salwy okrętowych dział, dym, sypiący się tynk i
Langby, który mnie wołał. Obudziwszy się, zobaczyłem, że zniknęły składane krzesła. Nie
widziałem ich z powodu dymu, który wypełniał kryptę.
- Idę, idę - powiedziałem.
Włożywszy buty, chwiejnym krokiem ruszyłem tam, skąd dochodził głos. W transepcie
ujrzałem krzesła przysypane kupą gruzu. Langby ją rozgrzebywał.
- Bartholomew! - krzyczał, odrzucając kawałki tynku. - Bartholomew!
Wciąż mi się zdawało, że jest pełno dymu. Przyniosłem pompę, ukląkłem koło
Langby'ego i zacząłem wyciągać połamane krzesło, które stawiało pewien opór. Nagle
przyszło mi do głowy, że pod gruzem leży jakiś trup i mogę się natknąć na jego rękę.
Przysiadłem na piętach, walcząc z nudnościami. Potem znów zabrałem się do roboty.
Langby zachowywał się jak wariat - dzgał kupę gruzu odłamaną nogą krzesła. Chciałem
go powstrzymać, lecz mnie odepchnął jak gruz, który trzeba odrzucić na bok. Wreszcie
podniósł duży płaski kawał tynku, a dalej była już tylko podłoga. Obejrzałem się za siebie.
Obie sprzątaczki stały w niszy przy ołtarzu. Chwyciłem Langby'ego za ramię.
- Kogo szukasz? - spytałem.
- Bartholomew - odparł.
Zobaczyłem, że pod warstwą szarego kurzu ma zakrwawione dłonie.
- Tu jestem. Nic mi się nie stało - powiedziałem, krztusząc się białym pyłem. -
Przeniosłem moje łóżko gdzie indziej.
Langby gwałtownie się odwrócił, zobaczył sprzątaczki, a potem spokojnie zapytał:
- Co tu jest zasypane?
- Tylko kuchenka gazowa i torebka pani Galbraith - nieśmiało odpowiedziała jedna z
kobiet.
Przekopawszy gruz, Langby znalazł oba te przedmioty. Z kuchenki w dalszym ciągu
wydobywał się gaz, choć płomienia już nie było.
- A jednak uratowałeś katedrę i mnie - zauważyłem. Stałem w bieliznie i butach,
trzymając niepotrzebną pompę. - Wszyscy mogliśmy się udusić.
Langby się wyprostował.
- Ciebie nie powinienem ratować - warknął.
Pierwsze stadium: szok, oszołomienie, brak świadomości odniesionych ran,
wypowiadanie słów, których sens może rozumieć jedynie ofiara. On jeszcze nie wie, że ma
zakrwawione dłonie, i nie zdaje sobie sprawy z tego, co mówi, bo oświadczył, że nie
powinien uratować mi życia.
- Ciebie nie powinienem ratować - powtórzył. - Mam swoje obowiązki.
- Krwawisz. Radzę ci iść do łóżka - powiedziałem ostrym tonem, zupełnie jak on na
galerii.
13 pazdziernika.
To była bomba burząca. Przebiła chór i zniszczyła kilka marmurowych rzezb, ale
sklepienie krypty wytrzymało, choć początkowo myślałem, że się zawaliło. Tylko z sufitu
odpadło trochę tynku.
Nie sądzę, żeby Langby miał świadomość tego, co wtedy powiedział. To w pewnym
sensie daje mi przewagę, bo przecież już znam zródło niebezpieczeństwa. Jaki jednak z tego
pożytek, skoro nie wiem, co on zrobi i kiedy?
Informacje o wczorajszej bombie na pewno gdzieś są w mojej długotrwałej pamięci, lecz
nawet w takim momencie nie mogłem ich sobie przypomnieć i już nie próbuję do nich
dotrzeć. Leżę w ciemnościach, czekając, aż zwali się na mnie strop, i wspominam, jak Langby
uratował mi życie.
15 pazdziernika.
Dziś znowu przyszła tamta kobieta. Jeszcze się nie wyleczyła z przeziębienia, ale już
znalazła płatną posadę. Aadnie wyglądała. Była ubrana w elegancki mundur i pantofle bez
nosków, miała wymyślną fryzurę. W dalszym ciągu usuwamy nieporządki po tamtej bombie.
Langby poszedł z Allenem po deski do naprawy chóru, więc pozwoliłem sobie na rozmowę z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl