[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dopiero wówczas rozległ się ciepły, kobiecy głos.
- Mallory Reissen.
Nie słyszał jej od miesiąca i ze wzruszenia zaparło mu dech w piersiach. Nie był w stanie
wykrztusić słowa.
- Halo? Halo!
Zaraz odło\y słuchawkę, pomyślał w panice.
- Poczekaj, Mallory. Mówi Cliff.
- Cześć - rzuciła po długim milczeniu. Co dalej? O co ją zapytać.
- Jak cię czujesz? Zastanawiałem się, co u ciebie słychać.
- Wszystko w porządku - odparła uprzejmie, lecz chłodno. Mo\na by pomyśleć, \e
rozmawia z górą lodową.
- U mnie równie\.
- To doskonale.
Có\ za bezsensowna rozmowa! Cliff miał zamęt w głowie. Równie zakłopotany był jedynie
wówczas, gdy zapraszał na randkę swą pierwszą sympatię. Miał wtedy trzynaście lat.
- Mallory, chciałbym cię zaprosić na kolację. Moglibyśmy pójść razem do kina.
Odmierzał jej wahanie uderzeniami swego serca. Policzył do czterech.
- Moim zdaniem, to nie jest dobry pomysł - odparła niepewnie.
- Nie daj się prosić, Mallory. Chciałbym się z tobą zobaczyć.
- Często się widujemy. Zapomniałeś, \e jesteśmy sąsiadami?
Puścił mimo uszu tę ironiczną uwagę.
Kolejna przerwa w rozmowie. Trzy, cztery uderzenia niespokojnego serca.
- Nadal bronisz tej Bartlett?
- Tak.
- W takim razie nic nie będzie z naszego spotkania. Nie warto podtrzymywać tej
znajomości, bo nie ma dla nas \adnych perspektyw. - Znowu westchnęła.
- Cholera jasna! W co ty grasz, dziewczyno? Próbujesz mnie ukarać, bo odniosłem sukces,
a tobie się nie powiodło?
- Wiesz, \e to nieprawda - odparła cicho. - Chcę tylko oszczędzić sobie cierpienia. To
wszystko.
Usłyszał cichy stuk. Połączenie zostało przerwane. Z ociąganiem odło\ył słuchawkę, jęknął
rozpaczliwie, ukrył twarz w dłoniach i długo siedział bez ruchu.
Fiona Bartlett nie kryła, \e najmłodszy z obrońców bardzo ją interesuje. Najwyrazniej
wpadł jej w oko. Ilekroć była z nim umówiona w kancelarii, przyje\d\ała wystrojona jak na
bal: krótka spódniczka, obcisła góra, wysokie obcasy. Cliff wyczuł, co jest grane, i unikał jej
niczym diabeł święconej wody. Daremnie! Starsi koledzy po fachu chętnie się nim
wysługiwali, tote\ drobiazgowe ustalanie z klientką, co nale\y mówić, jak się zachować oraz
ile ukrywać, pozostawało w jego gestii. Na szczęście przy takich rozmowach zgodnie z
wymogami regulaminu musiała być obecna zaufana protokólantka. Fiona zdołała jednak
wszystkich przechytrzyć. Pewnego dnia przyszła nieco wcześniej i tak zamąciła w głowie
biednej kobiecie, \e ta uwierzyła, jakoby Cliff Young uznał za stosowne porozmawiać z
oskar\oną w cztery oczy. To był najgorszy kwadrans w jego \yciu. Czuł się jak biblijny Józef
uwodzony przez rozpustną \onę Putyfara. Ledwie wyszedł z tego obronną ręką, a
protokólantce zapowiedział, \e jeśli po raz wtóry złamie regulamin, straci premię. To było
wystarczające ostrze\enie. Nieprzyjemna sytuacja więcej się nie powtórzyła, lecz gdy myślał
o natrętnej klientce, ogarniało go obrzydzenie. Najchętniej uciekłby na koniec świata i został
tam na zawsze.
- Marnie wyglądasz, stary - oznajmił Todd, potwierdzając najgorsze obawy Cliffa, który
rano widział w lustrze coraz mizerniejszą twarz.
Gdy usłyszał pukanie do drzwi, natychmiast pobiegł otworzyć, bo miał nadzieję, \e Mallory
postanowiła w końcu zło\yć mu wizytę. Na widok najlepszego przyjaciela ogarnęło go
zniechęcenie. Cofnął się w głąb mieszkania i wpuścił go do środka.
- Co się z tobą dzieje, brachu? Całkiem skapcaniałeś? A mo\e chorujesz? Byłeś u lekarza?
- Rzuciłem robotę. - Cliff wzruszył ramionami.
- Słyszałem. - Todd wszedł do salonu i opadł cię\ko na kanapę. - Mogę spytać, czemu się
na to zdecydowałeś?
Cliff bezradnie uniósł ręce i wziął do ręki pilota magnetowidu. Gdy taśma ruszyła,
popatrzył na ekran i znieruchomiał.
- Kiedy się ostatnio goliłeś? Przed tygodniem?
- Nie pamiętam. Mo\e trochę dawniej...
- Powinieneś iść do fryzjera.
- Po co?
- Jak długo nosisz te szorty? Trzeba je uprać, wiesz? - Todd ostro\nie wciągnął powietrze. -
Cuchniesz, kolego. Zapomniałeś, \e jest tu prysznic?
- Dobra, wiem, o co chodzi. - Cliff nie zwracał uwagi na przyjacielskie docinki, bo
wpatrywał się jak urzeczony w urodziwą blondynkę na ekranie telewizora. Włosy miała
rozpuszczone. Zawsze uwa\ał, \e w takiej fryzurze wygląda najładniej.
- Oddaj mi to! - ryknął Todd, wyrwał mu pilota i wyłączył telewizor.
- Dawaj!
- Najpierw musisz mi powiedzieć, co się z tobą dzieje. Czemu najzdolniejszy z młodych
prawników w San Diego powoli zamienia się w roślinę?
- Nie mam pojęcia. - Cliff spojrzał na przyjaciela. Oczy miał zaczerwienione, a powieki
spuchnięte. - Dali mi odpowiedzialne zadania, obiecali, \e zostanę wspólnikiem. Myślałem,
\e wkrótce zdobędę wszystko, czego pragnę. Potem z dnia na dzień świat mi się zawalił.
Znienawidziłem kancelarię i ludzi, którzy tam pracują. Oszalałem na punkcie dziewczyny,
która twierdzi, \e mnie kocha, ale nie \yczy sobie, \ebym zawracał jej głowę.
- To Mallory Reissen? - Todd ruchem głowy wskazał ciemny ekran.
- Trafiłeś w dziesiątkę. - Nagle coś w nim pękło i słowa popłynęły jak rzeka. Opowiedział o
nieudanym romansie i nagłym rozstaniu. Todd słuchał bez słowa.
- Wyznała ci miłość i powiedziała, \e powinieneś się oszczędzać? Có\, głupia nie jest -
mruknął, gdy zapadła cisza.
- Mówię ci, mam bzika na jej punkcie. Nie wiem, jak dalej \yć.
- Nie musiałeś od razu rzucać dobrej posady.
- Szczerze mówiąc, nie zwolniłem się, tylko wziąłem urlop bezpłatny.
- W trakcie najgłośniejszego procesu, jaki zdarzył się ostatnio w San Diego? Jesteś przecie\
jednym z obrońców! Chyba ci odbiło, stary!
- Masz rację. Na to wygląda. - Cliff spojrzał przyjacielowi prosto w oczy. - Jedno ci
powiem, kolego. Dostaję mdłości na samą myśl o głośnych procesach. Robi mi się niedobrze,
kiedy przypominam sobie, \e sam jestem adwokatem. Moi klienci to szuje. Chyba wiesz, co
mam na myśli.
- Tak, brachu. - Todd westchnął cię\ko. - Nie sądziłem, \e kiedyś usłyszę od ciebie takie
wyznanie. Naprawdę ci odbiło. Ta Mallory Reissen całkiem zawróciła ci w głowie. Chyba
nie zamierzasz poddać się bez walki.
- Próbowałem ją do siebie przekonać, stary. Nie odbiera telefonów. Mieszka po sąsiedzku,
ale ostatnio w ogóle jej nie widuję. Jakby się rozpłynęła w powietrzu! Od trzech tygodni nie
pokazała się ani razu. Mogę tylko oglądać telewizję! nagrywać jej dzienniki. Pewnie jej na
mnie nie zale\y.
- Bardzo mo\liwe - przytaknÄ…Å‚ Todd.
- Wiesz, stary? Ja się w niej zakochałem. Początkowo nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Prawda wyszła na jaw zbyt pózno. Mallory się zraziła. Na pewno mnie wyśmieje, je\eli
powiem, co czuję. Zresztą jak mam ją nakłonić, \eby mnie wysłuchała? Zniknęła z mojego
\ycia.
- Tak wygląda teraz twój dzień? Oglądasz w kółko taśmy z jej programami?
- Właśnie. Pogapisz się ze mną? Zaraz będą wiadomości. Nagram sobie nowy kawałek.
Todd milczał, ale Cliff uznał, \e nie ma nic przeciwko temu. Zabrał mu pilota, włączył
telewizor i uruchomił magnetowid. Bez słowa oglądali wieczorny dziennik prowadzony przez
Mallory. Cliff o\ywiał się tylko wówczas, gdy jej twarz widniała na ekranie. Wzdychał raz
po raz i zadawał sobie pytanie, czemu pozwolił jej odejść.
Program dobiegał końca. Mallory uśmiechnęła się do widzów, a Cliff otrząsnął się z
zadumy i słuchał uwa\nie jej słów.
- ...ostatnie sekundy dzisiejszych wiadomości przeznaczam na podziękowania. Jestem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- 048. Lennox Marion Liczy się tylko serce
- antologia Stało się jutro 21
- Andrews Amy Jak oprzeć się pokusie
- Roberts Alison Dla ciebie się zmieniłem
- Patsy Brooks Za jakie grzechy
- 692. Mackenzie Myrna Prawdziwa dama
- Clarke Arthur 2001 Odyseja Kosmiczna
- Brad Thor Pierwsze przykazanie
- Jerzy Szumski Pan Samochodzik i floreny z Zalewa
- Jo Clayton Dancers 02 Serpent Waltz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zipek123.pev.pl