[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ethan, więc ty i ja moglibyśmy się nadal... zabawiać...
Edward nie musiałby o niczym wiedzieć - zniżyła głos do
teatralnego szeptu.
Byli razem przez jakiś czas, a mimo to miał wrażenie,
że w ogóle jej nie znał. Niesamowite, gdzie on miał oczy?
- Przykro mi, jeżeli zraniłem cię w jakikolwiek spo
sób, ale sama postanowiłaś odejść - powiedział oschle.
- Wracaj do Edwarda. Jestem pewien, że byłoby mu przy
kro, gdyby wiedział, w jakiej sprawie przyszłaś tu dzisiaj.
Lepiej byłoby nie wspominać nikomu o tej wizycie. Zga
dzasz siÄ™ ze mnÄ…?
Przez chwilę wydawało się mu, że zamierza zaprotesto
wać, ale wypuściła tylko głośno powietrze.
- Podobno dziś rano odwiedziła cię jakaś blondynka.
Kim ona jest?
Nie musiał się jej z niczego tłumaczyć, ale miał świa
domość, że jeżeli nie odpowie, Ariel zacznie węszyć i
w końcu dowie się o Maggie, a do tego nie wolno mu było
dopuścić.
- Dawna znajoma. - Wzruszył od niechcenia ramiona
mi. Była to prawda. Znał Janette już dobrych kilka lat.
- Nie życzę sobie, żebyś rozpuszczała o niej jakiekolwiek
plotki - ostrzegł ją. - Ponadto, jeżeli kiedykolwiek przyj
dziesz tu bez zaproszenia, będę zmuszony uciąć sobie
pogawędkę z Edwardem. - Zdawał sobie sprawę, że
zachowuje się niezbyt uprzejmie, ale nie miał wyboru.
Musiał myśleć przede wszystkim o tym, by chronić
Maggie.
Ariel sprawiała wrażenie szczerze zdumionej. Być mo-
że po raz pierwszy zdarzyło się, że ktoś jej czegoś odmó
wił. Pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Wiedziałam! Ależ z ciebie egoista. Czy ty zawsze
musisz postawić na swoim? Cóż, cieszę się, że nie byłam
ci wierna. Jeśli chcesz wiedzieć, to z Edwardem jest mi
dużo lepiej, niż kiedykolwiek było z tobą! - Obróciła się
na pięcie i z wysoko uniesioną głową odeszła w stronę
samochodu. Chwilę pózniej czerwony jaguar odjechał
z piskiem opon.
W ogrodzie zaległa cisza.
Ethan podał Maggie rękę, ale ona pokręciła przecząco
głową.
- Są brudne - wyjaśniła lekko zakłopotana.
Uśmiechnął się i pomógł jej się podnieść.
- Przepraszam za to wszystko. To przykre, że byłaś
świadkiem takiej żenującej sceny...
- Cóż, mnie to w żadnym stopniu nie dotyczy - po
wiedziała, potrząsając energicznie głową. Złocistobrą-
zowe loki opadły na plecy.
Zaśmiał się ironicznie.
- Ariel musi mnie w tej chwili strasznie nienawidzić.
Maggie spojrzała na niego z powątpiewaniem.
- Mogę się założyć, że gdybyś teraz do niej zadzwonił,
wskoczyłaby do twojego łóżka w ciągu minuty. Pewnie
jest tylko wściekła, że wymieniła cię na Edwarda i spaliła
za sobÄ… mosty.
Przez chwilę Ethan poczuł się nieswojo. Znowu będzie
miał wyrzuty sumienia, że skrzywdził kolejną kobietę...
A przecież właśnie dlatego wybrał Ariel, że cieszyła się
opinią kobiety, która nie potrafi się związać z jednym męż
czyzną. Chociaż to ona podjęła decyzję o rozstaniu, ode
tchnął z ulgą, gdy go o tym poinformowała. Mógłby się
założyć, że zranił jedynie jej dumę, a nie serce.
- Przynajmniej nie musimy się martwić, że jeszcze tu
kiedykolwiek przyjedzie i odkryje nasz sekret.
- Patrzyła na mnie jak na powietrze. - Maggie dotknę
ła jego ramienia w kojącym geście.
Pokręcił głową.
- Ariel ma swoje wady, ale ślepota nie jest jedną
z nich.
- Nie zwróciła na mnie uwagi, ponieważ uznała, że nie
jestem nikim ważnym - uściśliła Maggie. - Specjalnie m-
nie to nie dziwi. Większość osób nie zwraca uwagi na ludzi
wykonujących prace fizyczne. Ariel zdawała sobie sprawę
z mojej obecności, ale ten fakt nie robił na niej żadnego
wrażenia, tak jakbym w ogóle nie istniała.
- Dla mnie jesteś ważna - wyszeptał, choć nie był
pewien, czy mówi do Maggie, czy do siebie.
- Jesteś inny niż Ariel - odparła. - Znasz imię ogrod
nika, prawda? Tego, który tak wiele cię nauczył...
- Ależ oczywiście. Joseph był ojcem Billa, który teraz
zajmuje się ogrodem - wyjaśnił.
- Jestem pewna, że często z nim rozmawiasz. Tak jak
rozmawiałeś z jego ojcem czy z Walterem.
- Nie zawsze.
Wzruszyła ramionami.
- Czasem służba musi być niewidoczna. To część na
szej pracy. Zdajemy sobie z tego świetnie sprawę. Tylko
gdy ktoÅ› omawia przy nas najbardziej intymne sprawy,
mamy wrażenie, że nie traktuje nas jak równych sobie.
Jestem pewna, że nigdy byś tak nie postąpił.
Uśmiechnął się.
- Ależ właśnie tak się zachowałem.
- Jednak cały czas zdawałeś sobie sprawę z mojej
obecności. Instynktownie wyczuwałam, że nie chcesz roz
mawiać przy mnie na temat waszego związku. Co chwila
zerkałeś w moją stronę. - Przeczesała dłonią potargane
przez wiatr loki.
Czy ta kobieta zdawała sobie sprawę z tego, że jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- 01 Wzgórze spełnionych nadziei Howard Linda MacKenzie Naznaczeni
- Mackenzie Vampires 1 Master of Ecstasy
- 1074. Mackenzie Myrna W miescie marzen 01 Złodzieje marzeń
- Alan Dean Foster Alien 03 Alien 3
- kodekspracy2005
- Kowalewski_WćąĂ˘Â€Âšodzimierz_ _Bóg_zapśÂ‚acz
- verne_epave_cynthia
- Richard_Condon_ _Honor_Prizzich
- Howard Linda 01 Barrie, zielonooka
- Vocabulary SAT TOEFL 5000 Words
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- assia94.opx.pl