[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Argosańczycy ściskali broń w rękach, lecz nawet ci, którzy byli uzbrojeni w łuki, byli spoceni i
spoglądali niepewnie. Wszyscy, włącznie z ich kapitanem, trzymali się z daleka od
przeciwników. Ten ostatni odwrócił się w stronę Akimosa.
 Wielmożny panie&
 Szszsz! Pilnuj języka, głupcze!
 Tak jest! Panie radco, lepiej będzie, jeżeli będziesz trzymał się z tyłu. Ten szalony
Cymmerianin i jego ludzie pobili dwóch moich strażników i odmawiają oddania się w ręce
sprawiedliwości.
Przyjrzawszy się ludziom, przy pomocy których kapitan chciał wymierzyć karę
buntownikom, Akimos zmuszony był przyznać, że jest po stronie Cymmerianina. Do tego
powątpiewał w poczucie sprawiedliwości dowódcy straży.
W pamięci kupca zatliło się wspomnienie, które po chwili rozbłysło z pełną mocą. Czy nie
mówiono, że człowiek, który zabił rzecznego smoka, wyglądał na Cymmerianina?
 Hej, kapitanie!  zawołał do barbarzyńcy.  Jestem radcą wielmożnego Akimosa. Mój
pan szuka czarnoksiężnika, który zabił rzecznego smoka przy Wielkim Moście na Khorotasie.
Wiesz, gdzie mogę go znalezć?
Na chwilę na twarzy Cymmerianina pojawił się drwiący uśmiech, lecz jego niebieskie oczy
pozostały zimne jak niebo na Północy.
 Może. Jeżeli tak, czy opłaciłoby mi się, gdybym ci to powiedział?
Akimos z wysiłkiem zachował kamienny wyraz twarzy. Kapitan straży sprawiał wrażenie, jak
gdyby za chwilę miał dostać ataku apopleksji.
 Ile miałoby to kosztować?  powtórzył Akimos.  Mój pan zna cenę wiedzy równie
dobrze jak wartość drachmy.
 Ile potrzeba, by zapłacić grzywnę za moich ludzi?
Akimos obejrzał się na kapitana straży, do którego skierowane było pytanie. Argosańczyk
wzruszył ramionami.
 To zależy od osądu właściciela drewna i szkód, których doznali strażnicy.
 Jak długo mamy na to czekać?  spytał Akimos.
 Co najmniej kilka dni, najwyżej miesiąc.
 Tymczasem mam wrócić do Akimosa i tłumaczyć się przed nim, dlaczego nie byłem w
stanie znalezć czarownika?
Akimos nie zdziwiłby się, gdyby kapitan straży padł trupem na miejscu. Zaczynała go bawić
ta sytuacja. Targowanie się miał we krwi. Opanował je tak dobrze, że byłby w stanie dobijać
interesów z równym powodzeniem w lochu, na statku czy tu, gdzie górskie turnie podpierały
nieboskłon.
 Nie& To znaczy, sądzę, że wiem, jaka byłaby to suma. Jeżeli jednak mój pan uzna, że nie
jest wystarczajÄ…ca&
 Wówczas mój pan wyrówna różnicę. W istocie, dano mi prawo postępować według
własnego uznania.
W spojrzeniu kapitana straży łapczywość zaczęła brać górę nad strachem. Akimos zsiadł z
konia i poklepał strażnika po ramieniu.
 Słuchaj, przyjacielu, nasi panowie porozumieli się już w tej sprawie. Dlaczego my
mielibyśmy się kłócić?
Dowódca natychmiast przymknął uchylone usta i potrząsnął głową.
 Istotnie. Gotów jesteś zapłacić sto drachm, panie?
 Sto?!  Akimos kwiknął jak kastrowany prosiak.  Mój pan utoczy mi krwi, jeżeli
zapłacę więcej niż sześćdziesiąt!
 Mój również, jeżeli strażnicy zdezerterują, bo sprawiedliwości nie stanie się zadość.
 Sto drachm to suma wystarczająca nie na odszkodowanie za dwóch poturbowanych
strażników, ale na okup za księcia, i to następcę tronu Aquilonii!
 No, może dziewięćdziesiąt&
Akimos odwrócił głowę tak, że tylko koń był w stanie ujrzeć uśmiech na jego twarzy.
Kapitan zaczął spuszczać z ceny, więc teraz on pokaże mu, co znaczy targować się z księciem
argosańskich kupców!
Conan przyglądał się targom ze słabo maskowanym rozbawieniem, Talouf zaś nawet nie
usiłował go kryć. Reszta kompanii nie odrywała wzroku od strażników. Gdyby doszło do
walki, łucznicy w znacznym stopniu wyrównaliby mniejszą liczebność straży, przynajmniej do
chwili własnej śmierci.
Conanowi nie uśmiechała się zbytnio walka. Gdyby był sam, już dawno zniknąłby w górach,
za którymi leżały Zingara i Aquilonia. W żadnym z tych państw nie przejmowano się tak jak w
Argos pochodzeniem ludzi zręcznie posługujących się bronią, jednakże Cymmerianin nie był [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl