[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Kupił nowe łóżko - przyznała. - Teraz znów tę pralkę i
suszarkę. Gdybym pozwoliła, to pewnie kupiłby mi nowy samochód.
Aha, i nie życzy sobie, żebym pracowała tutaj.
Nina wzniosła oczy do nieba. Kosmyki jej upiętych włosów
spłynęły na plecy.
- O Boże! Przykro mi ci to mówić, ale twój mąż to wspaniały
facet. Mówię tak, ponieważ najwyrazniej nie zwróciłaś na to uwagi.
Czy chcesz, do diabła, przez całe życie być kelnerką?
Annie odsunęła spodeczek z ciastkiem i sięgnęła po kubek. Jednak
pić jej się również nie chciało.
- Na miłość boską, Nino! Czy zależy ci na tym, żeby mnie
pognębić?!
Nina wzruszyła ramionami. - Myślisz, że gdybym skończyła jakąś
szkołę, to bym tutaj siedziała? - spytała. - Natychmiast znalazłabym
sobie coś lepszego. Sama nie wiem, skąd bierze się w tobie ten upór!
Mam wrażenie, że od początku jesteś wobec Gavina
niesprawiedliwa. Ja po prostu tego nie rozumiem. Nie rozumiem i
tyle.
Nina rozłożyła ręce w bezradnym geście.
- Przecież wiesz, jak mnie wychowano, Nino. Ciągle ktoś mi
mówił, co mam robić i jak się zachowywać. Wciąż na kimś
polegałam. Nie chcę, żeby to wróciło. Mam wrażenie, że stałam się
samodzielna i chciałabym zachować tę samodzielność.
- Powiedziałaś mu o tym?
Annie poruszyła się niespokojnie na swoim miejscu. Już wcześniej
myślała, że powinna to zrobić.
- Nie. To znaczy, przynajmniej nie w bezpośredni sposób. On
114
SR
sam powinien o tym wiedzieć.
Nina pokręciła głową.
- Nie. Faceci nie są zbyt domyślni. Chyba że im coś sama
powiesz, a i wtedy mają zwykle krótką pamięć i wciąż trzeba im to
powtarzać. Musisz po prostu z nim pogadać.
- Ale...
Ktoś obok dyskretnie zakaszlał. Dopiero teraz zauważyły
zakochanych, którzy chcieli zapłacić. Mężczyzna stał z przodu, a
dziewczyna dwa kroki za nim.
- Ja to załatwię - powiedziała Nina i wstała, żeby podejść do
kasy. - I pamiętaj, faceci to idioci. Kawa na ławę i tyle!
Mężczyzna wyglądał na lekko stropionego, ale Nina się tym nie
przejmowała. Przyjęła pieniądze, podziękowała za napiwek i życzyła
obojgu miłego wieczoru. Annie tymczasem obracała w rękach kubek
z letnim już mlekiem.
- Cześć, kochanie! - Gavin wszedł do kuchni i spojrzał na żonę z
uśmiechem.
Annie popatrzyła na niego ze zdziwieniem. Do tej pory jeszcze
nigdy nie pojawił się tak wcześnie w domu.
- Czołem. Wcześnie dzisiaj wróciłeś.
- Mhm. To dlatego, że o czymś zapomniałem.
- O czym?
Podszedł do stołu, przy którym siedziała, schylił się i pocałował ją
prosto w usta.
- O tym. Przymknęła oczy.
- To było bardzo miłe.
- Cała przyjemność po mojej stronie - powiedział i zaczął
zdejmować koszulę. - Pójdę się umyć.
- Ale powiedz, dlaczego wróciłeś tak wcześnie?
- Jeden z robotników spadł z dachu - powiedział, nagle jakby
postarzały. - Musiałem go odwiezć do szpitala.
Teraz nareszcie wszystko zrozumiała.
- Jak siÄ™ czuje?
- Na szczęście nic mu nie jest - odpowiedział. - Tylko ja
115
SR
najadłem się strachu.
Gavin rozejrzał się dokoła. Z koszulą w ręku przeszedł do pokoju,
a potem wrócił.
- A gdzie jest Sam?
- Zpi. Jak zwykle o tej porze - odparła. Spojrzał na zegarek,
stojący na lodówce w kuchni.
- No tak, jasne. A dlaczego ty, wobec tego, nie poszłaś w jego
ślady?
Wskazała głową stosik rachunków piętrzących się na stole.
- Ponieważ musiałam się tym zająć. Wstyd przyznać, ale
przegapiłam terminy regulowania należności i teraz będziemy płacić
kary.
Gavin westchnął. Powietrze wypełniło jego szeroką pierś, lśniącą
jeszcze od potu. Znowu wróciły upały. Jeszcze większe niż
poprzednio.
Annie patrzyła z podziwem na jego mięśnie i płaski brzuch. Praca
fizyczna wyraznie mu służyła.
- Jeśli dalej tak będziesz na mnie patrzeć, to zaraz zdejmę
spodnie.
- Ani mi się waż! Muszę to skończyć. - Wskazała gestem
rachunki. - To dziwne, że gospodarz jeszcze do mnie nie zadzwonił.
- Zadzwonił, zadzwonił.
- Co takiego?
- Nie przejmuj się. Wszystko już załatwione. No widzisz,
zupełnie zapomniałem. Zaraz ci coś pokażę.
Gavin wyszedł, a ona w dalszym ciągu nie wiedziała, o co chodzi.
Co jest załatwione? O czym zapomniał Gavin? I co ma zamiar jej
pokazać? Wiedziała tylko, że wcale jej się to nie podoba.
- Czy dzwonił pan Langley? - spytała, kiedy Gavin ponownie
zjawił się w kuchni. Nawet nie spojrzała na papiery, które przed nią
położył.
- Oczywiście.
- Kiedy?
- No, chyba w poniedziałek - powiedział niezbyt pewnie. - Nie,
116
SR
zaraz. Jednak we wtorek.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?
- Przecież byłaś w pracy.
- A potem?
- A potem? Hm, potem. Potem zapomniałem. %7ładen muskuł nie
drgnął na jego twarzy, ale i tak wiedziała, że kłamie.
- Zapomniałeś?
- Ee, tak.
- Przecież nie mogłeś zapomnieć o czymś tak ważnym -
stwierdziła podejrzliwie.
- No wiesz, przy naszym systemie pracy, kiedy prawie siÄ™ nie
widujemy - tłumaczył się. - Po prostu zapomniałem i tyle.
Przepraszam! Przecież nie zrobiłem tego specjalnie.
- Dobrze, ale pamiętaj, że muszę o wszystkim wiedzieć. Mam
przecież obowiązki.
- Moim zdaniem, aż za dużo.
- Gavinie! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl