[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i tego wieczoru, zgodnie z przyzwyczajeniem, przeszła powoli przez
salę, aby upewnić się, \e wszystko jest po jej myśli: ustawienie
sceny i fortepianu, układ krzeseł, światła. Gabriel zrobił to samo,
lecz z zupełnie innych względów.
Potem Cordoni poprowadził Annę przez drzwi za sceną do
wielkiej galerii o ścianach obwieszonych gobelinami. Obok znajdował
się niewielki pokoik, mający słu\yć Annie za garderobę. Przy drzwiach
stał ochroniarz ze scuoli. Miał na sobie marynarkę w kolorze
burgunda.
- Przed koncertem wydrukowałem dwa programy - oznajmił
niepewnie Cordoni. - Jeden z Diabelskim trylem i drugi bez niego.
Publiczność wpuszczamy za pięć minut.
Anna popatrzyła na Gabriela, a potem na Fionę Richardson.
- Nie sądzę, aby dzisiejszy występ był kompletny bez
Tartiniego. Rozdaj program z Diabelskim trylem.
- Jesteś pewna? - zdumiała się Fiona.
- Całkowicie.
- Wedle \yczenia - rzekł Zaccaria Cordoni.
Cordoni i Fiona wyszli, a Anna zdjęła płaszcz i otworzyła
futerał z guarnerim. Gdy Gabriel usiadł, spojrzała na niego i wsparła
ręce na biodrach.
- Co ty sobie wyobra\asz?
- ZostajÄ™ z tobÄ….
- Wykluczone. Przed występem muszę być sama. Nie mo\esz mnie
rozpraszać.
- Obawiam się, \e dzisiejszego wieczoru zrobisz małe
odstępstwo od zasad.
- Gabriel, wyobraz sobie, \e przystępujesz do konserwacji
jednego ze zgromadzonych tu tintorettów. Chciałbyś, \ebym ci
sterczała nad głową?
- Chyba rozumiem, co masz na myśli.
- To dobrze. A teraz zabieraj siÄ™ stÄ…d.
Anna otrzymała od natury cenny dar: potrafiła odseparować się
od wszystkiego, co jej przeszkadzało. Dysponowała siłą tworzenia
nieprzenikalnej otoczki ciszy, oplÄ…tywania siÄ™ kokonem spokoju.
Odkryła w sobie tę umiejętność w dniu, w którym jej matka popełniła
samobójstwo. Prosta gama g-moll w dwóch oktawach, pasa\e -
wystarczały, .aby przeniknąć przez magiczne wrota do innego czasu i
przestrzeni. Niestety, umiejętność kreowania tego fantastycznie
uporządkowanego ośrodka ciszy nie obejmowała w jej \yciu niczego poza
grą na skrzypcach. Resztą rządził chaos.
Znała muzyków, którzy z czasem zaczynali nienawidzić swoich
instrumentów. Annie nigdy nie przytrafiło się nic podobnego.
Skrzypce były kotwicą, która zabezpieczała ją przed
wpłynięciem na skały, liną asekuracyjną, ratującą za ka\dym razem,
gdy groziło jej utonięcie. Gdy brała instrument do ręki, przydarzały
się jej same dobre rzeczy. Gdy go odkładała, traciła kontrolę nad
sytuacjÄ….
Ta nieprzenikniona kapsuła spokoju nie tworzyła się
automatycznie. Nale\ało ją przywołać. Anna przeło\yła płaszcz przez
oparcie barokowego krzesła i zgasiła papierosa. Potem zdjęła zegarek
i wrzuciła go do torebki. Czas przestał ją interesować. Sama
potrafiła tworzyć własne, niepowtarzalne chwile.
Dziś wybierze guarneriego. Tylko on zdawał się pasować do
tego otoczenia, gdy\ według wszelkiego prawdopodobieństwa powstał
dwieście lat temu w warsztacie poło\onym nieopodal miejsca, w którym
znajdowała się teraz. Powiodła palcem wzdłu\ skrzypiec: po ślimaku,
podstrunnicy, podstawku, płycie rezonansowej. Guarneri Anny był
wykwintny i wspaniały, bez wad, niedoróbek i okaleczeń.
Wyjęła skrzypce z futerału i przyło\yła je do szyi, tak aby
guzik wciskał się w znajome miejsce, kilka centymetrów powy\ej
ramienia. Miała na sobie suknię bez ramiączek: nie lubiła, by
cokolwiek dzieliło ją od instrumentu. Początkowo skrzypce były
chłodne, lecz po chwili ciepło jej ciała przeniknęło do drewna.
Musnęła smyczkiem strunę G. Skrzypce zareagowały głębokim, dr\ącym
tonem. Jej tonem. Tonem Anny Rolfe. Wrota do magicznego miejsca siÄ™
otwarły.
Odwa\yła się rzucić okiem na rękę. Blizny wyglądały tak
brzydko. śałowała, \e nie mo\e ich ukryć. Szybko jednak przepłoszyła
natrętne myśli. To nie jej dłoń grała na skrzypcach, tylko jej głowa.
Palce jedynie słuchały poleceń mózgu.
Zgasiła światło i zamknęła oczy. Potem uniosła smyczek do
strun i powoli nim pociągnęła, ostro\nie wydobywając dzwięk. Nie
grała gam, \adnych wprawek ani te\ fragmentów kompozycji
przewidzianych na ten wieczór. Nie mogła ju\ przygotować się lepiej.
Utwory przepełniły ją do tego stopnia, \e była w stanie grać nie z
pamięci, lecz instynktownie. Teraz tylko wydobywała dzwięk, zmuszając
go do przenikania jej ciała. Nic się nie liczyło, tylko ona i
smyczek. Ona i on.
Za zamkniętymi drzwiami narastał szmer rozmów. Wcisnęła
odpowiedni przycisk w mózgu i hałas znikł. Przez ściany sączył się
głuchy pomruk, dobiegający z sali, w której gromadziła się
publiczność. Wcisnęła kolejny przycisk i pomruk zgasł.
Tylko ona i smyczek. Ona i on.
Pomyślała o człowieku ze zdjęć Gabriela, o zabójcy, którego
zwano Anglikiem. Sporo czasu upłynęło od chwili, kiedy po raz ostatni
uwierzyła mę\czyznie. Sądziła, \e to z powodu zdrady ojca i kłamstw,
którymi ją karmił po samobójczej śmierci matki. To przez nie straciła
zaufanie do wszystkich mę\czyzn. Teraz jednak powierzyła \ycie
Gabrielowi Allonowi. Jej ojciec przystąpił do realizacji planu
naprawy potwornych błędów z przeszłości i zginął, zanim udało mu się
dokończyć to, co rozpoczął. Gabriel miał sfinalizować ów proces, a
Anna chciała mu pomóc tak, jak potrafiła najlepiej: pięknie grając na
skrzypcach.
Wokół niej zaczęła się zamykać kapsuła, odizolowując ją od
świata. Znikł zabójca, znikły fotografie jej ojca z Adolfem Hitlerem,
znikł Gabriel Allon. Pozostały skrzypce i ona.
Ktoś cicho zapukał do drzwi. Anna natychmiast znieruchomiała.
- Pięć minut, pani Rolfe.
- Dziękuję.
Smyczek ponownie musnął strunę, a dzwięk przeniknął ciało.
Skrzypce zmieniły się w płomień parzący jej skórę. Kapsuła się
zamknęła. Anna znikła w środku. Drzwi stanęły otworem, a ona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl