[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ceremonii brało udział blisko trzystu gości. Piersowi szalenie zależało na perfekcyjnym
przebiegu uroczystości, więc osobiście instruował druhny i dziewczynki rzucające płatki
kwiatów. Pouczał też Willow. Przez cały dzień była napięta i zdenerwowana, bolała ją
głowa, za to Piers był w swoim żywiole.
Teraz było inaczej. Gośćmi byli tylko rodzina i przyjaciele, a Kitty wspaniale ude-
korowała dom. Był to ślub przepełniony miłością.
Powoli i z wdziękiem ruszyła ku wysokiemu mężczyznie, czekającemu na nią przy
ołtarzu. Gdy się do niego zbliżyła, ujrzała w jego oczach łzy szczęścia. Nie zważając na
R
L
T
etykietę, chwycił jej zziębniętą dłoń i pocałował ją w usta. Otoczyły ją ciepło i miłość.
Spojrzała na niego z uwielbieniem.
Przysięgę wypowiedział głosem mocnym i czystym. Willow promieniała radością,
zapomniawszy już o swoim pierwszym ślubie. Należała teraz do Morgana. Na dobre i na
złe, w zdrowiu i w chorobie, dopóki śmierć ich nie rozłączy.
Gdy ksiądz ogłosił ich mężem i żoną, Morgan porwał ją w ramiona i wykonał za-
maszysty piruet. Przy wtórze oklasków i okrzyków gości pocałował ją mocno w usta. Za-
różowione policzki Willow lśniły od łez. Kitty i Beth, podobnie jak reszta kobiet w ko-
ściele, otwarcie płakały. Za to Willow i Morgan promienieli szczęściem i zadowoleniem,
krocząc do wyjścia.
Przyjaciel Morgana, zawodowy fotograf, zrobił im piękną sesję w plenerze. Nawet
mały Dawid posyłał do aparatu bezzębne uśmiechy. Jedzenie było pyszne, szampan lał
się strumieniami, wieczorem zaś rozpoczęły się tańce w olbrzymim namiocie w ogrodzie.
Gdy Willow i Morgan zatańczyli pierwszy taniec, oboje mieli wrażenie, że śnią.
Zebrani dookoła goście klaskali. To był wyjątkowy dzień. Willow zerknęła na diamen-
towy zaręczynowy pierścionek, obok którego pyszniła się teraz piękna złota obrączka.
Morgan zauważył jej spojrzenie.
- To na całe życie, ukochana.
- Wiem. - Uśmiechnęła się do swojego nowo poślubionego męża. Był najprzystoj-
niejszym i najbardziej atrakcyjnym mężczyzną na świecie.
- Nie patrz tak na mnie - szepnÄ…Å‚, parzÄ…c jej ucho gorÄ…cym oddechem - bo nie
skończymy tego tańca. Zaniosę cię na górę i wyłuskam z tej ślicznej sukni.
- Będziesz musiał rozpiąć całą masę maleńkich guziczków na plecach.
- Dlaczego nie ma starego dobrego suwaka? - jęknął Morgan.
- Przecież to suknia od znanego projektanta - żachnęła się z udawanym oburze-
niem.
- No właśnie, powinien był przewidzieć, jakie rozwiązanie będzie wygodniejsze -
odparł z szerokim uśmiechem.
Musnęła jego twarz czubkami palców. Nalegał, by zaczekali do nocy poślubnej,
chciał bowiem, żeby Willow różniła się od kobiet, które tak łatwo dawały się zaprosić do
R
L
T
jego łóżka. Szanowała jego decyzję, choć wiedziała, że nie było mu lekko. Czas celibatu
wreszcie się skończył i oboje z niecierpliwością oczekiwali intymnego spotkania. Pod gi-
piurową koronką Willow kryły się jedwabne pończochy, seksowny, głęboko wycięty sta-
nik i przezroczyste figi.
Oczy Beth omal nie wyskoczyły z orbit, gdy rano pomagała jej się ubierać.
- Willow! - wykrzyknęła niemal z oburzeniem. - Ty bezwstydnico!
- Nieczęsto noszę taką bieliznę - przyznała zarumieniona panna młoda - ale chcia-
łam zrobić Morganowi niespodziankę. Pokazać mu, jak bardzo go pragnę.
- To ci się z pewnością udało - mruknęła Beth, zapinając guziki obcisłej sukni.
Na wspomnienie porannej rozmowy na jej ustach zaigrał przekorny uśmieszek.
Gdy skończyli tańczyć, na parkiecie pojawiła się reszta par.
- O co chodzi? - wyszeptał Morgan.
- Mam dla ciebie na pózniej niespodziankę - odszepnęła, czując się cudownie w ro-
li uwodzicielki. Być może nie będzie potrafiła sprostać łóżkowym umiejętnościom jego
poprzednich partnerek, miała jednak to, czego im zabrakło: jego miłość.
Pierwsi goście zaczęli się zbierać do odejścia przed północą. Pół godziny pózniej
pomachali ostatnim balowiczom. Kitty obiecała, że nie będzie im przeszkadzać, dopóki
nie zaprosi ich na świąteczny lunch o pierwszej po południu następnego dnia. Po świę-
tach wylatywali w podróż poślubną na Hawaje. Morgan wynajął nieduży dom tuż przy
plaży.
Stali objęci w progu, obserwując znikające w ciemności światła reflektorów. Na
czystym nocnym niebie migotały miliony gwiazd, zamarznięty śnieg błyszczał jak rozsy-
pane diamenty. Psy, które popędziły odprowadzić gości do bramy, przybiegły teraz z
powrotem do ciepłego domu. Obecność Willow była dla nich całkowicie naturalna.
- Nie dawaliśmy im spać - powiedział Morgan, ruchem brody pokazując na psy. -
Już dawno miały ochotę się położyć.
- Podobnie jak ja - odrzekła, obracając się w jego ramionach i podając mu usta. -
Obawiałam się już, że ostatni goście zostaną do rana.
Z jękiem tęsknoty przytulił ją mocniej, potem zaś podniósł i po raz drugi tego dnia
przeniósł ją przez próg. Kopniakiem zamknął drzwi. Chłonął słodycz jej warg, ona zaś,
R
L
T
omdlała, poddawała się sile jego męskich ramion. Drżała, lecz nie ze strachu, gdy cało-
wał ją gwałtownie, głęboko. Pragnęła więcej, chciała całej miłości, jaką mógł jej ofiaro-
wać.
Gdy dotarli do sypialni, oboje dyszeli ciężko, twarze mieli rozgrzane, zarumienio-
ne. Morgan odnalazł w sobie dość siły, żeby zwolnić tempo. Nie chciał przyspieszać bie-
gu wydarzeń. Mieli przed sobą tysiące poranków i wieczorów i Morgan był pewien, że
będą wypełnione szczęściem i spełnieniem, już on się o to postara, lecz dzisiejsza noc
była wyjątkowa. Dziś Willow została jego żoną.
Na niskim stoliku przy łóżku stał kubełek z lodem, a w nim butelka najdroższego
szampana. Obok dwa wysokie kieliszki i kryształowa misa szklarniowych truskawek.
Morgan postawił Willow na dywanie, nalał szampana do kieliszków i podał jeden z nich
swojej żonie.
- Za naszą pomyślność, pani Wright.
Willow powtórzyła życzenie i obdarzyła go najpromienniejszym z uśmiechów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl