[ Pobierz całość w formacie PDF ]

moim powrocie z Madrytu.
– Jak to? – Kathryn poderwała się na nogi. – Pracu-
ję dopiero trzy miesiące. Umawialiśmy się, że będę
mogła pracować przez rok!
– Nie masz się co tak rzucać. To na razie jedynie
wstępne badanie.
Była zbyt oszołomiona, by odpowiedzieć mu senso-
wnie. Po głowie błąkała jej się tylko jedna pocieszająca
106
ALISON ROBERTS
myśl: Sean wyjedzie i choć przez kilka dni będzie
sama...
– Wiec jednak lecisz do Madrytu?
– Czemu nie? – Uśmiechał się ironicznie. – Sama
mówisz, że to bez znaczenia, czy ci ufam, czy nie. I tak
nie możesz sobie pofolgować.
Z trudem doszła do siebie po tej rozmowie. Nie
chciała jednak, by ktoś z pracy zapytał o powód jej
zmartwień, toteż wchodząc do stołówki, uśmiechała
się promiennie.
– Jak zwykle wyglądasz fantastycznie – zawołał na
jej widok Tim. – Czy już ci mówiłem, że bardzo mnie
rajcują kobitki w mundurach?
Żartobliwą deklarację Tima powitał rubaszny
śmiech całego męskiego zespołu Zielonej Drużyny.
Taki lekki, często frywolny ton był w stołówce co-
dziennością.
– Pamiętaj, Tim, że Kathryn jest zamężna! – zawo-
łał jeden ze strażaków. – Myślisz, że możesz rywalizo-
wać z kimś, kto jeździ beemką?
– Ja też mam swoje zalety – odparował Tim, udając
obrażonego. – Tylko jeszcze nikt się na nich nie poznał.
Nieprawda, pomyślała Kathryn. Nawet nie wiesz,
jak się mylisz. Gdy Tim pochwycił jej spojrzenie,
zrobiło jej się ciepło na sercu. Tim wie, co chciała mu
przekazać.
– Powiedz no, złotowłosa – zawołał Jason – czym
się zajmuje twój pan i władca?
– Jest dentystą.
– Poważnie? Nic dziwnego, że się dochrapał be-
emki.
DRUGI ŚLUB KATHRYN
107
– Istnieją także złe strony bycia dentystą – oznaj-
mił z namaszczeniem Bruce. – Czy wiecie, że stomato-
lodzy popełniają najwięcej samobójstw?
– Pewnie dlatego, że wszyscy ich nienawidzą – za-
uważył z rechotem Jason.
– Nie wszyscy. Weź na przykład Kathryn.
Kathryn uśmiechnęła się, robiąc dobrą minę do złej
gry, jednak rozmowa na ten temat była dla niej męczą-
ca. Czym prędzej czmychnęła do kuchni.
– Dzień dobry, pani Mack. Jak się dziś czujemy?
– Doskonale. – Gospodyni wybijała jajka na ogro-
mną patelnię. – Bądź taka milutka i włóż więcej chle-
ba do tostera, dobrze?
Ze stołówki dobiegł następny wybuch śmiechu. Ka-
thryn też się uśmiechnęła. Po raz kolejny uświadomiła
sobie, że czuje się tu doskonale – znajduje się wśród
życzliwych sobie ludzi, którzy ją wspierają i jej ufają.
Najważniejsze, że ufa jej Tim. Powiedział jej to
jeszcze tego samego dnia. Zostali wezwani do wypad-
ku, w którym uczestniczyły trzy pojazdy.
– Sprawdzę, co się dzieje z pasażerami niebies-
kiego auta – rzekł, wysiadając z karetki – a ty zobacz,
co z pasażerami pozostałych pojazdów.
– Ależ... – Popatrzyła na niego ze zdumieniem. To
on jest szefem i do jego kompetencji należy ocena sta-
nu pacjentów.
– Spokojnie, Kathryn, dasz sobie radę. Ufam ci bez-
granicznie. Czas najwyższy, żebyś i ty sobie zaufała.
Pokrzepiona jego słowami, podbiegła do najbliż-
szego samochodu. Na jej widok kierowca, młoda ko-
bieta, zawołała histerycznie:
– Moje dziecko, proszę ratować moje dziecko!
108
ALISON ROBERTS
Kathryn podążyła za jej wzrokiem. W dziecięcym
foteliku siedziała dziewczynka. Była wprawdzie przy-
pięta pasami, ale przypuszczalnie zostały źle dopaso-
wane, bo sądząc po ogromnym siniaku na czole, dziec-
ko uderzyło głową w deskę rozdzielczą.
– Ona jest nieprzytomna – mówiła gorączkowo ko-
bieta. – Tak się boję...
Po szybkim porozumieniu z Timem Kathryn zdecy-
dowała, że najpierw trzeba udzielić pomocy dziecku.
Ułożyli dziewczynkę na noszach, a w karetce zajęły
się nią Kathryn i jej matka. Ku ich radości, po kilku
minutach zabiegów dziecko otworzyło oczy i zaczęło
płakać.
– Boże, moja maleńka! – Młoda matka nie posia-
dała się z radości. – Nigdy nie sądziłam, że jej płacz
będzie dla mnie tak cudownym dźwiękiem!
Nie mniej rozradowana Kathryn patrzyła na matkę
i córkę z uśmiechem. Gdy po jakimś czasie wraz z Ti-
mem uzupełniała w magazynie opatrunki, nadal nie
mogła się uspokoić.
– Ależ śliczna była ta mała. Uwielbiam dzieciaczki
z takimi kędziorami.
– A ty? – spytał pozornie obojętnie Tim. – Nie przy-
mierzasz się do macierzyństwa?
– Kiedyś pewnie się przymierzę – odparła z roztar-
gnieniem, skoncentrowana na porządkowaniu ekwi-
punku. – Tylko nie chcę, żeby Sean był ojcem moich
dzieci...
Uświadomiwszy sobie, co powiedziała, zamarła.
– Chcesz odejść od Seana? – spytał Tim.
Jego głos brzmiał obojętnie, ale na twarzy malowa-
ło się napięcie. Kathryn otworzyła usta, lecz nie wydo-
DRUGI ŚLUB KATHRYN
109
był się z nich żaden dźwięk. Pokiwała tylko głową. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl