[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obejmowała wszystko dookoła, nie mogąc się wszystkiemu nadziwić i wszystkim
nacieszyć. Anioły były w usianej kwiatami letniej łące, w błyszczącym od mrozu
śniegu, w złotych kolorach jesieni, a także w deszczu. Nawet w tym, który siąpił
od kilku dni. Wszystko było piękne.
Problemów Dzidzia nie dostrzegała żadnych. Gdy bolał ją ząb, tłumaczyła
z uśmiechem matce szykującej okłady, że to dlatego, by się dowiedzieć, jak to jest,
kiedy nie boli. Gdy woda weszła w łąkę i stała na niej tydzień, a Borowiec szalał
na podwórku, klnąc na czym świat stoi, że dla krów na zimę siana nie będzie,
powiedziała, że to dobrze, bo mniej się tata narobi. Gdy póznym latem zdechła
krowa, Dzidzia pocieszała ojca, tłumacząc, że to dobrze, bo i tak siana by dla niej
zimą nie starczyło. Zresztą czy nie uprzedzała ojca, że rzeka wyleje na tydzień przed
tym, nim wylała? Czy nie mówiła, że krowa się ociąga z wychodzeniem z obory
i pewnie zaraz zdechnie? No faktycznie  Borowiec zerknął zza stołu na Dzidzię,
której głowa ledwie nad nim wystawała  coś tam mu popiskiwała nad uchem, ale
kto by się takim popiskiwaniem przejmował. Nałożył kaszkiet, ruszył do drzwi
i nagle, przeczuwając co najgorsze, znieruchomiał w progu. Odwrócił się w jednej
chwili i ryknÄ…Å‚:
 O skąd żeś to wszystko wiedziała?!
 Od aniołów  odparła z uśmiechem, który zdawał się większy od niej samej.
Borowiec upadł na kolana, zaczął walić rękoma w podłogę i w takiej pozycji
zastała go Masza, wracająca z obory z wiadrem mleka. Upuściła je, zalewając całą
podłogę.
 Matka  zaczął, nie przejmując się wylanym mlekiem  pilnuj jej, żeby po wsi
z tymi głupotami nie chodziła! Już i tak nas mają za wariatów przez twoje córki! Co
jedna, to lepsza! Jadzka przyprowadza tu wszystkie dzieciaki ze wsi i bawi siÄ™ nimi
jak lalkami. A lalki w komórce leżą! Od nowości! Tamta druga wszystko wszystkim
już na wsi przeliczyła&
 Przestała liczyć  wtrąciła Masza.
 A co jej się stało?!  ryknął jeszcze głośniej Borowiec.
%7łona wzruszyła ramionami.
 Ja nie wiem.
 Jak to, nie wiesz?!
 Podobno nauczyciel jej w szkole powiedział, że w matematyce nie tyle ważne
liczby, ile wzory czy coÅ› takiego&
 Jakie wzory?!
 No jakieÅ›&
 I co?
 A nic. Przez dwa dni nie jadła, aż w końcu mówi, że wzory są jeszcze lepsze.
 Zgłupieć można. Wszystko jedno, jasna cholera. Zapanuj jakoś nad nimi, nim ta
trzecia zacznie po wsi latać i ludziom śmierć przepowiadać. Przepowiadaczka jedna!
 Dlaczego ja?
 A czyja była babka Awdofia?
 No moja.
 No to ja idÄ™ w pole.
Poszedł. Na schodach mało co się nie wywrócił, zawadzając o jedno
z dziewięciorga dzieci, które Jadzka sprowadziła ze wsi, by bawić się nimi jak
lalkami. Minął Kamilę, która koło psiej budy bazgrała patykiem na mokrym piasku
jakieÅ› a, be, iksy i igreki.
 Nie było o co tyle krzyku robić  powiedziała potem Borowcowa do babci.  Ja
i tak Dzidzi z oka nie spuszczam. Jak się z tymi aniołami rozgada, to jakby w innym
świecie była. Kropka w kropkę Awdofia.
 A cóż to znowu za Awdofia?  wtrąciła babcia, chwytając się za głowę.
Wtedy Masza opowiedziała historię babki Awdofii, wesołej jak Jadzka, liczącej
wszystko naokoło siebie niczym Kamila i rozmawiającej z aniołami podobnie jak
Dzidzia. Kiedyś, jak się z tymi aniołami rozgadała, to doszła do torów i,
nieświadoma niczego, co się wokół niej dzieje, pozwoliła się nadjeżdżającemu
pociągowi przejechać. Nie był to wprawdzie byle jaki pociąg, tylko ekspres relacji
Moskwa Paryż, o czym rodzina przez długie lata nie omieszkała przypominać, choć
dla samej Awdofii ten fakt, zdaje się, stanowił akurat niewielkie pocieszenie.
 Tak i Dzidzia  kontynuowała Masza  nic nie widzi, jak zacznie z aniołami
gadać. Raz do samego wiru zaszła&
 Do Diabelskiego Wiru?!  Babcia Helena przeżegnała się pobożnie dwa razy.
 O, kochana, ile to się tam obcych za mojej pamięci natopiło!
 Dlaczego obcych?  zainteresowała się Borowcowa.
 Swoje przecież wiedzą, że tam się nie wchodzi, bo wir od razu wciąga.
I babcia Helena zaczęła wyliczać, kto się tam w Diabelskim Wirze za jej pamięci
utopił. Ciała dopiero po dwóch dniach za wysepką wypływały, jakby je diabeł,
znudzony zabawą, wypchnął. Potem sięgnęła do pamięci swoich rodziców,
dziadków, a jakby tego jeszcze było mało, to do pamięci jakiejś znachorki, co to
przez siedemdziesiąt lat wszystkich ludzi w okolicy leczyła i wszystkim dzieciom
pomogła przyjść na świat. Przestała dopiero wtedy (babcia jak się rozgada!), gdy już
była tak stara, że prawie nic nie widziała. Do tego stopnia, że dziecko jej przy
porodzie upadło.
 Przeżyło?  spytała Borowcowa.
 A co miało nie przeżyć. Trochę głupie chyba tylko było.
Babci a Helena mówiła to wszystko z lekkim przymrużeniem oka, Masza
Borowiec jednak, doszukując się pewnych analogii w naturze najmłodszej córki
i babki Awdofii, bardzo się przejmowała każdym potencjalnym zagrożeniem.
Wodziła za Dzidzią wzrokiem i nie pozwalała córeczce samej zbliżać się do rzeki,
nawet w miejscach oddalonych od Diabelskiego Wiru, tej głębokiej, niespokojnej
otchłani przed wysepką, gdzie nurt rozdzielał się na dwie odnogi, by za nią na nowo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl