[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na księżyc. Nikt oczywiście nie rozumiał, dlaczego
jest taka przygnębiona i dlaczego nie chce już malować
dziewcząt w białym tiulu. Stormy rzeczywiście zmieniła
temat obrazów. Zaczęła bowiem malować jego,
Jonathana.
Maja studiowała uważnie nowe szkice córki, przed-
stawiając surowe męskie twarze pod szerokim rondem
kapelusza. Jej jedyny komentarz brzmiał:
- Cóż to za okropności sobie upodobałaś, kochanie?
Czy nie wolałabyś namalować czegoś ładnego?
Stormy nic nie odpowiedziała, ale nie dokończyła
obrazu. Była zresztą zadowolona, że tak się stało, bo
każde spojrzenie na portret przyprawiało ją o auten-
tyczny ból. Tęskniła za ciemnymi oczami mężczyzny,
który z taką swobodą wziął ją tamtej nocy po to
tylko, by zaraz zniknąć bez jednego słowa. Gdyby
wiedziała, dokąd odszedł, zapomniałaby o całej dumie
i spróbowałaby znalezć go, zapytać o wszystko,
porozmawiać. Cóż, kiedy nie znała nawet jego
nazwiska. Powtarzała sobie, że najlepiej będzie zapo-
mnieć o całej historii, lecz wciąż pragnęła Jonathana,
jak narkoman, który łaknie odurzającej substancji,
choć nie zna jej nazwy.
Zamyślonej Stormy wydało się nagle, że beżowe
sylwetki zaczynają jej się rozmazywać przed oczami.
W zaskoczeniu dziewczyna odwróciła się od okna
i nagle przycisnęła obie ręce do brzucha. Już trzeci
poranek z rzędu czuła dziwne mdłości. Poprzednio
wytłumaczyła sobie, że mdli ją, gdyż nawąchała się
farby. Dziś jednak sztalugi były puste, a tuby z farbą
szczelnie zakręcone i zamknięte w schowku na dole.
Czyżby... Poranne mdłości? Pamiętała przecież słowa
49
Mai o tym, jak Å‚atwo kobiety z ich rodziny zachodzÄ…
w ciążę.
Stormy z westchnieniem opadła na proste drewniane
krzesło i znów spojrzała na pokiereszowaną fotografię.
Jeśli zaszła w dążę, ojcem mógł być tylko jeden
mężczyzna. Czy to jego dziecko? Stormy pogładziła
brzuch. Nie "jego". Nasze, poprawiła się w myślach.
Owładnęło nią przemożne uczucie zwycięstwa. Intuicja
podpowiadała jej, że nareszcie odmieni się los. Tylko
czemu nie przyszło jej dotąd do głowy, że spotkanie
może przynieść taki skutek? Z rumieńcem na twarzy
przypomniała sobie siłę i namiętność ich pocałunków,
spojrzeń, uścisków tamtej nocy. Widocznie o czymś
zapomnieli.
Dopiero po dłuższej chwili Stormy odłożyła zdjęcie
dziecka i podeszła do szafy. Z beżowej sukni przebrała
się w zwyczajne ubranie i zerwała z włosów beżową
wstążkę. Najwyższa pora, by wypowiedział się lekarz.
Chciała mieć absolutną pewność. Dopiero kiedy dowie
się czy jest, czy też nie jest w ciąży z Jonathanem,
będzie mogła coś postanowić.
Kiedy rozległo się pukanie do drzwi, rozpromieniona
Stormy podskoczyła nerwowo. Szarpnęła za klamkę,
lecz natychmiast odwróciła się i speszonym gestem
przeczesała włosy palcami. Nie mogła wykrztusić
z siebie ani słowa.
- Prosiłaś, żebym przyszła, kochanie? - Maja
najspokojniej w świecie skrzyżowała ręce na piersi.
Stormy tymczasem myślała w panice, że stała się
najdziwniejsza rzecz na świecie. Lekarz rzeczywiście
potwierdził jej domysły. Prawie zemdlała, kiedy
powiedział jej, że będzie miała dziecko.
Maja chłodno i wnikliwie obserwowała córkę, która
rumieniła się dziwnie, a na twarzy miała radość
przemieszaną ze smutkiem. Stormy martwiła się, bo
41
choć pragnęła tego dziecka najbardziej ze wszystkiego
w świecie, pamiętała, z jaką niechęcią Jonathan mówił
o chłopcu z fotografii i jak bardzo się starał, by tym
razem obyło się bez podobnego  kłopotu". Dlatego
Stormy nie miała ochoty szukać go teraz, by mu
oznajmić nowinę. Z drugiej strony nie chciała wcale
dołączyć do szeregu beżowych widm, wychowujących
dzieci w grupie, lecz bez ojca. Dokładnie tak, jak
matka wychowała ją samą.
- I cóż masz mi do powiedzenia, słoneczko?
- zapytała niecierpliwie Maja, która zawsze miała na
głowie mnóstwo rozmaitych spraw. - Mów prędko,
bo musimy poprawiać z Venice moje przemówienie.
- Wiem, że się spieszysz, mamo, ale to trudna
sprawa.
- W takim razie słucham cię pilnie. - W głosie Mai
była tym razem prawdziwa, matczyna troska. Stormy
nagle poczuła się niepewnie, więc co prędzej wy-
krztusiła:
- Jestem w ciąży,, mamo. Tylko, że nie wiem,
z kim. To znaczy wiem, bo mi mówił, jak ma na imię,
ale piliśmy tequilę i trochę mi się już kręciło w głowie...
Nie, nie o to mi chodzi... Wiem, kto to był, tylko nie
znam jego nazwiska.
W szarych oczach Mai błysnęły radość i duma. Co
prędzej podbiegła do córki i objęła ją, wołając:
- Doskonale, kochanie! Nareszcie zostanÄ™ babciÄ….
Prawdziwą babcią! No, proszę. A co najważniejsze,
nie będzie nam tu przeszkadzał żaden mężczyzna
-dodała.
- Ciekawe, ile matek w Ameryce umiałoby tak to
przyjąć? - zapytała Stormy głosem zduszonym przez
fałdy beżowej, matczynej sukni. Materiał pachniał
ziołami i morskim wiatrem. - Domyślałam się, że się
ucieszysz.
- Oczywiście, że się cieszę. - Maja pogłaskała
42
córkę po włosach. - Sama wiesz, jaki w tym kraju
panuje stosunek do macierzyństwa.
Stoimy odsunęła się nagle i rzekła do matki:
- To, że będę miała dziecko, nie znaczy, że zostanę
tutaj.
-Jak to?
- Nie chcę mieszkać z Matkami Ziemi, mamo.
- Stoimy zawahała się. - Chciałabym, żeby dziecko
miało ojca. Pragnę wyjść za mąż i normalnie żyć.
- Nie wyobrażaj sobie czasem, że małżeństwo to
taki raj, moja mała - przypomniała jej chłodno
Maja. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl