[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nauczył go grać w baseball, rzucił mu parę piłek, ale przez to nie stał się jego ojcem.
Ruszył prosto do lodówki, zdjął kapsel z butelki piwa i pociągnął solidny łyk.
Pewnie, lubił, kiedy dzieciak kręcił się w pobli\u i naprawdę lubił przebywać w
towarzystwie jego matki. Nawet sprawiło mu przyjemność, kiedy jakaś kobieta na basenie
wzięła Keenana za jego syna i zachwycała się jego urodą. To jednak nie znaczyło, \e
zamierzał myśleć o rodzinnym ubezpieczeniu zdrowotnym albo polisie dla chłopca.
Był samotny. Lubił samotność. To oznaczało, \e mógł przychodzić i wychodzić, kiedy
chciał, mógł przez całą noc grać w pokera albo oglądać mecze w telewizji.
Lubił pracować we własnej przestrzeni - dlatego właśnie zazwyczaj pisał w domu, a
nie w redakcji Doniesień . Nie cierpiał, kiedy ludzie dotykali jego rzeczy, organizowali mu
czas albo planowali wyjścia.
Zycie rodzinne - jak pamiętał z dzieciństwa - obfitowało w rozmaite wizyty.
Nie ma mowy, \eby zmienił swoje \ycie i zało\ył rodzinę.
A więc popełniłem błąd, pomyślał, wziął piwo i wyciągnął się na sofie. Poświęcił Zoe
i jej dziecku zbyt du\o czasu, zbyt du\o uwagi. Zrobił to z ochotą, ale teraz zrozumiał, \e ten
gest został opacznie zrozumiany. Zwłaszcza po tym, kiedy Zoe wspomniała o miłości. Tylko
raz, przypomniał sobie. Najchętniej zwaliłby to na karb kobiecego rozczulania się.
Jeśli jednak teraz się nie wycofa, mogą się od niego uzale\nić. Poruszył się
niespokojnie, kiedy przyszło mu do głowy, \e i on mo\e zacząć zale\eć od nich.
Chyba nadszedł czas, by ponownie stać się tylko lokatorem.
* * *
Keenan wypadł z sąsiedniego domu w chwili, gdy jego matka zaparkowała na
podjezdzie.
- Cześć, mamo, cześć! Przez dwanaście sekund nie oddychałem pod wodą! Zoe
wyskoczyła z samochodu, złapała go i dwukrotnie okręciła w powietrzu.
- Pewnie masz tu skrzela. - Połaskotała go po \ebrach. - Witam, pani Finkleman.
- Witaj. Spędziliśmy przyjemną godzinkę. Kiedy wrócili, kazałam Coopowi się
zdrzemnąć. Chyba miał cię\ki dzień.
- Dziękuję. - Ucałowała Keenana prosto w usta po czym przez chwilę się zastanowiła.
- Mmm... Jadłeś wiśnie.
- Pan Finkleman upiekł placek z wiśniami. Były bardzo pyszne.
- No pewnie. Podziękowałeś?
- Uhm. Mart prawie się wyrzygał w samochodzie Coopa.
- Zwymiotował - powiedziała Zoe, niosąc synka do domu.
- Tak. To była moja kolej, \eby siedzieć z przodu. Zwietnie się bawiłem, a Coop
pomógł mi pływać bez skrzydełek. Powiedział, \e jestem mistrzem.
- Bo jesteś. - Opadła z nim na fotel. Perspektywa przygotowania obiadu, przebrania się
w kelnerski strój i serwowania drinków przez sześć godzin z rzędu po prostują przera\ała. -
Uściskaj mnie - za\ądała, po czym przytuliła się do syna. - Jesteś mistrzem przytulania. Mo\e
pójdziesz ze mną do kuchni i opowiesz mi, co jeszcze dzisiaj robiłeś, a ja przygotuję obiad?
Pół godziny pózniej, kiedy Zoe odcedzała makaron, a Keenan rysował kredkami na
rozło\onym na podłodze bloku, usłyszała kroki Coopa na górze. Jej serce zaczęło szybciej
bić. Ta zdrowa, normalna reakcja sprawiła, \e się uśmiechnęła. No i popatrz, pomyślała,
wyobra\ałaś sobie, \e ju\ \aden mę\czyzna nie zrobi na tobie wra\enia.
Zostawiła makaron w zlewie i podeszła do tylnych drzwi, czekając, kiedy pojawi się
na dole schodów.
- Cześć.
- Jak leci? - Zadzwięczał kluczami w kieszeni. Dlaczego była taka rozpromieniona?
Zoe uśmiechała się i mimo \e miała zmęczone oczy, widział w nich blask.
- Właśnie zamierzałam pójść do ciebie na górę. Pomyślałam, \e mo\e masz ochotę na
obiad po cię\kim dniu na pływalni. - Otworzyła drzwi z siatki i wychyliła się, \eby go
pocałować. Jej uśmiech nieco przygasł, kiedy Coop się cofnął. - Mamy kurczaka i makaron.
Obiad pachniał niemal równie ładnie jak ona. Coop zajrzał do środka - domowa
scenka, zabałaganione blaty, świe\e kwiatki, para unosząca się z garnka, dziecko rozło\one
na podłodze, ładna kobieta oferująca mu jedzenie i pocałunki.
Typowa pułapka.
- Dziękuję, ale właśnie wychodzę.
- Myślałam, \e zostały ci dwie godziny do meczu. - Roześmiała się na widok jego
uniesionych brwi.
- Ostatnio zwracam większą uwagę na rozgrywki sportowe. Baltimore kontra Toronto.
- Zgadza się. - Uwaga! Kiedy kobietę zaczyna interesować twoje hobby, zamierza
zatrzasnąć drzwi klatki. - Mam kilka spraw do załatwienia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- C Howard Robert Conan i Bogowie Bal Sagoth
- Massie Robert K Romanowowie. Ostatni rozdział
- Roberts Alison Dla ciebie się zmieniłem
- Roberts Alison Dla ciebie się zmieniłem
- Howard Robert E Conan władca miasta
- Heinlein, Robert A Assignment in Eternity
- C Howard Robert Conan pirat
- Howard, Robert E Conan el Cimmerio
- 061. Roberts Nora Irlandzka wróşka 03 Irlandzki buntownik
- 32. Roberts Nora W poszukiwaniu skarbu 02 Odnaleziony skarb
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- littlewoman.keep.pl